sobota, 6 października 2012

Astry- królowie jesieni i moje "pozyskiwanie"...


Po prostu je uwielbiam!!!  Są to jedne z ostatnich kwiatów w naszych ogrodach. Kwitną do pierwszych mrozów, wyglądają przepięknie pokryte szronem, na tle żółknących liści innych roślin...
Mam ich w ogrodzie sporą kolekcję :-) biorąc pod uwagę, że nie kupiłam ani jednego egzemplarza :-) ( Ich niewątpliwą zaletą jest bardzo łatwe rozmnażanie- wystarczy delikatnie wyrwać z ziemi gałązkę, tak aby zachował się choć jeden korzonek, przyciąć ją i wsadzić do ziemi- na wiosnę na pewno nam wyrośnie dorodny asterek :-)) Wszystkie moje okazy pochodzą z takiego właśnie źródła :-)  Każdy kto mnie zna, wie, że straszny ze mnie włóczykij, pociągają mnie miejscowe ruderki, opuszczone ogrody (w których zawsze znajdę coś dla siebie...) a moim nieodłącznym atrybutem jest sekator i łopatka :-)
Niektórzy członkowie rodziny mają mi to za złe, wstydząc się za mnie, zupełnie nie wiem dlaczego ;-) Jednak najmłodszy- Witek odziedziczył chyba po mnie pociąg do eksploracji i czasem muszę powstrzymywać jego zapędy, bo ma skubaniec ochotę łazić ze mną po opuszczonych domostwach, a nie jest to najlepsze miejsce dla 3-latka... Do czego zmierzam... Sama nie wiem... Chyba chciałam Wam zdradzić sposób na "pozyskiwanie" roślin do ogrodu przy do minimum ograniczonym wkładzie finansowym... Z każdego spaceru można coś przytachać. Nie będzie przesadą gdy Wam napiszę, że większość naszych roślin pochodzi właśnie z takich źródeł.
 Pamiętam jak kilka lat temu, w Warszawie zlikwidowano ogródki działkowe na Kole pod budowę przyszłej autostrady... I pamiętam jak razem z moją mamą jeździłyśmy tramwajem uzbrojone w szpadle "pozyskiwać" opuszczone roślinne skarby... Nie lada był to widok dla innych podróżnych :-) Od razu chciałam Wam powiedzieć, że bynajmniej nie uważam tego za kradzież, czy coś niemoralnego! Raczej za próbę ratunku... utwierdziłam się w tym przekonaniu po jakimś czasie gdy ogródków już nie było tylko buldożery i inne ciężkie sprzęty budowlane...a po roślinach ani śladu... Żałowałam wtedy, że nie zabrałam więcej...
To była wczesna wiosna... Wszystkie moje paprocie pochodzą stamtąd, i ogrom roślin cebulowych- jak szafirki, scille, krokusy i przebiśniegi... Warto było :-)
Astry zbierałam to tu, to tam. Przynosiłam po niewielkiej sadzonce, a one pięknie mi się rozrastały.

Od kilku lat znam miejscówkę gdzie można "pozyskać" lilie złotogłowy (uspokajam- nie z naturalnego siedliska!). Gdy je znalazłam w pobliżu pewnego domostwa, po którym zostały tylko fundamenty- nie miałam ze sobą łopatki... Ale to nic, pamiętam dokładnie gdzie to było i kiedyś na pewno trafią do mojego ogrodu :-)
Ciekawa jestem jak mnie dziś skomentujecie :-) Powiem wam, że do roślin własnoręcznie zdobytych człowiek ma potem zupełnie inny stosunek! Ja pamiętam każdą jedną okoliczność, w której stałam się posiadaczką konkretnej rośliny! Najfajniej wspominam praktyki na byliniarni  SGGW skąd prawie codziennie wracałam autobusem do domu (mieszkałam wtedy w Warszawie) z reklamówką po brzegi wypełnioną sadzonkami :-) To były czasy...


Nie trzeba mieć wcale góry pieniędzy żeby mieć fajny i ciekawy ogród! Poza zbieractwem sama dużo roślin rozmnażam, wysiewam, wymieniam się sadzonkami i dzięki temu nie muszę ich kupować! Często "podkradam" innym nasionka "zza parkana" :-) I mam potem radochę jak mi coś z nich wyrośnie :-)
I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś, bo jeszcze coś za dużo wygadam i przestaniecie do mnie zaglądać ;-)
Pa, pa całusy sto dwa!!!



23 komentarze:

  1. Piękne astry. Też je bardzo lubię.
    A pozyskiwanie roślin z opuszczonych działek uważam za proceder nader zacny;-)))
    Przecież tam gdzie zostały, skazane były by na zagładę.
    Uwielbiam buszowanie po opuszczonych ogródkach działkowych i wszelkiego rodzaju nieużytkach, gdzie ciekawych roślin nabyć metodą zbieractwa można sporo.
    A dreszczyk emocji, który towarzyszy takim polowaniom, gdy uda się coś zdobyć - bezcenny!
    Buziaki przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne te astry też je kocham...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed chwilką też wkleiłam zdjęcie fioletowych asterków z mojego ogrodu i podzielam twoje uwielbienie dla nich. Znam te twoją pasję pozyskiwania sadzonek, to takie małe uzależnienie, w każdym ogrodzie widzę coś dla siebie, spenetrowałam już ogrody całej mojej rodzinki i nie tylko. Zresztą chętnie także dzielę się moimi roślinkami. Z resztą te "kradzione" roślinki rosną najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba najlepszym komentarzem są te zdjęcia, kwiaty odwdzięczają Ci się za "ratunek" rosnąc tak pięknie:):). A podkradanie roślinek to dla ogrodników normalka jak mawia moja babcia podwędzone komuś zaszczepki nawet za cichym właściciela pozwoleniem rosną ponoć lepiej niż otrzymane w prezencie:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Marcinki.Jak na razie mam tylko ciemny fiolet i krzak białych.Śliczne są,najdłużej cieszą oko:)A jaka to roślina miododajna....

    OdpowiedzUsuń
  6. Robię dokładnie tak samo. Wystarczy dobrze się rozglądać, po poboczach, rowach i mniej uczęszczanych drogach. Często ludzie wywożą śmieci, a w mnich resztki z ogrodu, dlatego, mam: piwonię z drogi w lesie, szafirki z rowu przydrożnego, perukowca (odnóżkę) z opuszczonej działki, i kilku jeszcze innych:)
    Życzę miłych łowów:)

    OdpowiedzUsuń

  7. Ja astry również bardzo lubię. Ale masz ładną kolekcję :)

    Bubiso, wianek, który przedstawiłaś w poście zatytułowanym "Tradycyjna jesień" jest po prostu zachwycający. Coś cudnego!

    Buziaki

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się, że takie "pozyskiwanie" to ratunek dla roślinek. I tego się trzymaj:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham astry - też mam u siebie dość dużo kolorów, ale niestety nie mam możliwości takiego "pozyskiwania" roślinek.Pozostaje mi mama i czasem wymiana sąsiedzka.No i duuuużo rozmnażam :D Aż do przesady, poza tym przyjmuję każdą nadwyżkę. Później zastanawiam się, gdzie to posadzić ;)
    Ps. Te różowe są bardzo ładne.
    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas te asterki to Marcinki, a twój proceder jak najbardziej popieram, zresztą bardzo często na wsi ludzie po prostu dzielą się swoimi zbiorami, co jest niezwykle miłe. Wieś ma mnóstwo zalet, a rodzinna atmosfera jest jedną z nich. No nic, uciekam na grzyby, to też pozyskiwanie :P... (ja też ze wsi :P)

    OdpowiedzUsuń
  11. Popieram akcję ratunkową! Nam też się to zdarza:-))) Astrów w ogrodzie mamy mało. W zasadzie tylko marcinki, ale patrząc na Twoje zdjęcia - coś czuję, że to się zmieni:-)))
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też popieram akcję ratunkową:)Piękne astry -ulubione kwiaty mojej ś.p. mamy ,więc mam do nich sentyment.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście popieram w pełni....))))Uwielbiam kwiaty - przyrodę. Pozdrawiam cieplutko pa...

    OdpowiedzUsuń
  14. ja tam też jeżdżę na wycieczki z łopatką ... hihi
    miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  15. Pięknie!Patrzę sobie na te kwiaty i patrzę ,bo za oknem szaro i leje jak z cebra:(

    OdpowiedzUsuń
  16. Śliczne ! okazałe okazy i nie mam nic przeciwko takiej metodzie pozyskiwanie nowych sadzonek ;)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  17. Ha, ha,ha! Przyznaję, większość krzewów w moim ogrodzie zdobyłam metodą ,,skubania". Otóż metoda ta polega na uszczykiwaniu (potajemnym!!)kawałków gałązek z piętką w szkółkach i wśród znajomych i nieznajomych. Metodę tę stosuję wszędzie, gdzie się da. Uskubane gałązki ukorzeniają się pod folią ok. 2 lat.W ten sposób mam różne iglaki, tawuły, krzewuszki, pęcherznice.Oj, chyba źle postępuję:).

    OdpowiedzUsuń
  18. I ja popieram ten proceder. Zresztą go stosuję. Astrów nie mam aktualnie, ale ponieważ mój ogród mocno się postarzał ostatnimi czasy... muszę w następnym roku się za niego zabrać to pewnie będę odwiedzać znajomych i uroczyska.
    Fakt, że pewnego razu przesadziłam sobie jakąś roślinę bo mi się jej listki spodobały... a ona niewdzięczna zaanektowała mój ogród, rozrasta się jak perz.

    OdpowiedzUsuń
  19. hihihi zupelnie jakbym czytala o mojej mamie:) ale raz jej to nie uszlo na sucho i stroz w pewnym parku zauwazyl. takze uwazajcie dziewczyny;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Astry przepiękne - chyba wpadnę do Ciebie kiedyś na kawkę z małą łopateczką i reklamówką haha. Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ależ to recykling w czystej postaci :) przecież nie przelatujesz obcemu ludziowi przed ogród z łopata i nie wyrywasz spod serca z trudem wyhodowanych drogocennych roślin... ja sama sobie w brodę pluje, ze się wsydziłąm tak przelecie przez likwidowane ogródki działkowe mające z lekka 60 lat pod nową drogę... ilez tam starych odmian krzewów owocowych i drzewek było i wszystko pod spychacze poszło :(

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też wiele roślin pozyskuje w ten sposób. Po co mają się marnować ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dołączam do grona podkradaczy nasionek, temu po prostu nie da się oprzeć. Niska szkodliwość czynu a wielkie szczęście z wyrośniętej roślinki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń