Sama już nie wiem co mam napisać... Dzieje się dużo... ale czy warto o tych "dziejach" wspominać?
Dzieci, przetwory, zbiory, porządki w ogrodzie, bałagan w domu, sprzątanie domu, dojenie, robienie serów, karmienie, pranie... i tak w kółko... Czy czas już zawsze będzie tak pędził??? Czy piękno otaczającej mnie przyrody już zawsze dostrzegała będę z półrocznym opóźnieniem oglądając... zdjęcia zimą??? Dopiero była wiosna, a teraz rano wszystko znów białe od przymrozku. Chyba przegapiłam kilka pór roku! :-) W tym tempie to za kilka dni będę babcią...i nawet nie zauważę kiedy...
Kolejny post z narzekaniem... Niedobrze... Postaram się już nie ględzić...
Wyrwałam pomidory... nawet wspaniałe Malinowe Smaczki nie dały rady miesięcznym opadom i ugięły się pod naporem grzyba... Wszystkie chore resztki palimy...takie kłęby dymu powstały, że ogród wyglądał jak we mgle :-)
Powoli przygotowuję się do przyszłego sezonu. Na pustych rabatach rozkładam komposto-obornik (składuję resztki ogrodowe i obornik w jednym miejscu i powstaje mi z tego super mieszanina!). Posadziłam szparagi, posadzę truskawki (zastanawiam się jeszcze nad doborem odmian), drzewka owocowe posadzę na wiosnę, bo nauczona doświadczeniem wiem, że sadząc je jesienią jest niemal pewne, że zmarzną... Tym bardziej, ze zimę stulecia zapowiadają... W planie mam jeszcze przesadzenie bylin zza muru... Tamta część ogrodu chyba już na zawsze zostanie opuszczona. Już nawet po orzechy nie chodzimy, bo populacja wiewiór tak nam się powiększyła, że żal je objadać :-) Hmm... jak widzicie to nie ONE nas objadają, tylko MY je... Zastanawiające ;-)
Wkurzam się, bo coraz trudniej znaleźć mi czas na to wszystko! (Tego posta piszę już trzeci dzień...) Wiem, że już niedługo będzie lepiej, w końcu już raz przez to przechodziłam z Witkiem! Ale zanim to lepiej nadejdzie, będzie jeszcze gorzej... W każdym razie dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa- za dodawanie otuchy, za pocieszanie, i za uznanie tego co robię :-). Postaram się tu jednak bywać, choć łatwe to nie będzie...