poniedziałek, 23 grudnia 2013

poniedziałek, 16 grudnia 2013

To też jest "Moje życie na wsi"...

Często pytacie mnie, czy nie żałuję decyzji o zamieszkaniu na wsi...
Wiecie co? To jest jedyny czas, jedyna pora roku, kiedy brakuje mi miasta...
Moja wieś jest teraz ponura, błotnista, bura, nudna i brzydka... Każde wyjście na zewnątrz wiąże się z przyniesieniem z powrotem do domu tony błota... Nie mówiąc już o sprzątaniu tego błota... I o sporych trudnościach z prowadzaniem wózka przez sięgającą kostek maź...



A mogłabym teraz spacerować sobie, elegancko ubrana, przez ogromne centrum handlowe. Robić zakupy, iść do kina, do restauracji... I w nosie mieć aurę... Ale nie mam jej w nosie! Zasuwam za to w wielkich kaloszach, pchając niemiłosiernie utytłany wózek i zastanawiam się kiedy wreszcie przyjdzie zima??? Bo na święta to chyba nie zdąży...



Odpowiem teraz na wsze pytanie:
TAK!!! BRAKUJE MI TERAZ MIASTA!!!


I kiedy znowu będzie tak, to przestanę narzekać :-)



czwartek, 12 grudnia 2013

Krok po kroczku...



...Idą święta...
W tym roku spędzimy je sami, co nie oznacza jednak, że nie trzeba ich szykować. Sporo mam już nawet przygotowane! Uszka z grzybami do barszczu i pierogi z kapustą i grzybami już gotowe- czekają zamrożone. W tym roku kapustę do pierogów ukwasiłam sama! Pierwszy raz! Wyszła co prawda ciut za słona, ale w pierogach jest akurat :-)
Pierniki upieczone i polukrowane. Świąteczne menu prawie gotowe. Prezenty już prawie wszystkie dotarły, trzeba brać się za pakownie. Nawet, na potrzeby świąt, powstała tarasowa choinka. Z odzysku, można by powiedzieć :-) Co roku musimy przycinać świerkową aleję, żeby dało się przejechać, i przeważnie robimy to zimą, a przycięte gałązki wykorzystuję do świątecznych dekoracji :-) I tak powstała choina tarasowa- z niepotrzebnego już wigwamu dla fasoli i świerkowych odpadów. Gałązki przyczepiałam do stelażu drutem, zaczynając od dołu choinki. Planuję jeszcze powiesić lampki przed domem, ale mam z tym kłopot. Nie mamy gniazdek z prądem przed domem i co roku muszę się nieźle nagimnastykować, żeby przeciągnąć kable na zewnątrz...

I tak, pomału, odhaczam kolejne punkty na mojej liście...



Kilka dni temu nasz Antoś skończył roczek. Ale ten czas gna... Dopiero co się urodził...



Pozdrawiam Was bardzo "przedświątecznie"! Dziękuję za wszystkie komentarze i maile! Mam nadzieję, że niedługo będę maiła troszkę więcej czasu na wizyty u Was :-)
Buziaki!

środa, 27 listopada 2013

Walka z wiatrakami...

 Witajcie!!!
Uprzejmie donoszę, że żyję i mam się dobrze :-) Jak zwykle cierpię na brak czasu i stąd właśnie moja ostatnia nieobecność tutaj...
Od jakiegoś czasu głowę moją zaprząta kwestia budowy domu... Sprawa opóźniła się o jakiś rok z przyczyn... niezależnych :-) Ale mamy nadzieję wreszcie temat ruszyć. I tak: projekt wybrany i właśnie wprowadzane są do niego zmiany w biurze projektowym. Majster wstępnie zaklepany a my gotowi :-)
Niestety mamy też problem... Nie będę Was zanudzać, powiem tylko, że dotyczy usytuowania domu na działce. Urzędasy przebrzydłe nijak nie chcą zaakceptować mojego planu, a ja nijak nie mogę zaakceptować tego co mi proponują. Impas...
Biurwy wstrętne, z tej zawiści chyba, że działkę mam większą niż one (a kto im kazał kupować w mieście działeczkę mikroskopijną za krocie, kiedy 5 kilometrów dalej, na wsi, kupić można hektar za grosze???- ale jak ktoś na siłę się do miasta pcha, to niech później nie narzeka, że mu przestrzeni brakuje!!!) nie mogą pojąć, że miejsce to charakter historyczny ma i nie można zakłócać harmonii, która w nim panuje! O tym, że harmonię już ktoś wcześniej zakłócił, dzieląc przestrzeń murami i zasiekami, oczywista nie wspomniałam... Tak więc walczę z wiatrakami naszej polskiej biurokracji i jak na razie przegrywam... Czuję się przy tym jak Herakles wykonujący swoje 12 prac (jemu się nie udało...)
Trzymajcie kciuki za mnie...

Przepraszam wszystkich z Was, którym jeszcze nie odpowiedziałam na maile... Mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda :-)
Pozdrawiam!!!

niedziela, 27 października 2013

piątek, 18 października 2013

Na ogrodowej i ogniste sumaki...

Na początku chciałabym Was dziś zaprosić do obejrzenia e-magazynu Na ogrodowej, gdzie między innymi można zobaczyć przepiękne, konkursowe fotografie ogrodowych plonów, cudne jesienne plenery  i mój ogród warzywny :-)

Zapraszam!

Tymczasem jeszcze kilka jesiennych zdjęć naszych Niemojek...
 Pewnie dzisiejszy wiatr strąci resztki kolorowych liści... ale póki co- sumak octowiec w roli głównej!




 A w ogrodzie już prawie wszystkie prace wykonane!  Nawet gdybym miała już do wiosny nic nie robić, to i tak byłoby dobrze:-) Mam jeszcze w planie przesadzić kilka krzewów i bylin, posadzić kilka drzew, przegotować miejsce dla malin, porobić pergole w warzywniku... oj dużo by się tego jeszcze nazbierało :-)
Zobaczymy na ile pozwoli pogoda!
 Przede wszystkim jednak czeka nas grabienie liści. Jak co roku będzie ich kilka przyczep... Palimy tylko liście z orzechów włoskich ponieważ za względu na dużą ilość garbników nie nadają się na kompost i liście z kasztanowców, żeby zabić larwy szrotówka kasztanowcowiaczka. Reszta liści wędruje na liściowy kompost :-)
***
Pytacie w komentarzach co to za krzew o różowych owockach- to trzmielina pospolita ( w zamglonym poście :-)), przez cały sezon niezbyt urodziwa, ale jesienią wprost powala swoimi kolorami!
A w poście ostatnim to rzeczywiście jest dziewanna. Dziewanny wysiewają się u nas same i co roku zachwycają nas swoją obecnością w coraz to nowych miejscach. Ta konkretnie wyrosła dość późno, i jeszcze nie zdążyła zakwitnąć :-)
Buziaki!
 

wtorek, 15 października 2013

Idzie zima...

Powoli nadchodzi czas kiedy, siłą rzeczy, tematyka mojego bloga z ogrodowej zmieni się na bardziej wnętrzarską... Zima zbliża się wielkimi krokami. Może w końcu będę miała chwilę na pokazanie co nowego w środku :-) Ale, póki co, jeszcze kilka ujęć "podwórkowych" :-)





Wierzcie mi, zupełnie nie mam czasu na napisanie nawet kilku słów... Mam nadzieję, że już niedługo nadrobię zaległości :-) Już za kilka dni kończymy zbierać jabłka i może wtedy będzie troszkę luźniej... Tymczasem dobrej nocy...

piątek, 11 października 2013

Co kryje się za mgłą...


Jak co rano wybrałam się z Antosiem na spacer, ale bardzo szybko wróciłam do domu po aparat... Zobaczcie jak u nas jest pięknie w traki byle jaki poranek...
Wszędzie mokro, buty przemoczyłam po kilku minutach, a jednak pięknie!
Zza mgły wyłoniła się wreszcie złota polska jesień!
Na zdjęciach widać przeważnie drogę dojazdową do naszego siedliska (Tylko dwa ostatnie to ogród za murem) 
Zapraszam więc na spacer :-)









wtorek, 8 października 2013

Dyniobranie!

Przyszedł mróz i zważył dyniom liście.. więc my zebraliśmy dynie i ważymy dyniowe pyszności :-).
Biorąc pod uwagę powierzchnię uprawy dyń w tym roku (jakieś 10 metrów kwadratowych...), to plony są całkowicie zadowalające :-) Niektóre z prezentowanych dyń to odmiany mi znane, jednak nie wszystkie... Nie wiem na przekład co to za dynie te największe, pomarańczowe i  płaskie.  Pomarańczowe, okrągłe z długą szypułką to też dla mnie zagadka... Jeśli ktoś z was rozpozna, to poproszę o info :-)

TRIMBLE

GREEN HUBBARD

???


KORONA CIERNIOWA

???

Młode patisony

???


Lunga di napoli- na pierwszym planie


TRIMBLE

SWEET DUMPLING

TURECKI TURBAN


TRIMBLE



Buziaki!!!

czwartek, 3 października 2013

Codzienność...


Sama już nie wiem co mam napisać... Dzieje się dużo... ale czy warto o tych "dziejach" wspominać?
Dzieci, przetwory, zbiory, porządki w ogrodzie, bałagan w domu, sprzątanie domu, dojenie, robienie serów, karmienie, pranie... i tak w kółko... Czy czas już zawsze będzie tak pędził??? Czy piękno otaczającej mnie przyrody już zawsze dostrzegała będę z półrocznym opóźnieniem oglądając... zdjęcia zimą??? Dopiero była wiosna, a teraz rano wszystko znów białe od przymrozku. Chyba przegapiłam kilka pór roku! :-) W tym tempie to za kilka dni będę babcią...i nawet nie zauważę kiedy...


Kolejny post z narzekaniem... Niedobrze... Postaram się już nie ględzić...

Wyrwałam pomidory... nawet wspaniałe Malinowe Smaczki nie dały rady miesięcznym opadom i ugięły się pod naporem grzyba... Wszystkie chore resztki palimy...takie kłęby dymu powstały, że ogród wyglądał jak we mgle :-)


Powoli przygotowuję się do przyszłego sezonu. Na pustych rabatach rozkładam komposto-obornik (składuję resztki ogrodowe i obornik w jednym miejscu i powstaje mi z tego super mieszanina!). Posadziłam szparagi, posadzę truskawki (zastanawiam się jeszcze nad doborem odmian), drzewka owocowe posadzę na wiosnę, bo nauczona doświadczeniem wiem, że sadząc je jesienią jest niemal pewne, że zmarzną... Tym bardziej, ze zimę stulecia zapowiadają... W planie mam jeszcze przesadzenie bylin zza muru... Tamta część ogrodu chyba już na zawsze zostanie opuszczona. Już nawet po orzechy nie chodzimy, bo populacja wiewiór tak nam się powiększyła, że żal je objadać :-) Hmm... jak widzicie to nie ONE nas objadają, tylko MY je... Zastanawiające ;-)
Wkurzam się, bo coraz trudniej znaleźć mi czas na to wszystko! (Tego posta piszę już trzeci dzień...) Wiem, że już niedługo będzie lepiej, w końcu już raz przez to przechodziłam z Witkiem! Ale zanim to lepiej nadejdzie, będzie jeszcze gorzej... W każdym razie dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa- za dodawanie otuchy, za pocieszanie, i za uznanie tego co robię :-). Postaram się tu jednak bywać, choć łatwe to nie będzie...