poniedziałek, 14 marca 2016

...

 Nie było mnie...
 Długo mnie nie było...
Zrobiłam w czasie mojej tu nieobecności dużo rzeczy, ale do tej pory nie pokazałam ...
To może teraz pokażę?
 Na początek moja pierwsza w tym sezonie wiosenna przymiarka- brzozowy koszyczek na kwiaty.
 Podczas niedzielnego spaceru, dawno, dawno temu... natrafiliśmy w lesie na wycinkę drzew. Straszny był tam bałagan, ściółka poryta, wszędzie połamane gałęzie i pościnane pnie. Przywiozłam sobie wtedy z lasu kilka brzozowych gałęzi pozbieranych z ziemi. Gałęzie musiały trochę poleżeć i nabrać mocy :-) Aż w końcu zebrałam się w sobie i uplotłam takie coś:
 

Przyznam szczerze ,że wicie takiego koszyka jest trochę męczące... Te sterczące i plączące się niemiłosiernie druty... Niezbędne są mocne rękawice, bo można się boleśnie pokłuć... Nie są też zbyt trwałe... Ale fajnie wyglądają :-)
 
  A w tle moje nowe konewkowe nabytki. Moja kolekcja się powiększa! Te dwie kupiłam, ale wygrzebałam ostatnio kolejne dwie na złomie i dostałam je za darmo :-)
 

 

Gdzieś w połowie lutego przygotowałam sobie miejsce pod kawałek rabatki pod murem. Brakuje mi podkładu kolejowego by skończyć obrzeże rabatki, dlatego całość wygląda jeszcze tak:
(wcześniej cały ten przekopany kawałek porośnięty był trawą i chwastami. Koszenie tu nie było fajne...)

 
Wybrukowałam też przejście między rabatami z powojnikami. Dotychczas był tu wąski paseczek trawnika, bardzo niewygodny do koszenia. Przy bruku trzeba troszkę popracować na początku, ale za to potem już nic nie trzeba :-) Świeży bruk wysypany jest na razie piaskiem. Po jakimś czasie piasek zamiotę i będzie ładnie.


 Skrzynia pod inspekt gotowa! Nie zrobiłam jej sama... ale sama mam zamiar zamontować okna inspektowe. Plan mam taki, że mają być uchylne... Czy będą... zobaczymy:-)


  Z resztek wikliny zrobiłam sobie stożek. Jeszcze nie wiem do czego, ale na pewno się przyda :-)


 Upiekłam też chleb, bo bałam się że mój zakwas nie wytrzyma w lodówce kolejnego miesiąca... A wiecie, że im starszy zakwas tym smaczniejszy chleb? Tym razem wytrzymał w lodówce 2 miesiące, a chleb wyszedł rewelacyjny!



Z ferii zimowych przywiozłam tacę. Była w kolorze wikliny a spód miała w milion kotów na zielonym tle. Po małym liftingu wygląda tak:
(zdjęć "z przed" nie mam)


Byliśmy też na grzybach!
"Bzowe uszka" to grzyby pewnie  przez niewielu z Was znane. Ale chińskie grzybki MUN pewnie  są już bardziej rozpoznawalne. Otóż bzowe ucho jest polskim odpowiednikiem grzybów mun. Zastosowanie to przede wszystkim kuchnia chińska i dania z woka. My nasze grzybki ususzyliśmy (po zalaniu wodą odzyskają swoją normalną postać). W potrawie nie wyróżniają się smakiem, stosowane są głównie ze względu na swoją ciekawą, chrząstkowatą konsystencję .



A na koniec pierwsze zwiastuny wiosny :-)

Trochę chaotycznie dzisiaj, wybaczycie?
Pozdrawiam!!!