czwartek, 7 lutego 2013

Pieskie życie...


Długo się zbierałam z napisaniem tego posta... Długo, bo wciąż czekałam, że nie będzie to konieczne... Ale już chyba nie ma co czekać...



 Będzie to wpis KU PAMIĘCI... Ku pamięci mojego psa Momaka, którego już najprawdopodobniej nie zobaczę... Momak zginął ponad tydzień temu.  Ludzie we wsi gadają, że wpadł we wnyki....
Nigdy nie znikał na tak długo, nawet gdy w okolicy suka miała cieczkę- wpadał do domu przynajmniej raz na dobę sprawdzić co się u nas dzieje. Powoli oswajam się z myślą, że straciłam mojego przyjaciela. Takie to pieskie życie... Jak nie wpadnie pod samochód, to go ludzie i tak dorwą. Jak nie myśliwy to kłusownik... Witek bardzo to przeżywa. Jest bardzo wrażliwym dzieckiem- płacze na prawie każdej bajce, ze wzruszenia... A może ja mu złe bajki puszczam?

Saba ze swym przychówkiem
  Momak był jednym z pięciu szczeniąt suki Saby należącej do moich teściów. Jako psiak najsłabszy z miotu miał nie przeżyć. Ale byliśmy sobie pisani i przeżył. I został już ze mną. Pies o dziwnym usposobieniu... Już jako szczenię nie lubił kontaktu z ludźmi. Kiedy inne psiaki łasiły się do obcych, on pozostawał nieufny. I tak mu zostało! Doskonały pies stróżujący! Nikt nie przeszedł obok niego bez echa, ale nigdy nikogo nie ugryzł- zawsze tylko straszył :-)

 

Doskonały towarzysz wszystkich spacerów :-) Olaf zawsze żartował, że gdy bierze go na ryby, to zawsze znajdzie miejscówkę nad rzeką, bo Momak przepłoszy konkurencję :-) Wielki basior obszczekiwał każdego obcego...

 

    Trochę go zaniedbaliśmy po narodzinach dzieci i nie poświęcaliśmy mu już tyle czasu co wcześniej. Ale i tak myślę, że jego pieskie życie nie było takie złe :-)
Był czas, że trochę broił. Jednej nocy pozbawił mnie całego stada zielononóżek... Ale w końcu się nauczył, że kury są nietykalne :-)
Tak na prawdę nie zaakceptował do końca nikogo poza mną. Był karny i posłuszny, ale tylko dla mnie! Nikomu obcemu nie pozwalał się do mnie zbliżyć. Później "bronił" także Witka- traktując go prawdopodobnie jako cząstkę mnie. Nigdy nie bałam się chodzić sama po lesie w jego obecności!
Ale też nigdy nie rozumiałam, jak można się bać takiego  przystojniaka?

 

 A teraz go już prawdopodobnie nie ma... Może jestem naiwna, ale wciąż mam jeszcze nadzieję, że to jednak nie on na te wnyki się złapał.

 

33 komentarze:

  1. Ech, kiepska sprawa ... :-( Życzę Wam, aby jutro wrócił! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już lepiej byłoby wiedzieć, co z nim, takie czekanie jest okropne. Ale może rzeczywiście poszedł gdzieś dalej na panny i wróci..

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem jest jeszcze spora szansa, że pies wróci, tydzień to relatywnie krótki okres.

    U nas w domu męczymy i cieszymy się zarazem już czwarty tydzień po powrocie psa którego nie było dokładnie przez 8 miesięcy.
    W tym samym czasie gdy zaginęła nasza Daisy u znajomych we wsi zaginął kundelek który wrócił po trzech tygodniach.

    Kilka lat temu mieliśmy sytuację gdy pod nieobecność moich rodziców opiekowaliśmy się ich pieskiem. Pech chciał, że piesek zaginął ale dzięki rozwieszonym w okolicy ogłoszeniom odnaleźliśmy go na trzeci dzień.

    Polecam abyście o fakcie zaginięcia psa powiadomili mailem i telefonicznie okoliczne straże miejskie i leśne, wiem z doświadczenia, że są chętni do współpracy.
    Warto też rozwiesić ogłoszenia w okolicy, podejrzewam, że na pewno to robiliście. Chcę tylko podpowiedzieć, że dobrze jest rozwiesić ogłoszenia w okolicznych szkołach - to działa bo sprawdziliśmy. Dobrze jest aby zamieścić ogłoszenie ze zdjęciem, najlepiej aby na zdjęciu był widoczny pies w towarzystwie dorosłej osoby ponieważ to pomaga określić "rozmiar" psa.


    Zawsze jest nadzieja.
    Pozdrawiam i szczerze życzę aby pies się odnalazł,
    Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszająca historia już od samych jego narodzin... Tak to jest z tymi naszymi zwierzętami-przyjaciółmi... Człowiek bardzo się do nich przywiązuje, a prędzej czy później nadchodzą takie smutne chwile :( Jeden z moich psów, z którym dorastałam jako dziecko też któregoś razu wybył pobiegać, i niestety, więcej go nie zobaczyliśmy. Zawsze warto mieć nadzieję, trzymam kciuki, aby historia jednak zatoczyła szczęśliwie koło ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miejmy nadzieję, że wróci! Przypomina mojego ukochanego psa z dzieciństwa, którego... zastrzelili kłusownicy:-(((

    OdpowiedzUsuń
  6. Miejcie nadzieję, że piesek wróci. pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Może wróci... różnie bywa, niekiedy potrafią odejść daleko...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przykro mi bardzo, że Wasz Psijaciel zaginął. Ja swoich pilnuję jak oka w głowie. Nie biegają same poza ogrodzeniem, a Niuś na spacery wychodzi tylko na długiej lince. Mila nie musi, bo reaguje na każde zawołanie i się nie oddala. Pies jest tylko psem i czasami jego rozumek kurczy się do wielkości ziarnka grochu. To ja muszę być za niego odpowiedzialna i muszę myśleć, żeby nie stała mu się krzywda.
    Trzymam kciuki, żeby jednak wrócił. Z całej siły.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż mi krew zawrzała bo z tymi kłusownikami same problemy, szkoda psa może się znajdzie jeszcze. Pamiętam z dzieciństwa jak nasz pies zginął wrócił po 6 miesiącach na szyi miał rany ktoś trzymał go na łańcuchu może i wasz wróci. Miej nadzieje. Dlatego walczę z kłusownikami tak bardzo wyszukuję wnyki i zabieram linki ścigam by nie tylko psy czy koty się w nie łapały ale przede wszystkim dzikie zwierzęta których tu praktycznie już nie ma. Ludzie nic nie docenią i nie myślą bo przecież człowiek czy dziecko takie wnyki mogą wejść. Ostatnio na moim ugorze Tomek jeździł kładem i prawie spadł z kłada bo mu koło we wnyki wpadły, zrobiliśmy sobie mały mostek przez rzeczkę by przechodzić na pole to ktoś dosłownie go połamał ze złości ze i tam wnyki pościągaliśmy. Mimo, że się mszczą ja nie poprzestanę bo wiem kto to jest tylko prawo jest lewe w tej kwestii. Trzymam kciuki za waszą psinę ale czasem nadzieja nie pomaga.....

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchaj może sprawa nie jest tak beznadziejna. Może wróci po miłosnych wycieczkach. U nas też koty zaczęły dość wcześnie amory choć do marca daleko.
    Więc i może Twój przyjaciel wróci. Życzę Ci tego z całego serca.
    Dana

    OdpowiedzUsuń
  11. ... najgorsza jest... niewiedza

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku ...cudny jest. a ta historia jest pełna ciepła i miłości... trzymam kciuki, aby wrócił:*** widać po oczach, że dobry z niego piesek.
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Smutne...taki cuodwny przyjaciel. Może jednak jest jeszcze szansa, może jednak wróci... To niesamowite jak potrafimy przywiązać się do zwierząt i jak odwzajemniają naszą miłość :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna historia. Ta niewiedza jest okropna... Wierzę, że Momak powróci.
    Mój pies odnalazł się po prawie 9-ciu dobach. To było dwa lata temu w marcu.
    Miał wtedy 5 miesięcy i z pewnością nie była to miłosna ucieczka.
    Szukaliśmy go całym miastem i poprzez internet. Ogłoszenia nie dały żadnego odzewu, ale wujek zauważył go w centrum miasta, jak sobie wesoło biegał.
    Na ósmą dobę straciłam już nadzieję, a na dziewiątą dobę rano się odnalazł.
    Życzę tobie tego samego z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przykro mi...ale łączę się w Nadziei że Przyjaciel wróci:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj przykro mi. Może jeszcze wróci. Fajny taki pies, nieufny do obcych, nasza niestety łasi się do wszystkich, no ale może z wiekiem jej przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo smutny post :(

    Ja tez mieszkam na wsi i widze jak psy biegają sobie ot tak puszczone samopas, a przecież nie tylko we wnyki mogą wpaść, mogą wopaść pod samochód, pod buta jakiegoś wieśniaka, nażreć się trutki. Pies powinien być za ogrodzeniem i na spacer wychoidzic na smyczy , ot takie moje zdanie. Ja tak robię. A psa wykastrowałam i nie lata za suką , suczkę wysterylizawałam i do niej też żaden kawaler nie przybiega.

    Mam nadzieję, że Twój Przyjaciel wróci .

    OdpowiedzUsuń
  18. szkoda by było ,ale zawsze trzeba mieć nadzieję ...
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy tak czytałam, to jakbym- z charakteru- widziała swojego, nieżyjącego już psa Groszka. Nieodżałowany...
    Niestety, jeśli psa nie ma się pod kontrolą, a przynajmniej w zamykanej posesji- wszystko może się zdarzyć. Kłusownicze wnyki, myśliwi strzelający do luzem biegających psów, auta...
    Mam nadzieję, że jednak się odnajdzie...Jak np. sunia kolegi z Jedlisk...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dawno do Ciebie nie zaglądałam, wchodzę a tu takie smutne informacje. Szukaliście go w lesie? kurcze jak by wpadł we wnyki to okropna-długa śmierć-nawet nie chcę o tym myśleć.Mój pies też sobie czasem zmyka na panienki,2x w roku, ale zawsze wraca. Najdłużej go nie było z 1,5 godziny to myślałam ze osiwieje..

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziewczyny! Ja wiem, że pies powinien byc zamknięty za ogrodzeniem... U nas jednak nie jest to możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze nie mamy ogrodzenia. Trudno byłoby ogrodzić tak duże gospodarstwo przez środek którego dodatkowo przebiega droga gminna. Nie ma u nas takiego typowego "podwórka". Budynki rozrzucone są na dużej przestrzeni, na kilku działkach. Grodzenie tego raczej jest niemożliwe. jak już wspomniałam Momak był psem stróżującym. Jaki sens jest mieć psa stróżującego zamkniętego w kojcu??? Zamkniemy do koło stodoły, to nam chłodnie okradną...zamkniemy koło chłodni, to okradną dom... Itd. Zresztą- nie uznaje zamykania zwierząt! Po prostu- nie mieści mi sie to w głowie.

    Olaf podejrzewa, że to jacyś złodzieje go załatwili, a teraz powinniśmy się spodziewać kradzieży... Chce kupić nowego psa... Ale ja jeszcze nie chcę...

    OdpowiedzUsuń
  22. wspaniały pies o pięknym imieniu :) naprawdę szkoda by było by zginął w tak głupi i drastyczny sposób ;/ a może ktoś go złapał i przetrzymuje?? nie trać nadziei, ta umiera ostatnia :)
    kciuki zaciśnięte!

    OdpowiedzUsuń
  23. Porozwieszałas ogłoszenia? zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy? może jechała jakaś wolontariuszka i psa zawinęła do schroniska bo myślała ze to bezdomny?? też tak może być....

    OdpowiedzUsuń
  24. Trzymam kciuki żeby się odnalazł! Może się zapędził gdzieś dalej od domu i szuka drogi powrotnej? Porozwieszajcie ogłoszenia może ktoś go widział lub zabrał do siebie myśląc, że bezpański. A z innej beczki - zamówiłam naszym psom na allegro takie nieśmiertelniki z imieniem i naszym numerem telefonu, może warto byłoby na przyszłość pomyśleć o czymś takim, w końcu jest masa ludzi, którzy widząc błąkającego się psa będzie chciała mu pomóc. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie tracie nadzieji, nasza suka kiedyś zniknęła i mieszkała u innej rodziny, która ją przygarnęła ponad miesiąc, ale mój tata ją odnalazł i wróciła do nas jeszcze na długie lata.

    OdpowiedzUsuń
  26. Niewiedza jest najgorsza ....
    trzymam kciuki, żeby się odnalazł

    OdpowiedzUsuń
  27. To smutna historia. Rozumiem co czujesz,bo też kocham swoje psy. Niemniej przełam się i kup psa choćby właśnie ze względów bezpieczeństwa. Nic nie zastąpi przyjaciela ale możesz zyskać inną przyjaźń. Jeden z moich psów jest ze schroniska ( to czarna sunia na moim blogu) jest świetnym stróżem. Mam ją od 6 lat. Moje gospodarstwo jest również ogrodzone w części, trudno żebym ogrodziła kilka hektarów przylegającego pola. Poza tym psy nawet i ogrodzenie potrafią sforsować. Niektóre mają naturę wiecznych włóczęgów i nic nie można na to poradzić. Życzę,z całego serca, żeby Twój przyjaciel się odnalazł.Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak mi przykro ,wiem co to znaczy stracić przyjaciela.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  29. Każdy chyba ma swojego Momaka (niekoniecznie psiaka), któremu kiedyś oddał cząstkę serca.Duszę kciuki, żeby to jeszcze nie był koniec opowieści o Waszej przyjaźni.Ściskam Bubiso.

    OdpowiedzUsuń
  30. Przeżyłam coś podobnego kiedy mój wyżełek suczka o imieniu Asta nigdy nie wróciła do domu.Była wielka rozpacz i długo wypatrywałam jej podświadomie do tej pory nie mogę zrozumieć co się stało?Czemu przepadła bez śladu?Pozdrawiam i życzę żeby pies się odnalazł

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo smutna historia, jednak trzeba mieć nadzieję, że wróci. Cuda się zdarzają, najczęściej wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. Miałam taką sytuację z malutkim kotkiem. Byłam pewna, że już nie wróci, że coś mu się stało. A jednak nagle późnym wieczorem się pojawił. Był gdzieś zamknięty widocznie i nie mógł wyjść. Jak na takiego maluszka to bardzo długo go nie było, prawie dwa dni. Miejmy nadzieję, że to nie koniec Twojej historii, że Momak również wróci. Nie wolno się poddawać a o drugim piesku można pomyśleć, synkowi to dobrze zrobi, odciągnie smutne myśli. Życzę wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń