wtorek, 31 maja 2016

Przegapiłam pół maja...

 

 Wyszłam dziś przed dom, po długo wyczekiwanym deszczu (ostatni deszcz mieliśmy chyba ze 3 tygodnie temu) i się zdziwiłam... Wszystko zrobiło się dwa razy bardziej zielone, dwa razy bardziej rozkwitnięte i dwa razy większe... Od wczoraj???
 Dziś zorientowałam się, że przekwitają irysy, kasztanowce, orliki, szczypiorki i czosnki, że zakwitły właśnie róże, przywrotniki, parzydła a ostróżki rozpoczynają swój spektakl.
Dobrze ,że się zorientowałam, bo ominął by mnie najpiękniejszy miesiąc w roku :-)

Przez połowę maja musiałam podlewać warzywnik i nowo założone trawniki. Jeszcze takiej suszy w maju nie widziałam. Musieliśmy też podlewać prawie 10 tysięcy posadzonych niedawno drzew w sadzie. Nie zdążyliśmy z nawodnieniem... Dobrze, że w końcu spadł ten deszcz... chociaż bez strat się nie obyło...  Wczoraj wieczorem powiało spod chmury i zwalił się świerk nad kurnikiem. Jakim cudem upał obok , a nie na dach. Gdyby spadł metr bliżej, byłoby pewnie po kurniku...



Kurczaki natychmiast zakwaterowały się pomiędzy gałęziami


 Kolejne straty nie były co prawda spowodowane ulewą, ale też były dotkliwe... Padły nam dwie z 4 gęsi. Jakiś wirus ptaków wodnych (znajomym podły wszystkie kaczki na tą samą chorobę). Zaczęło się utratą apetytu i siadaniem na łapy. Karmiłam gęsi prosto do gardzieli- dość to było makabryczne, a ja cała pogryziona. Jeździłam na zastrzyki, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Po tygodniu zostały dwie. Chociaż nie jest jeszcze przesądzone, że nie zachorują...
Codziennie je obserwuję, wyglądają na razie na zdrowe.


 A ogród, jak już wspomniałam, rozbujał się niewiadomo kiedy :-)






Starą balię dostałam od chrzestnego.  Obsadziliśmy ją tym co wyrosło nie tam gdzie trzeba :-)
       Samosiejkami bratków i nagietków.


Zaczyna kwitnąć dzika róża wykopana z nasypu kolejowego . Pachnie cudnie a całą zimę obsypana jest masą drobniutkich czerwonych owocków. W pełni kwitnienia będzie wyglądała jak biała chmura :-)




 A tak było u nas jeszcze tydzień temu... a może dwa...












poniedziałek, 9 maja 2016

Zakwitły jabłonie i nie tyko :-)

 Witajcie!
Olaf często zwraca mi uwagę, że za mało piszę o tym czym się zajmujemy zawodowo...  Cóż, sadownictwo wydaje mi się być mało interesujące dla osób postronnych, ale być może się mylę... Dla mnie, w sadzie, występują dwa okresy naprawdę warte pokazania:
Kwitnienie- jabłonie kwitną przepięknie i w zależności od odmiany kwiaty mogą być śnieżnobiałe, różowe lub prawie czerwone, malutkie lub naprawdę okazałe, a niektóre pięknie pachną. Jedne kwitną wcześniej inne później, a ich widok w pełnym rozkwicie jest oszałamiający!
Drugim spektakularnym momentem w  corocznym życiu sadu jest czas tuż przed zbiorem, kiedy drzewa aż uginają się pod ciężarem dorodnych, kolorowych jabłek.
Czas pomiędzy kwitnieniem i zbiorem owoców jest estetycznie dość nijaki choć równie ważny.

Dziś oprócz kwitnących sadów pokażę również kwitnący ogród,  gdzie również mam sporo kwitnących, ozdobnych odmian jabłoni :-)