W poniedziałek dowiedziałam się, że dziś jest w przedszkolu bal przebierańców. (Jak zwykle dowiaduję się o takich sprawach ostatnia, albo po fakcie, bo moje chłopaki zapominają mi powiedzieć...)
Wszystko fajnie, tylko przebrania nie ma... W mieście to może nie problem, trzeba tylko wyskoczyć do sklepu i kupić... Ale na wsi to trzeba trochę pogłówkować, bo o gotowe rozwiązania trudniej...
Powyciągałam z zakamarów wszelkie potrzebne i niepotrzebne szmatki, koraliki, sznureczki i wyszło mi, że Witek zostanie INDIANINEM. W kurniku zaopatrzyłam się w pióra i zabraliśmy się z Antkiem i Kotem do pracy. Zwłaszcza kotu bardzo zależało, żebym przyszyła go do stroju razem z piórami...
A oto efekty naszej wczorajszej pracy:
Kamizelka jest skórzana , kto z Was miał już ze skórą do czynienia wie, że to niewdzięczny temat... Ja do zszycia wykorzystałam ... wkrętarkę :-) Ponawiercałam otwory w miejscu przyszłego szwu, a potem poszło już łatwo :-)
Swoją drogą to dziwna pora na bal przebierańców...
Pozdrawiam!!!