Ponieważ Witek jest już wystarczająco duży, postanowiłam zrobić dla niego w tym roku przedświąteczną niespodziankę!
Wiadomo, że dziecku trudno sobie wyobrazić ile czasu zostało jeszcze do Świąt. Witkowi ma w tym pomóc kalendarz z łakociami. Skończyłam go dosłownie w ostatniej chwili (wczoraj wieczorem) dlatego nie pokazywałam go wcześniej. Wykonanie jest bardzo proste! Być może któraś z was pokusi się jeszcze o jego wykonanie???
Do świątecznego kalendarza potrzebne będą: 24 woreczki z materiału o świątecznym wzorze (mój materiał oczywiście z odzysku-kiedyś był zasłonką wygrzebaną w sh), sznurek, jakieś etykietki z numerami od 1 do 24 (ja w tym celu użyłam małych drewnianych scrapek w kształcie serca- numerki z braku czasu wypisałam cienkopisem) i wiklinowa obręcz (moja powstała przy okazji jakiegoś jesiennego spaceru nad Bugiem ). Zapomniałabym o łakociach... niechaj będą jak najbardziej różnorodne :-)
Najbardziej czasochłonne jest uszycie woreczków, ale kiedy już z tym się uporacie, to kalendarz powstanie w mig!
Gdy woreczki są gotowe przyklejamy/przyczepiamy etykietki z numerami (ja, na szybko przykleiłam klejem na gorąco),
wkładamy łakocie i przyczepiamy całość do obręczy. U mnie każdy woreczek
wisi na innej wysokości- i całkiem nieźle to wygląda!
Witkowi
powiedziałam, że codziennie może otworzyć TYLKO jeden woreczek(nie
ukrywam, że był zawiedziony... najchętniej otworzyłby wszystkie na raz.
Co chwila robi podchody i próbuje mnie nakłonić do otwarcia następnego
:-) ) Kiedy dojdzie do ostatniego- 24 (który oznaczony jest inaczej, bo
Witek na cyferkach jeszcze się nie zna)- przyjdzie do niego Mikołaj.
Z tej okazji "narysowaliśmy" też list do Świętego Mikołaja, który to odebrany będzie osobiście przy okazji napełniania skarpety 6 grudnia! Zapożyczyliśmy sobie z tej okazji amerykański zwyczaj (nieco zmieniony i dostosowany do naszych potrzeb...) zostawiania dla Mikołaja poczęstunku- ciastka i szklanki mleka, żeby biedak z sił nie opadł i do każdego dziecka po list zdążył. Myślę, że to fajna sprawa, tym bardziej jeśli dziecko znajdzie rano oprócz pełnej skarpety niedojedzone ciastko i niedopity kubek mleka :-) Niezbity dowód na istnienie uroczego staruszka w czerwonym wdzianku :-)
Dla zainteresowanych powiem jeszcze, że wciąż jestem w "dwupaku" :-) I mam nadzieję, że stan ten potrwa jeszcze do czwartku, kiedy to umówioną mam cesarkę. Antoni wyrósł tak bardzo, że nawet moja pani doktor (zwolenniczka porodów fizjologicznych) zdecydowała się na takie rozwiązanie. Sama nie wiem czy boję się mniej czy bardziej, ale urodzenie dziecka które może ważyć nawet 5 kilo (ostatnie USG-4226 gr!!!) chyba by mnie przerosło!!! Dlatego trzymajcie za mnie kciuki w czwartek!!!
Buziaki!!!