piątek, 15 maja 2015

Zaległości...


 No tak... zaległości w pisanu to ja mam i to duże...
Zacznę od tego, że w niedzielę Dzwoneczek urodziła białego koziołka. Witek nadał mu imię Jacuś.  Jacuś jest bardzo duży jak na swoje 6 dni życia. Biega już po wybiegu i próbuje skubać listki :-)
Teraz czekamy na Józefinę, która jest już tak gruba, że ledwo chodzi... To będą już chyba jej ostatnie dzieci, bo zestarzała nam się Józia. Już widać po niej te 6-7 lat (nie mam pewności ile dokładnie).


 

  Dom już nakryty i chwilowo nic się w nim nie dzieje. Dzieje się za to koło domu, bo powstaje wiata garażowa z częścią przeznaczona na drewutnię. Zarys już jest. Z lewej strony będzie garaż, a z prawej składzik drewna.


 I jeszcze kilka ujęć tuż przed burzą. Ten pomarańczowy dach to nasz dom widziany od strony torów kolejowych i pól uprawnych. Sporo mamy starych drzew. I to chyba najbardziej mi się tu podoba :-)







 Czesław bawi się w psa i chodzi z nami na spacery i do pracy w sadzie. Chodzi przy nodze lepiej niż którykolwiek z naszych dotychczasowych psów :-) Na zdjęciu poluje właśnie na murarki.... I to jest najmniejsze zło... gorzej jak poluje na myszy, bo przynosi je żywe do domu i wypuszcza... Ostatnio, podczas ścielenia łóżka, jedna wyskoczyła mi spod kołdry... Makabra. Żywe jaszczurki w domu też już przerabialiśmy... Więc jak Czesław poluje na pszczoły, to nie jest źle :-)

 I jeszcze nasz domek w innym ujęciu...

A w warzywniku...
Wszystko już zasiane, opielone było dwa tygodnie temu i powoli zaczyna znów zarastać... Sałaty, kalarepy, pory, selery już popikowane rosną na miejscach docelowych. Po ogrodnikach planuję wysadzić pomidory, paprykę, dyniowate i dalie.  Truskawki kwitną jak szalone i zapowiada się niezły zbiór. Podobnie porzeczki. Niestety mam też plagę mszyc... Jak co roku o tej porze zresztą... I mam też problem z brakiem miejsca na kwiaty... Mam nadzieję,ze w przyszłym roku ogarniemy się z budową na tyle, że będę mogła powiększyć ogród :-) Bo na razie, jak widać, to tylko zrujnowany trawnik mamy...
I jeszcze muszę donieść, że moje prowizoryczne inspekty i mini tunele foliowe w roli rozsadników sprawdziły się świetnie i nie będę już przeciążać parapetów w domu rozsadami, bo zupełnie nie ma to sensu!
Pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję za odwiedziny!!!

poniedziałek, 4 maja 2015

Odwiedziny Babci z ogrodem w tle

 Witajcie! Dopiero co kwitły zawilce w lesie, a już mamy maj... Czas biegnie, wprost galopuje... A ja, pomimo wysłania dzieciaków do przedszkola, wciąż jestem w niedoczasie :-) I tak jakoś zamiast mieć tego czasu więcej, to mam go mniej... Paradoks jakiś...

Przez ostatni tydzień gościła u nas Babcia Halina. Chłopaki mieli  małą dyspensę od przedszkola (chodzili tylko do obiadu) i spędzali czas ganiając z babcią po ogrodzie :-)
Tydzień zleciał bardzo szybko i dzięki pomocy babci mam teraz pół zamrażalnika pierogów (z soczewicą, ruskich, ze szpinakiem i z truskawkami), mam też opielony ogród i posiane warzywa. I posprzątane w domu. Cud normalnie :-)
 W warzywniku powstały 3 inspekty dzięki czemu mam w tym roku puste parapety. W domu wygrzewają się tylko pomidory, papryki i dyniowate. Reszta została wysiana do zimnych inspektów i wygląda na to, że to rozwiązanie idealne. Ale napiszę o tym może następnym razem :-)
A teraz mała fotorelacja z odwiedzin Babci :-)

Józefina tuż przed rozwiązaniem :-)



W tym roku to Antoś fascynuje się pszczołami :-)

Na drugim planie porzeczka krwista- zakwitła nam tak pięknie po raz pierwszy...


Witek ostatnio właśnie tak pozuje do zdjęć...

Czesław...

Póki co mini płotki się sprawdzają i rośliny nie wylewają się na trawnik



Pozdrawiam  i do zobaczenia niedługo, mam nadzieję... :-)

poniedziałek, 23 marca 2015

Pisanki...

W tym roku, jak nigdy, zdążyłam zrobić kilka jajek kolorowych... :-) Jajka styropianowe podwędziłam dzieciom moim, a szmatek to ja mam cały kufer, więc takie cosie powstały na szybko :-)
Tylko trochę słabo je na zdjęciach widać...



Wiosna już chyba przyszła na dobre! Jutro kończymy wylewać stropodach i zaczynamy układać dachówkę! Czyli zaczynamy kończyć stan surowy. Hurrrra!

A w odpowiedzi na pytanie o murek z kamieni, to nie ma w nim żadnej zaprawy. Kamienie są poobtykane ziemią tylko. Ważne by taki murek miał niewielki skos tak by jego dolny obwód/dolna krawędź była większy niż górny/górna. Mam nadzieję, że to zrozumiałe :-) bo czasem mam problemy z jasnym tłumaczeniem :-)

Pozdrawiam!

poniedziałek, 16 marca 2015

W koło domu...


Tak jak zapowiadałam- dziś sprawozdanie z prac zimowych dookoła-domowych :-) Na początek jedyny fragment ogrodu nieopanowany przez zniszczenia/roboty budowlane :-)
A co się zmieniło? W miejscu starego zniszczonego płotka leszczynowego stanął nowy. Powstała też nowa furtka do zagrody- taka bardziej "przezroczysta" i leszczynowy łuk nad nią. Z resztek leszczyny powstały niziutkie płotki wzdłuż rabaty zapobiegające kładzeniu się kwiatów na trawniku. Jak się sprawdzą- okaże się latem :-)
 A, i jeszcze po obu stronach furtki posadziłam Szmaragdy.
Mój stosunek do szmaragdów jest dość niejasny... Nie znoszę żywopłotów z tui, chociaż jeden mam :-) Czas jakiś temu, kiedy moi rodzice wyprowadzali się z Warszawy, zabraliśmy z ogrodu część roślin- w tym około 30 Szmaragdów. Część z nich od razu została posadzona przy brzydkim drewnianym ogrodzeniu w celu zasłonięcia go. Pozostałe, na które nie było pomysłu,  zostały posadzone w nieużywanej części ogrodu w celu przeszkółkowania. I teraz dwa mi się przydały, bo o ile latem ta część ogrodu dosłownie tonie w kwiatach i zieleni, to zimą zdecydowanie brakowało mi tu czegoś zielonego. Padło na tuje, bo BYŁY i to dość wyrośnięte już :-) I od razu zrobiło się ciekawiej :-) Takie wykorzystanie tych najbardziej pospolitych roślin w polskich ogrodach jestem w stanie zaakceptować :-)
W zagrodzie powstała mini zagroda zrobiona z sosnowych stempli z budowy (taki recycling :-)) W mini zagrodzie, bezpieczna przed zawsze głodnymi kozami, zamieszkała leszczyna. Kiedyś rosły tu leszczyny i było pięknie :-) Może moja też kiedyś wyrośnie wielka i piękna :-)


 Korzystając z łagodnej zimy udało mi się również , obok mojej ogrodniczej szopy, zrobić podniesioną rabatę przy stodole. Jest to niestety najbrzydsza część stodoły i niestety zaraz obok mojego warzywnika i w dodatku doskonale widoczna z nowego domu... Decyzja była prosta- na otynkowanie  brzydkiej ściany nie prędko będziemy mogli sobie pozwolić, więc do zamaskowania szkarady wykorzystamy  rośliny!
Nie widać tego na zdjęciach ale wzdłuż co drugiego pustaka w poziomie pociągnęłam druty przymocowane do muru kołkami rozporowymi. Jest to najtańszy i najbardziej niewidoczny sposób na poprowadzenie przy ścianie pnączy wymagających podpór. Pnączy jeszcze nie ma ale będą, jadą z eclematisa :-) I będą to jedyne kupione rośliny na tej rabacie. Resztę "zrobiłam" sobie sama :-) albo dostałam :-) Nieprawda... helleborusa też kupiłam...


Rosną tu już cisy, hortensje, porzeczka krwista i dereń biały o biało obrzeżonych liściach i kalina koralowa "Roseum". Porzeczka, dereń i kalina rozmnożona z odkładów poziomych. Rewelacyjna metoda!!!



 A pamiętacie sadzonki hortensji pobierane latem półtora roku temu?

Teraz wyglądają tak i są gotowe do przesadzenia na miejsce stałe! Trzeba tylko mocno je przyciąć przez co rozkrzewią się i bujnie zakwitną.


 

 Powoli zaczynam się urządzać w mojej "szopie". Na razie powstał regał ze skrzynek na różne ogrodowe przydasie.

 




A tak dla porównania tak tu było PRZED, ale już PO karczowaniu krzaków i dzikiego chmielu i pokrzyw... Zdjęć tak zupełnie PRZED jakoś nie zrobiłam :-)

Pozdrawiam bardzo mocna wszystkich moich wytrwałych podczytywaczy i dziękuję Wam za motywację!!!

niedziela, 15 marca 2015

Pisanki przedszkolaków


Po dość długiej przerwie mam wam dużo do pokazania, ale dziś zacznę od najnowszych tworków dzieci moich :-) Jajka styropianowe malują pasjami i hurtem już od jakiegoś czasu :-) Jakiś czas temu Witek znalazł chyba w WC albo Sielskim Życiu (nie pamiętam...) takie wianuszki na jaja i bardzo mu się spodobały. No i dziś z moją pomocą wymodziliśmy takie pseudo gniazdka na nasze artystyczne pisanki :-) Całość wylądowała na tarasie, bo Czesław postanowił przerobić "toto" po swojemu :-) a na tarasie jest bezpieczniej.


Na dziś tyle, ale już niedługo mam zamiar pokazać Wam jakich to prac wiosennych udało mi się dokonać tej zimy :-) A trochę się tego nazbierało :-)

poniedziałek, 16 lutego 2015

Łyżwy i patyki


 Wpadam tylko na chwilkę pokazać Wam co ostatnio porabiamy :-)  Walentynki spędzaliśmy w tym roku mało walentynkowo bo na pogrzebie, a dzieciaki zostały z dziadkami w domu. Podczas spaceru znaleźli na łąkach bardzo blisko domu zamarznięte rozlewisko. Teraz każdą wolną chwilę spędzamy na naszym prywatnym lodowisku i uczymy się jeździć :-) Najlepiej idzie Tacie, Mama (Ja) jeździła ostatnio jakieś 25 lat temu i teraz pooowoooli przypomina sobie tajniki łyżwiarstwa, a Witek dopiero się uczy... też powoli :-) Antek śmiga na butach i uczy się przewrotów :-) Niedługo nasze lodowisko pewnie zniknie, dlatego planujemy codzienne ćwiczenia :-) Uwierzycie, że w tym roku na wschodzie nie mieliśmy jeszcze porządnego śniegu i nie byliśmy ani razu na sankach???   Przynajmniej lód jest... jeszcze...


 I w odpowiedzi na dość częste pytania dotyczące plecionych płotów: płoty robię z leszczynowych patyków które wyglądają tak:




Można też wyplatać z wierzby, ale jak zauważyłam te leszczynowe są bardziej trwałe.  Robiłam też kawałek płotu z klonu i jesionu i mogę powiedzieć, że też nieźle wyglądają, za to wiąz nie nadaje się zupełnie bo już po jednym sezonie kora schodzi mu płatami i czarnieje od grzybów- wygląda po prostu okropnie! Jednym słowem- najlepsza jest leszczyna. W dodatku wycinając po kilka pędów z krzaków leszczyny pobudzamy ją do rośnięcia i ją odmładzamy. Dlatego nie jest to wcale niszczenie krzewów tylko ich odnawianie!

Na dziś to tyle...
Dziękuję wam wszystkim za odwiedziny i przesyłam wirtualne buziole :-)