Jakoś staramy się organizować sobie wakacje na miejscu, bo prawdopodobnie nigdzie w tym roku nie wyjedziemy... Pojechaliśmy więc do Janowa Podlaskiego. Chłopcom bardzo się koniki podobały. Udało nam się zobaczyć przeganianie tabunu koni z pastwiska do stajni- widok jest niesamowity... Widać też jaka u nas susza (tabuny kurzu w powietrzu)... Na szczęście dziś wreszcie popadało! :-)
Z jednej strony przepiękne konie w luksusowych stajniach, a z drugiej...
Nic dziwnego, że nie pozwalają zwiedzającym zapuszczać się w rejony gdzie trzymane są krowy... Nas grzecznie wyproszono i zabroniono robić zdjęcia...
Na zdjęciach, które zrobiłam zanim nas przyłapano budy dla malutkich cielaczków. Nie wiem jak Wam, ale mi się to kojarzy z obozem koncentracyjnym...
Malutkie, wystraszone krowie dzieci...Te odważniejsze próbują ssać rękę wyciągniętą w ich kierunku... Te młodsze, wylęknione chowają się do budy na odgłos kroków...
Dzieciom się podobało, ale one jeszcze mało pojmują... Ja patrząc na te malutkie krówki widzę niemowlęta oderwane od matek i kartony mleka w marketach... Chociaż w zasadzie to inne zwierzęta hodowlane na skalę przemysłową mają jeszcze gorzej: fermy kurze, fermy brojlerów, chlewnie... Ludzie kupując w sklepie nie zastanawiają się jak mięso, jaja, czy mleko do tych sklepów trafiły... Ja nie potrafię być obojętna... I zastanawiam się ,jak ludzie, którzy takie fermy prowadzą, mogą w nocy spokojnie spać...
Tak jakoś mało optymistycznie mi dziś wyszło...
Dobrej nocy!