środa, 5 grudnia 2018

Listopad



***
Listopad w telegraficznym skrócie :-)

***

Ogród już gotowy do zimy :-)










 


Pyszne jedzonko jesienne :-) W zdecydowanej większości z własnego ogrodu :-) 







I pierwszy tegoroczny bałwan!


 I znów układanie drewna w drewutni /uwielbiam/...


Kalendarz adwentowy napełniany łakociami przez Chłopców :-)  


 I waśnie tak minął nam listopad...
Przepraszam, ale na więcej brakuje mi czasu. Zdjęcia z komórki więc też  nie najlepsze. 
Ale jestem, miewam się dobrze i daję znak życia :-)
Pozdrawiam!!!

czwartek, 15 listopada 2018

Nasza jesień...

Jesień...


 Pogoda nas jesiennie rozpieszczała w tym roku :-) Prawdziwa Złota Polska Jesień - jak z obrazka :-)
Dziś małe podsumowanie minionego miesiąca. Bardzo był pracowity i zleciał nadzwyczaj szybko niestety...
Przez cały wrzesień i październik zbieraliśmy jabłka. Bardzo lubię ten czas :-)


 Po zakończeniu zbiorów tradycyjna mała imprezka- piwko i kiełbaski z ogniska.



 Z takim Minionkiem grabienie liści poszło nam bardzo sprawnie :-) Nie palimy liści z orzechów włoskich- tylko co roku je kompostujemy -z doskonałym skutkiem. Na podstawie własnych, wieloletnich doświadczeń obalam mit, że te liście(orzechowe) do niczego się nie nadają! Nadają się wyśmienicie, zajmuje im to tylko nieco więcej czasu niż liściom pozostałym. Po roku jednak są już na tyle dokładnie rozłożone, że można ich używać w ogrodzie do np. ściółkowania rabat.


  Palimy natomiast liście spod kasztanowców (z wiadomych przyczyn...) Generalnie staramy się palić jak najmniej resztek ogrodowych. Wszystko co się da wędruje na kompostownik (który dosłownie pęka już w szwach wywołując na mojej twarzy bardzo zadowolony uśmiech :-))


  W tak zwanym międzyczasie (czasie pomiędzy zrywaniem jabłek, ogarnianiem dzieci, zwierząt, domu, gotowania, prania i innych ...) powstał suchy murek z kamieni polnych. Powstała w ten sposób rabata wypełniona została w całości ziemią liściową (min. z orzechów włoskich). Posadziłam na niej bluszcz pospolity i przebiśniegi. Bluszcz szybko powinien porosnąć nie tylko powierzchnię ziemi, ale zależy mi też na tym by wspiął się po jesionie, który przez większość roku pozostaje w stanie bezlistnym. Bluszcz doda mu w tym czasie nieco blasku :-)



  W ogrodzie warzywnym pomalutku szykujemy się do zimy. Ostatnie zioła zostały ścięte i zamrożone, podobnie ostre papryczki. Warzywa korzeniowe wykopane i zjedzone (nie przechowujemy ich na zimę- zjadamy na bieżąco. Posadziliśmy czosnek i pozbieraliśmy nasiona na przyszły sezon. Wciąż mamy świeżutkie listki sałaty i buraka liściowego, również rzodkiewki! Część rabat wzniesionych porządnie zaprawiona kompostem czeka już na wiosenne zasiewy :-)



Przypadkiem zamieszkała z nami mała kotka- znajda. Po ciężkich początkach nauki korzystania z kuwety (jak ktoś ma miękkie serce to musi sprzątać kocie kupy...) Kiki-mara alias Barakuda została zresocjalizowana i przestała traktować dom jak wielką kuwetę :-)


Znaleźliśmy tez czas na spacery po lesie (ale to już raczej w listopadzie)




I na późnojesienne grzybobranie.



 Na święto zmarłych przyjechała do nas moja mama z moją siostrą i jej synkiem Piotrkiem. Chłopcy wpadli w szał grzybo-zbierania.

A z zebranych grzybów powstały min. smakowite paszteciki z czarnuszką.


Urządziliśmy też sobie taki nasz mały prywatny Halloween. Dzieciaki same się poprzebierały i umalowały. Przy drążeniu dyń, ze względów bezpieczeństwa, troszkę im pomogliśmy :-)











Były też ostatnie listopadowe bukiety z polnych kwiatów :-)


Zwierzęta też przygotowują się do zimy... Wyraźnie robią zapasy tłuszczyku na mroźne dni :-)