Był sobie sad, nasz najstarszy... Wyrok zapadł już kilka lat temu, ale jak to bywa z wyrokami, został odroczony... i to trzy razy. Ale w końcu nadeszła ta chwila i sad powoli zamienia się we wspomnienie po sadzie...
Uwielbiam stare, przydomowe sady owocowe. Piękne kostropate jabłonie o parasolowatym pokroju, małe, parszywe jabłuszka i to, że zazwyczaj kwitną co drugi rok ;-)
Naprawdę je uwielbiam i po cichu marzę o posiadaniu takiego sadku ... Cóż, marzenia marzeniami, a tu kolejny stary sad poszedł pod topór...
Spytacie: jak to, o co chodzi???
A chodzi o to, że z racji wykonywanego zawodu, profesji czy jak to tam nazwać, najzwyczajniej w świecie jest to niemożliwe. Stare sady, jakkolwiek niezaprzeczalnie piękne, to jednak są też wylęgarnią szkodników i chorób. Jako sadownicy utrzymujący się wyłącznie z tego co nam nasze jabłonki "urodzą" nie możemy pozostawić nawet tych kilku starych "ekologicznych" jabłonek, ponieważ stałyby się wylęgarnią smoków :-) Początkowo chciałam zostawić kilka jabłonek i pozwolić im "zdziczeć", ogrodzić i wpuścić tu zwierzęta... Niestety Idared (odmiana jabłoni którą własnie karczujemy) jest bardzo podatna na parcha jabłoni i niechroniona stałaby się poważnym zagrożeniem dla reszty produkcji...
Z tego samego powodu nie mogę i nie będę miała w ogrodzie uwielbianych przeze mnie głogów, które mogą stać się źródłem najgroźniejszej sadowniczej choroby- zarazy ogniowej.
Cóż... Jakoś muszę z tym żyć;-)
Jedno jest pewne- sadu już w tym miejscu nie będzie. Po zaoraniu i wyrównaniu terenu, posiejemy tu łąkę. W przyszłości założymy ogród, taki trochę dziki i naturalistyczny, z kępami drzew i krzewów. Bez jakichś wydumanych roślin, taki nasz- swojski, wiejski :-)
A w warzywniku?
Sałaty w mini tunelu radzą sobie doskonale i pierwsze mrozy nic im nie zrobiły!
W piecu palimy drzewem jabłoniowym, więc popiół mogę śmiało wykorzystywać w ogrodzie. Jest doskonałym źródłem mikro i makro elementów i podobno nawet ogranicza występowanie szkodników glebowych. Mam w ogrodzie poważny problem ze śmietkami więc po przyszłym sezonie będę mogła zweryfikować pogląd na działanie popiołu na tego szkodnika :-) W sumie to nie wiem co w tym popiele miałoby tym śmietkom szkodzić, ale "baby na wsi gadają...", że popiół pomaga... to spróbujemy...
W ogrodzie, jak w każdym żywym organizmie, czasem powstają jakieś szkody...
W tym roku pogoda była bardzo dziwna... Ogromna ilość opadów bardzo rozmiękczyła glebę, co stało się bezpośrednią przyczyną wielu wykrotów. Przewróciło nam się w tym sezonie w sumie 0,5 ha sadu, i ... sumaki pod domem... Stratę sadu (przewrócone i połamane drzewa trzeba było usunąć) już przebolałam, ale sumaki to nowy temat i jeszcze świeży... Trzeba będzie je usunąć, bo mają naderwane korzenie i opierają się jedynie na następnych sumakach... A nie chcemy efektu domina -mieliśmy go już w sadzie...
Jutro początek kolejnego tygodnia. Kolejne plany i prace do zrealizowania. Kolejne wyzwania i problemy do ogarnięcia. Na wsi się nie odpoczywa :-)
Pozdrawiam!