Co roku obsadzanie choinki wiązało się u nas z wielką nerwówką :-) Ogólnie mówiąc mąż mój najchętniej unikałby tego zajęcia, a jego ideał choinki to maksymalnie 20 centymetrów :-)
W tym roku rozegrałam to inaczej- kupiłam choinkę w doniczce ... Ale to nie tylko ze względu na nerwy mojego męża, przy wyborze drzewka kierowałam się przede wszystkich jego wytrzymałością na koty :-) Wymyśliłam sobie, że drzewko w donicy dłużej się oprze kocim próbom obalenia go... I jak na razie choinka stoi i nawet nie jest przywiązana do ściany! (W zeszłym roku była przywiązana, ale ze względu na Antka...)
Jak widać całą rodzina brała udział w ceremonii ubierania drzewka, nawet Czesio. Czesio to nowe imię naszego kota, Zimowit się nie przyjęło... Zdałam sobie właśnie sprawę z tego, że u nas pierwsze imię prawie zawsze się zmienia... Kiedyś mieliśmy mojego ukochanego tchórza Dzidkę. Dzida początkowo nazywała się Dzidzia. Momak początkowo dostał imię Nium. A teraz Zimowit został Czesiem :-)
Ale wracając do choinki- zdjęcia bardzo robocze, dzieci brudne, ale fajna zabawa!
A na koniec budowa. Wczoraj zawisła pierwsza wiecha! Nasz dom zaczyna powoli wyglądać jak dom :-)
Tym miłym akcentem kończę na dziś, a ponieważ wyjeżdżamy we wtorek raniutko na święta do moich rodziców, chciałam już teraz życzyć Wam wszystkim cudownych świąt!!!