Witajcie!
Jak już niektóre z was zauważyły, czas leci nieubłaganie i czas najwyższy zacząć myśleć gdzie zakwaterować naszego nowego członka rodziny... Cóż, opornie mi to idzie... Zaczęłam od porządkowania sypialnianej przestrzeni- gdyż właśnie tu, na razie, zamieszka Antek albo Cezary (nie możemy się zdecydować :-)) Jak już wspomniałam- opornie mi to idzie :-) Zaczęłam od mojej "pracowni"- przeglądam szmatki, różne zapomniane skarby i pierdółki, odnajduję jakieś cudeńka i pomysły lęgną się same, a ja, zamiast porządkami- zajmuję się ich realizacją...
Wiadomo- praca twórcza ciekawsza jest od przepędzania tumanów kurzu... I tak oto zamiast miejsca na łóżeczko powstał komplet puszek na przydasie, hi hi hi. Ja kawy nie pijam, ale za to mąż mój namiętnie popija Lavazzę, a ja skrzętnie chomikuję puszki... Nazbierało się ich kilka i wpadły mi w ręce podczas sprzątania. Przeważnie w takich sytuacjach odstawiałam je gdzieś indziej, ale tym razem postanowiłam wreszcie coś z nimi zrobić. Traf chciał, że właśnie w tym czasie mąż mój poprosił mnie o wyprasowanie kilku koszul na wyjazd... Wyciągnęłam więc moją starą wysłużoną deskę do prasowania i... zrobiło mi się niedobrze... Każdy chyba wie, jak wygląda stara deska do prasowania... oszczędzę Wam widoku mojej, hi hi hi... Nie znoszę prasowania...a ona tym bardziej do tego nie zachęcała! Złapałam kawałek materiału w grochy kilkoma ruchami sprawnie zmieniłam ubranie mojej desce! Polecam każdemu- od razu chętniej się prasuje!!! Potrzebne materiały to: stara deska, materiał, pistolet na zszywki i 10 minut czasu! Z resztek materiału powstały ubranka na puszki. Potrzebne materiały to: dokładnie przycięty kawałek materiału, taśma dwustronnie klejąca, jakieś tasiemki, koronki- pełna dowolność! i pistolet na klej. Puszki okleiłam najpierw taśmą, do taśmy przykleiłam materiał, klejem na gorąco przyczepiłam koronkę, kokardki z tasiemki i gotowe! Czas realizacji 4 puszek- jakieś 30 minut włączając w to walkę z Witkiem o pistolet :-)
Przy okazji pokazuję nowe stare lustro wygrzebane w piwnicy... Nie jestem pewna, ale chyba zrobił je brat mojej Teściowej. Szkoda było wyrzucać- ciekawy kształt- pomyślałam, ze pasowałoby do mojej romantycznej sypialni... Pasuje, tylko toaletkę trzeba przemalować... Może jeszcze zdążę... Może jakieś dekory do lustra przyczepię... Ech, pomysłów 1000, a czasu nie ma... Olaf się śmieje ze mnie, że u mnie każdy przedmiot ma przynajmniej 4 życia zanim uznam, że jest nieprzydatny :-)
W poniedziałek Witek idzie do przedszkola. Wszyscy mnie straszą, że będzie chorował itd... Mam nadzieję, że jakoś tak bez problemowo nam się to uda... Trochę się obawiam pierwszych dni... Nie wiem czy nie będę musiałam w tym przedszkolu z nim razem być :-) Jak myślicie co jest lepsze dla dziecka jak płacze i nie chce zostać w przedszkolu sam- zostawać z nim, czy go zostawić i uciec?!? jesteśmy z Witkiem bardzo zżyci- nie ma tu innych dzieci więc mały ciągle z mamą albo z babcią. Między innymi dlatego zdecydowałam się na przedszkole- niech ma dzieciak trochę kontaktu z rówieśnikami! No i mi przyda się trochę spokoju zanim urodzi się następny :-). A urodzi się pod koniec listopada. W ogóle to w naszym życiu szykują się poważne zmiany... Że drugie dziecko to wiecie, ale oprócz tego coraz poważniej zaczynamy myśleć z Olafem o budowie domu. Pytanie tylko gdzie- czy budować się w Niemojkach, czy szukać działki zupełnie gdzie indziej. Jeszcze nie zdecydowaliśmy. Pewne jest jednak, że w tej kwestii coś się u nas zmieni...
Pozdrawiamy Was serdecznie! Dziękuję, za wszystkie komentarze, maile, za wszystkie Wasze miłe słowa! Za życzenia zdrowia dla Babci i słowa otuchy w sprawie sąsiada...Dziękuję!
Buziaki!!!