piątek, 30 grudnia 2011

O dzierganiu i czytaniu...



Witajcie po świątecznej przerwie!!! Oj, trudno mi było zebrać się w sobie po tym błogim lenistwie...
Święta spędziliśmy bardzo rodzinnie, lecz niestety trochę w rozjazdach. Witek był troszkę zawiedziony, że u dziadków w Warszawie pobyliśmy tylko dwa dni...Ale doszliśmy do wniosku, że najsprawiedliwiej będzie pobyć trochę tu, a troszkę tam.
*********
Serwetę, która dziś Wam pokazuję, skończyłam jeszcze przed świętami. Wyjątkowo paskudna była... Dwa razy ją prułam (przez moją nieuwagę i niedokładne czytanie wzoru...) ale zawzięłam się i skończyłam! Potem też nie było lekko...zafarbowała mi niestety w praniu na brzydki bury kolor... Byłam już na prawdę zła, ale na szczęście udało sie odplamiaczem do koloru...
Potem długo leżała i czekała na krochmalenie. aż się wczoraj doczekała! No i pokazuję co powstała w wielkich, nie ukrywam, bólach :-)

Przy okazji chciałam Wam pokazać co Mikołaj przyniósł mi i Witkowi pod choinkę. Wiem, że "Dom nad rozlewiskiem" zapewne większość z Was już przeczytała, bo nie jest to pozycja nowa... Jeśli jednak, jest wśród Was ktoś kto jeszcze nie czytał- to naprawdę gorąco polecam!!! Za sprawą tej książki nic nie robię (poza czytaniem) już od trzech dni... Mało tego- poleciałam wczoraj do księgarni dokupić pozostałe dwa tomy... Dawno nie czytałam tak pozytywnej, ciepłej książki. Na szczęście nie oglądałam serialu, więc jest to dla mnie zupełnie nowa historia! Polecam wszystkim romantycznym babeczkom, którym marzy się ucieczka z miasta, i zamieszkanie w ciepłym domku na wsi... Przyznam się, że trochę się z bohaterką utożsamiam, bo poniekąd z miasta uciekłam...a mały pensjonat też mi się marzy... Tylko, że miejsce takie mało atrakcyjne turystycznie... ani gór, ani rzeki blisko, ani nawet lasu... Szkoda! Ale przeczytać na prawdę warto!!!

Witek też dostał między innymi książkę ( w świecie plastykowego kiczu zawalającego dziecinne pokoiki uważam, że książka to najfajniejszy prezent dla dziecka!). Mikołaj przyniósł Witkowi "Powiastki" Beatrix Potter. Cudne opowieści o zwierzątkach (Witek uwielbia zwierzęta) pięknie ilustrowane przez autorkę. Myślałam, że mój chłopiec za mały jeszcze... i skupić się nie będzie umiał... Ale zadziwił mnie i czytamy...oboje- bo piękna to ksiega!
Dodam jeszcze, że klocki duplo pod choinką znaleźliśmy i nie wiem czy dla mnie, czy dla Witka- bo oboje z równym zapałem budujemy... ;-)


Kochane! jutro już ostatni dzień starego roku! Chciałam wam życzyć w nadchodzącym Nowym Roku wiele radości, twórczości, uśmiechu, spełnienia, optymizmu... I szampańskiej zabawy oczywiście!!!

Całusy!!!

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!!!

Kochani!!!
Święta tuż, tuż... Pod wieloma względami będą to święta niezwykłe...
Pierwsze świadome święta naszego synka Witka...
(Mały wie, że Mikołaj przynosi prezenty tylko dla grzecznych dzieci... i mimo, że jest ostatnio NIEZNOŚNY, na pytanie czy był grzeczny, z całkowita powagą i pewnością w głosie niezmiennie odpowiada TAK :-) )
Pierwsze moje blogowe święta...  
Nawet nie wiecie ile radości daje mi pisanie bloga! Nie powiem chyba nic nowego mówiąc ile znaczą dla mnie: Wasza akceptacja, Wasze komentarze i te wszystkie wirtualne znajomości które z Wami zawarłam właśnie poprzez blogowanie :-)
Dziękuję Dziewczyny!!! 
(Będę pisać "dziewczyny" dopóki jakiś facet oficjalnie nie zdeklaruje się, że mnie podczytuje, hihihi...-mój mąż zawsze się oburza, że piszę "dziewczyny" :-)



Dlatego chciałam Wam dziś życzyć świąt niezapomnianych, 
pełnych ciepła i bliskości, z kochanym ludźmi! 
Świąt spokojnych i bez nerwów! (Ja się zawsze czymś denerwuję...)
Czasu na refleksję i zadumę nad tym co jest dla nas ważne...
Wiary w to, że marzenia się spełniają!
I Mikołaja z wielkim worem pełnym wymarzonych prezentów ;-)
Tego właśnie życzę Wam Kochani!!!

Jeszcze Wam się tylko pochwalę moją pierwsza chatką z piernika :-)

środa, 21 grudnia 2011

Panna Zielona :-)

Nareszcie...po wielkich trudach i bojach, choinka stoi ubrana! Tak- stoi- bo przez chwilę leżała... pod ciężarem ozdób chyba...padła z wielkim hukiem!
W tym roku mój mąż przeszedł sam siebie i przywiózł nam chyba największą dostępną choinkę... Zajmuje nam pół salonu i jeszcze nie możemy się przyzwyczaić do jej rozmiaru...
Trzeba było wyjechać z kanapą...do sypialni, bo nijak nie chciała nam się ta Panna nigdzie wpasować...
Ale stoi -co prawda przyczepiona linką do ściany- na wszelki wypadek, bo przecież jest Wito Nieobliczalny i Pan Kot Jeszcze Niezdecydowany Czy Tykać To Czy Nie... 

 W boju poległy mi 3 z 4 szklanych bombek. Całe szczęście, że po urodzeniu Witka kupowałam tylko plastikowe. Jak się okazało- całkiem słusznie... Jak Wito zobaczył pierwszą rozbitą bombkę, za punkt honoru postawił sobie porozbijać pozostałe... Bardzo był biedaczek zdeterminowany... nawet głową próbował, ale plastik to plastik- tylko troszkę się porysował... plastik, nie Witek...





 Jako że zapas pierników bardzo nam się uszczuplił, zabraliśmy się wczoraj z Witem do uzupełniania piernikowych ubytków. Tym razem powstały same gwiazdki, z których potem (to znaczy jak już Wito poległ w swym łóżeczku...) posklejałam choineczki. W planie mam jeszcze stajenkę z piernika. Nawet jest już upieczona, tylko ją posklejać trzeba. Troszkę się jednak obawiam...Bo jak się moja pierwsza chatka z hukiem rozleci, to kiszka będzie... Tak więc póki co jest domek ale taki na świeczkę :-)


Mikołaj też już się u nas rozgościł! A nawet dwóch :-)


Te kule mają już kilka lat- tylko kolory im zmieniam w zależności od zapotrzebowania... W tym roku są białe, ozdobione jodłowymi gałązkami i sztucznymi kwiatami poinsecji.
 Piękna świąteczna ozdoba! Troszkę pracochłonna, bo trzeba sznurek w puszce farby maczać (ja wrzucam cały kłębek do wiaderka z farbą) i na balon nawijać. Bałagan przy tym robi się okrutny, ale raz na kila lat :-)


A taka oto śliczną choineczkę dostałam dziś w przesyłce od naszej blogowej koleżanki Belli. Bardzo Ci dziękuję! Jak widzisz tasiemki już są w użyciu...Choinka cudna, już znalazła swoje miejsce na naszym kolosalnym drzewie :-) Takie niespodziewane prezenty, w dodatku zrobione własnoręcznie, sprawiają mi największą radość!


Buziaki dla wszystkich!!!

wtorek, 20 grudnia 2011

Zima przyszła!!!

Dziś ranu wyglądało u nas tak:
Zadymka! 
Powoli zaczyna się u nas rodzić pewna tradycja... 
Olaf już drugi raz po choinkę jechał w śnieżycę...

Kalendarzowa zima zaczyna się dopiero jutro - ale już dziś wieczorem  nareszcie zaczęło być zimowo :-) 


Przepraszam za jakość zdjęć... Pstrykałam w biegu...trzęsą mi się ręce :-)
Jutro ubieramy choinkę. Trochę wcześniej niż zazwyczaj, ale wyjeżdżamy na święta do moich rodziców, a chciałam żeby Witek nacieszył się swoim drzewkiem... Zresztą, sama też chcę się nacieszyć...

************
Dziś, wreszcie zimowo, chciałam serdecznie pozdrowić wszystkich moich podczytywaczy i przywitać nowych!!! Kochani, dziękuję za każdy komentarz który u mnie zostawiacie!!! Jest mi bardzo miło, że podoba Wam się u mnie!
Przesyłam Wam śniegowe całuski :-)

piątek, 16 grudnia 2011

A za oknem wiosna!!!

Święta coraz bliżej, a za oknem wiosna!
Wyszliśmy z Witem dziś na spacer,  a tu słonko świeci, cieplutko...w powietrzu czuć wiosnę... I jak tu w nastrój świąteczny popaść???
Zrobiliśmy kilka stroików, wywiesiliśmy światełka... ale dalej jakoś nie tak! NIE ŚWIĄTECZNIE!!!







 
 Fotek napstrykaliśmy całe mnóstwo!!! Nawet dynie nasze jesienne dumnie jeszcze tarasu pilnują... Jakoś żal je zabierać...
Buziaki Dziewczyny!!!! Mam nadzieję, że Wy czujecie już święta!!!

środa, 14 grudnia 2011

Ciasteczka maślane

Dziś u nas znów ciasteczkowo... Chyba nigdy jeszcze nie upiekłam tylu ciasteczek co w tym miesiącu...
Ciasteczka maślane z przepisu  Doryty Świątkowskiej z bloga http://mojewypieki.blox.pl

 Rewelacja!!! Czas przygotowania 5 !!! minut, czas pieczenia 20 minut. A warte są grzechu...



Podaję przepis, bo na prawdę warto!

CIASTECZKA MAŚLANE
Składniki na około 30 ciasteczek:
  • 120 g miękkiego masła (margaryna tu się nie nadaje)
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 150 g mąki
  • kilka kropel aromatu śmietankowego, waniliowego lub Waszego ulubionego

Wszystkie składniki zagnieść, można też utrzeć mikserem. Z ciasta robić kuleczki mniejsze od orzecha włoskiego, kłaść na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, spłaszczać widelcem, nadając jednocześnie wzorek.
Piec około 15 - 20 minut w temperaturze 180ºC.

***************
Gadałam i gadałam o śnieżynkach z Biedronki, a nie pokazałam...  No to pokazuję, przystrojone śnieżynkami okna- w salonie.


Pozdrowienia!!!
 

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wyróżnienia są miłe...

...i mile łechcą nasza próżność... Ja właśnie dostałam moje pierwsze wyróżnienie, od domu za końcem świata... i baaardzo za nie dziękuję :-))))
Powiem Wam, że to bardzo miłe... 

Warunkiem zabawy jest powiedzieć siedem rzeczy o sobie, a wyróżnienie przekazać dalej 15 osobom. Wiecie co, mi wyszło 12- a że to moja szczęśliwa liczba, to przy niej pozostanę ;-)

Siedem przypadkowych rzeczy o mnie...  Będą to pierwsze rzeczy jakie przyjdą mi do głowy, bo siedzę i piszę na bierząco- nie zastanawiając się zbytnio... OK, no to zaczynam...

 -1-
Nie potrafię chodzić bez celu... Nawet gdy idę z synem na spacer, to muszę mieć jakiś cel. Najczęściej jest to pójście po jakieś badyle, po grzyby, po to żeby zrobić czemuś fajnemu zdjęcie...czy spenetrować jakąś opuszczoną szopę...
-2-
Uwielbiam barszcz z uszkami ale nie znoszę gotować (po za małymi wyjątkami, kiedy coś mnie nachodzi na pichcenie  i wtedy nie wychodzę z kuchni...)

 

-3-
Płaczę na filmach i nawet przy czytaniu książek... A najbardziej wzrusza mnie los malutkich dzieci. Jechałam parę dni temu z mężem do miasta i gdy przejeżdżaliśmy przez przejazd kolejowy Olaf opowiedział mi o rodzinie, która mieszkała przy torowisku. Mieli córeczkę trochę starszą od mojego Witka. Dziewczynka pobiegła za pieskiem wprost pod koła pociągu. Niestety nie zginęła na miejscu... Cierpiała jeszcze kilka dni... A ja słuchając tego ryczałam jak głupia...

 

-4-
Wpadam w histerię na widok każdego opuszczonego czy pokrzywdzonego zwierzęcia... Najchętniej przygarnęłabym je wszystkie...  I nie zawsze jest to uzasadnione...Na wiosnę znalazłam w lesie malutką sarenkę... Byłam gotowa od razu zabrać ją do domu i wychować. Miałam przecież mleczną kozę karmiącą dwoje młodych- wykarmiłaby i sarenkę... Na szczęście mój małżonek myśli bardziej racjonalnie... Po całym dniu kłótni i zarzutów, że jest bezdusznym draniem i nie wie co to empatia, litość itd. okazało się, że nasz kuzyn wrócił po sarenkę, a ona już poszła ze swoją mamą... Na szczęście nie zdążyłam jej "ukraść" jej mamie!



-5-
Jestem strasznie leniwa... Pozwólcie, że nie będę rozwijała tej myśli... Powiem tylko, że przeważnie muszę się zmuszać do zrobienia czegokolwiek... 

-6-
Zazwyczaj mam w domu straszny bałagan... Sprzątam tylko wtedy gdy poziom bałaganu osiągnie w domu punkt krytyczny...(z reguły raz w tygodniu- w niedziele) Nie zawsze tak było. Jako singiel byłam bardzo pedantyczna... W zasadzie to nadal jestem, tyle że przy moich chłopakach...się nie da!!!

 

-7-
A teraz będzie coś, zapewne dla wielu z was, obrzydliwego... Równo trzy lata temu (byłam wtedy w ciąży z Witkiem) umarła mi tchórzofretka. Kochałam ją jak żadne inne zwierzę. Pomimo, że potrafiła nam zafajdać łóżko... że przez część swojego krótkiego życia była cała łysa ( z powodu choroby), że potrafiła w środku nocy wejść pod kołdrę i z całej siły ugryźć w paluch... I kiedy już umarła mi na rękach- schowałam ją do zamrażalnika. Chciałam ją przechować żeby jej zrobić pogrzeb jak już ziemia odmarźnie... Nie widziałam i nie widzę nadal w tym nic złego, czy odrażającego. Przecież ludzie trzymają w lodówkach mięso(tyle że w jadalnej postaci).



No i jest siedem...mogłabym tak dalej bo mam jeszcze wiele o sobie do powiedzenia... Ale poczekam...
Tymczasem chciałam wyróżnić kilka osób. Są to osoby, których nie znam osobiście, a pomimo to czuję z nimi  więź. Czuję, że coś nas łączy-  podobne zainteresowania, -miłość do zwierzaków, -styl życia. Są to osoby które regularnie podglądam i czerpię od nich inspirację.
Kolejność jest alfabetyczna.

  1. Ada z Drobiazgi Domowe
  2. Ania z Radziejowego Zacisza
  3. Asia ze Stawka Większa niż Szycie
  4. Ataboh z Artystyczne Bohaczykowo
  5. Bella i Bliźniaki
  6. Czrny Kot 
  7.  Florentyna z Groszki i Róże
  8. Jola z Jolinkowa
  9. Koko ze Skrawków życia mego
  10. Multanka z Kredens Babci Marianny
  11. Sepia
  12. Qrka z A(qra)tnie

niedziela, 11 grudnia 2011

Chleb się chlebie...

 Przyznam się, że czasem muszę się  zmusić do upieczenia chleba...żeby się zakwas nie popsuł...(mam ten sam zakwas od 3 lat). Tak było i tym razem... A że przepis mam w głowie i robię ciasto chlebowe "na oko", to chleby wychodzą mi różne- raz lepsze raz gorsze...  Tak się jednak zdarza, że chleb robiony na siłę potrafi się odwdzięczyć...Tak było i tym razem- chleb wyszedł rewelacyjny!


*******
Chleba takiego jak ten od Cześka
Nie kupisz nigdzie nawet w Warszawie
Bo Czesiek piekarz nie piekł lecz tworzył
Bochny jak z mąki słonecznej kołacze
Kłaniali mu się ludzie gdy wyjrzał
Przez okno w kitlu łyknąć powietrza kromkę masłem smarując każdy
Mówił: nad chleby ten chleb od Cześka
Chleb się chlebie chleb się chlebie
Bo nad chleb być może co

Chleb się chlebie chleb się chlebie
Nich ci nigdy nie zabraknie
Drożdży wody rąk i ziarna
(mruczał Czesiek tak noc w noc) 
(...) WGB