Po prostu je uwielbiam!!! Są to jedne z ostatnich kwiatów w naszych ogrodach. Kwitną do pierwszych mrozów, wyglądają przepięknie pokryte szronem, na tle żółknących liści innych roślin...
Mam ich w ogrodzie sporą kolekcję :-) biorąc pod uwagę, że nie kupiłam ani jednego egzemplarza :-) ( Ich niewątpliwą zaletą jest bardzo łatwe rozmnażanie- wystarczy delikatnie wyrwać z ziemi gałązkę, tak aby zachował się choć jeden korzonek, przyciąć ją i wsadzić do ziemi- na wiosnę na pewno nam wyrośnie dorodny asterek :-)) Wszystkie moje okazy pochodzą z takiego właśnie źródła :-) Każdy kto mnie zna, wie, że straszny ze mnie włóczykij, pociągają mnie miejscowe ruderki, opuszczone ogrody (w których zawsze znajdę coś dla siebie...) a moim nieodłącznym atrybutem jest sekator i łopatka :-)
Niektórzy członkowie rodziny mają mi to za złe, wstydząc się za mnie, zupełnie nie wiem dlaczego ;-) Jednak najmłodszy- Witek odziedziczył chyba po mnie pociąg do eksploracji i czasem muszę powstrzymywać jego zapędy, bo ma skubaniec ochotę łazić ze mną po opuszczonych domostwach, a nie jest to najlepsze miejsce dla 3-latka... Do czego zmierzam... Sama nie wiem... Chyba chciałam Wam zdradzić sposób na "pozyskiwanie" roślin do ogrodu przy do minimum ograniczonym wkładzie finansowym... Z każdego spaceru można coś przytachać. Nie będzie przesadą gdy Wam napiszę, że większość naszych roślin pochodzi właśnie z takich źródeł.
Pamiętam jak kilka lat temu, w Warszawie zlikwidowano ogródki działkowe na Kole pod budowę przyszłej autostrady... I pamiętam jak razem z moją mamą jeździłyśmy tramwajem uzbrojone w szpadle "pozyskiwać" opuszczone roślinne skarby... Nie lada był to widok dla innych podróżnych :-) Od razu chciałam Wam powiedzieć, że bynajmniej nie uważam tego za kradzież, czy coś niemoralnego! Raczej za próbę ratunku... utwierdziłam się w tym przekonaniu po jakimś czasie gdy ogródków już nie było tylko buldożery i inne ciężkie sprzęty budowlane...a po roślinach ani śladu... Żałowałam wtedy, że nie zabrałam więcej...
To była wczesna wiosna... Wszystkie moje paprocie pochodzą stamtąd, i ogrom roślin cebulowych- jak szafirki, scille, krokusy i przebiśniegi... Warto było :-)
Astry zbierałam to tu, to tam. Przynosiłam po niewielkiej sadzonce, a one pięknie mi się rozrastały.
Od kilku lat znam miejscówkę gdzie można "pozyskać" lilie złotogłowy (uspokajam- nie z naturalnego siedliska!). Gdy je znalazłam w pobliżu pewnego domostwa, po którym zostały tylko fundamenty- nie miałam ze sobą łopatki... Ale to nic, pamiętam dokładnie gdzie to było i kiedyś na pewno trafią do mojego ogrodu :-)
Ciekawa jestem jak mnie dziś skomentujecie :-) Powiem wam, że do roślin własnoręcznie zdobytych człowiek ma potem zupełnie inny stosunek! Ja pamiętam każdą jedną okoliczność, w której stałam się posiadaczką konkretnej rośliny! Najfajniej wspominam praktyki na byliniarni SGGW skąd prawie codziennie wracałam autobusem do domu (mieszkałam wtedy w Warszawie) z reklamówką po brzegi wypełnioną sadzonkami :-) To były czasy...
Nie trzeba mieć wcale góry pieniędzy żeby mieć fajny i ciekawy ogród! Poza zbieractwem sama dużo roślin rozmnażam, wysiewam, wymieniam się sadzonkami i dzięki temu nie muszę ich kupować! Często "podkradam" innym nasionka "zza parkana" :-) I mam potem radochę jak mi coś z nich wyrośnie :-)
I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś, bo jeszcze coś za dużo wygadam i przestaniecie do mnie zaglądać ;-)
Pa, pa całusy sto dwa!!!