niedziela, 27 października 2013

:-)

Dziś chciałam się tylko pochwalić, co teraz wcinamy :-)
Dodam, że z własnego ogródka!
Pozdrawiam!!!

piątek, 18 października 2013

Na ogrodowej i ogniste sumaki...

Na początku chciałabym Was dziś zaprosić do obejrzenia e-magazynu Na ogrodowej, gdzie między innymi można zobaczyć przepiękne, konkursowe fotografie ogrodowych plonów, cudne jesienne plenery  i mój ogród warzywny :-)

Zapraszam!

Tymczasem jeszcze kilka jesiennych zdjęć naszych Niemojek...
 Pewnie dzisiejszy wiatr strąci resztki kolorowych liści... ale póki co- sumak octowiec w roli głównej!




 A w ogrodzie już prawie wszystkie prace wykonane!  Nawet gdybym miała już do wiosny nic nie robić, to i tak byłoby dobrze:-) Mam jeszcze w planie przesadzić kilka krzewów i bylin, posadzić kilka drzew, przegotować miejsce dla malin, porobić pergole w warzywniku... oj dużo by się tego jeszcze nazbierało :-)
Zobaczymy na ile pozwoli pogoda!
 Przede wszystkim jednak czeka nas grabienie liści. Jak co roku będzie ich kilka przyczep... Palimy tylko liście z orzechów włoskich ponieważ za względu na dużą ilość garbników nie nadają się na kompost i liście z kasztanowców, żeby zabić larwy szrotówka kasztanowcowiaczka. Reszta liści wędruje na liściowy kompost :-)
***
Pytacie w komentarzach co to za krzew o różowych owockach- to trzmielina pospolita ( w zamglonym poście :-)), przez cały sezon niezbyt urodziwa, ale jesienią wprost powala swoimi kolorami!
A w poście ostatnim to rzeczywiście jest dziewanna. Dziewanny wysiewają się u nas same i co roku zachwycają nas swoją obecnością w coraz to nowych miejscach. Ta konkretnie wyrosła dość późno, i jeszcze nie zdążyła zakwitnąć :-)
Buziaki!
 

wtorek, 15 października 2013

Idzie zima...

Powoli nadchodzi czas kiedy, siłą rzeczy, tematyka mojego bloga z ogrodowej zmieni się na bardziej wnętrzarską... Zima zbliża się wielkimi krokami. Może w końcu będę miała chwilę na pokazanie co nowego w środku :-) Ale, póki co, jeszcze kilka ujęć "podwórkowych" :-)





Wierzcie mi, zupełnie nie mam czasu na napisanie nawet kilku słów... Mam nadzieję, że już niedługo nadrobię zaległości :-) Już za kilka dni kończymy zbierać jabłka i może wtedy będzie troszkę luźniej... Tymczasem dobrej nocy...

piątek, 11 października 2013

Co kryje się za mgłą...


Jak co rano wybrałam się z Antosiem na spacer, ale bardzo szybko wróciłam do domu po aparat... Zobaczcie jak u nas jest pięknie w traki byle jaki poranek...
Wszędzie mokro, buty przemoczyłam po kilku minutach, a jednak pięknie!
Zza mgły wyłoniła się wreszcie złota polska jesień!
Na zdjęciach widać przeważnie drogę dojazdową do naszego siedliska (Tylko dwa ostatnie to ogród za murem) 
Zapraszam więc na spacer :-)









wtorek, 8 października 2013

Dyniobranie!

Przyszedł mróz i zważył dyniom liście.. więc my zebraliśmy dynie i ważymy dyniowe pyszności :-).
Biorąc pod uwagę powierzchnię uprawy dyń w tym roku (jakieś 10 metrów kwadratowych...), to plony są całkowicie zadowalające :-) Niektóre z prezentowanych dyń to odmiany mi znane, jednak nie wszystkie... Nie wiem na przekład co to za dynie te największe, pomarańczowe i  płaskie.  Pomarańczowe, okrągłe z długą szypułką to też dla mnie zagadka... Jeśli ktoś z was rozpozna, to poproszę o info :-)

TRIMBLE

GREEN HUBBARD

???


KORONA CIERNIOWA

???

Młode patisony

???


Lunga di napoli- na pierwszym planie


TRIMBLE

SWEET DUMPLING

TURECKI TURBAN


TRIMBLE



Buziaki!!!

czwartek, 3 października 2013

Codzienność...


Sama już nie wiem co mam napisać... Dzieje się dużo... ale czy warto o tych "dziejach" wspominać?
Dzieci, przetwory, zbiory, porządki w ogrodzie, bałagan w domu, sprzątanie domu, dojenie, robienie serów, karmienie, pranie... i tak w kółko... Czy czas już zawsze będzie tak pędził??? Czy piękno otaczającej mnie przyrody już zawsze dostrzegała będę z półrocznym opóźnieniem oglądając... zdjęcia zimą??? Dopiero była wiosna, a teraz rano wszystko znów białe od przymrozku. Chyba przegapiłam kilka pór roku! :-) W tym tempie to za kilka dni będę babcią...i nawet nie zauważę kiedy...


Kolejny post z narzekaniem... Niedobrze... Postaram się już nie ględzić...

Wyrwałam pomidory... nawet wspaniałe Malinowe Smaczki nie dały rady miesięcznym opadom i ugięły się pod naporem grzyba... Wszystkie chore resztki palimy...takie kłęby dymu powstały, że ogród wyglądał jak we mgle :-)


Powoli przygotowuję się do przyszłego sezonu. Na pustych rabatach rozkładam komposto-obornik (składuję resztki ogrodowe i obornik w jednym miejscu i powstaje mi z tego super mieszanina!). Posadziłam szparagi, posadzę truskawki (zastanawiam się jeszcze nad doborem odmian), drzewka owocowe posadzę na wiosnę, bo nauczona doświadczeniem wiem, że sadząc je jesienią jest niemal pewne, że zmarzną... Tym bardziej, ze zimę stulecia zapowiadają... W planie mam jeszcze przesadzenie bylin zza muru... Tamta część ogrodu chyba już na zawsze zostanie opuszczona. Już nawet po orzechy nie chodzimy, bo populacja wiewiór tak nam się powiększyła, że żal je objadać :-) Hmm... jak widzicie to nie ONE nas objadają, tylko MY je... Zastanawiające ;-)
Wkurzam się, bo coraz trudniej znaleźć mi czas na to wszystko! (Tego posta piszę już trzeci dzień...) Wiem, że już niedługo będzie lepiej, w końcu już raz przez to przechodziłam z Witkiem! Ale zanim to lepiej nadejdzie, będzie jeszcze gorzej... W każdym razie dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa- za dodawanie otuchy, za pocieszanie, i za uznanie tego co robię :-). Postaram się tu jednak bywać, choć łatwe to nie będzie...



czwartek, 19 września 2013

Ciągle pada... a ja nie mam czasu...

 I tak, po dłuuugiej porze suchej, nastał czas dżdżu nieustającego... Leje się z nieba już od dwóch tygodni, raz mniej, raz bardziej... Dzieci zakatarzone, pracownicy chodzą do jabłek jak im się chce (bo w deszcz to im się nie chce...) A jabłka nie poczekają... zebrać je trzeba...
Zapowiada się kolejna pracująca niedziela.
Mimo deszczu nie siedzimy w domu w nadmiarze (stąd wynika zapewne zakatarzenie dzieci... i z ząbkowania...) i jak tylko się da wychodzimy, albo pomóc w zbiorach, albo coś zrobić w ogrodzie, albo po prostu zwiać z domu, bo nuda... I tak z tej nudy ;-) właśnie powstał ostatni (prowizoryczny) bukiet z kosmosów, które już wylądowały na kompoście i tylko ta garstka się uchowała. Wstawiłam je do konewki "na chwilę" i tak już stoją 4 dni... Na nic czasu nie ma, nawet na zaniesienie kwiatów do domu ;-)


 Żarty żartami, ale naprawdę zarobiona jestem ostatnio... Antoś z rozkosznego bobaska, który prawie na wszystko mamie pozwalał, zmienił się w potwora!!! Wszędzie go pełno, bałagan okrutny, z szafek wywala, zabawki go nie interesują- tylko zniszczenia. Ugotowanie obiadu przy tym dziecku graniczy z cudem!!! Nie mówiąc już o sprzątaniu. Jedynie na zrobienie obrządku mi pozwala, bo lubi się przyglądać... Ale wózek to wróg. On nie lubi być ubezwłasnowolniony pasami... Biegać chce i demolować... Podmieniec normalnie ;-) I żeby jeszcze przynajmniej spał... ale on nie musi... A jak on nie śpi- to ja też nie... Horror...
Dlatego mniej mnie będzie teraz w sieci... Z czegoś muszę zrezygnować, bo nie daję rady... Czasem pewnie wpadnę, wrzucę kilka fotek, może coś tam nawet skrobnę od czasu do czasu, ale póki dziecię moje nie wyrośnie nieco... cóż, takie życie...
Może zimą będzie lżej... Odpadną mi obowiązki w ogrodzie, koza przestanie mleko dawać, Antek może się uspokoi... może spać zacznie...Ale z drugiej strony pszczoły trzeba będzie dłubać i rurki im szykować...
Z jednej strony, to ja niby nie muszę robić tego wszystkiego (zwierzęta, ogród, przetwory na zimę, pszczoły) na upartego to nawet sprzątać niby nie muszę, no bo co się stanie jak nie sprzątnę??? No nic!!! No, ale ja MUSZĘ, bo jakbym tego nie robiła, to bym zwariowała :-) Przymus jakiś wewnętrzny mam i już. I nawet jak czasem narzekam, to nie dlatego, że ja nie chcę tego robić. Tylko raczej na czas nierozciągliwy narzekam... I nawet jakby maja doba trwała o 10 godzin dłużej, to pewnie znalazłabym sobie coś jeszcze do roboty, bo usiąść spokojnie nie umiem.
A na zakończenie dziś poczyniony wianek z róży. Nie ukrywam, że zainspirowałam się wiankiem Jolandy :-) I dziś na spacerze z Potworem nazbierałam gałązek z owocami dzikiej róży i uwiłam sobie też taki :-) Bo już zatęskniłam za rękoczynami twórczymi... Teraz Antonio śpi... cud! Ale zaraz trzeba po Wiciachę jechać do przedszkola. Zmykam już dlatego... Do zobaczenia, mam nadzieję, że szybciej niż sobie czarno wróżę...