sobota, 17 sierpnia 2013

Bobkowy Ogród...


Będąc jeszcze na studiach, mąż mój, który wtedy jeszcze mężem moim nie był, pieszczotliwie zwał mnie Bobek. Kiedy myślę o moim ogrodzie, żadna inna nazwa nie przychodzi mi do głowy...


Ostrzegam, zdjęć będzie dużo...
Po jutrze wyruszamy na zasłużone wakacje. Po powrocie, jeśli nic się nie zmieni w kwestii straszliwej suszy, która gnębi nasze strony, ogrod może już nie być taki sam ...


























                                                          Pozdrawiam Was gorąco!

piątek, 16 sierpnia 2013

Dzwoneczek

 Niedawno w naszej zagrodzie pojawiła się nowa mieszkanka!
Młoda jałóweczka, imię dostała jeszcze od poprzednich właścicieli. Na razie to straszny dzikus, ale zajmiemy się tym jak tylko wrócimy z wakacji!
Przedstawiam wam Dzwoneczka!
Chociaż Witek nazywa ją Mała Józefina :-)








wtorek, 13 sierpnia 2013

Robimy latarenki ze słoiczków


Od czasu do czasu przeglądam sobie w internecie pomysły na oświetlenie ogrodu. Pomysły są, i to fajne, tylko, że jak dla mnie to zdecydowanie za drogie... Zwykła jakaś latarenka kosztuje kilkadziesiąt złotych, a żeby efekt był jakiś, to tych latarenek trzeba kilka... A u mnie wieczna dziura budżetowa ;-), albo wąż w kieszeni, jak kto woli...


Już po wyjęciu pierwszych słoiczków po dzidziusiowym jedzonku ze zmywarki, w głowie mi zaświtało, że szkoda je wyrzucać... Coś można z nich zrobić... Po jakimś czasie, dość długim, bo słoiczków nazbierała mi się cała duża torba, pomysł na wykorzystanie przyszedł, a jeszcze później przyszedł czas na realizację...
Pogrzebałam w złomie, którego zawsze u nas pod dostatkiem, i wygrzebałam fajny, gruby ale miękki drut, który został po rozbiórce rusztowań w sadzie. Znalazłam też spinki do drzew, które nie sprawdziły się w praktyce, bo raniły drzewka. Jeszcze tylko odnalazłam zwój cieniutkiego drutu (taki do podwiązywania stropów... chyba). Złapałam za kombinerki i, podczas Antosiowej drzemki, zaczęłam masową produkcję lampionów ogrodowych za bezcen




 Potrzebne materiały:




- Słoiczki, najlepiej malutkie i niezbyt głębokie
- cienki, giętki drut
- grubszy drut do zrobienia zawieszki ( u mnie były to gotowe spinki do drzew ale bez problemu                   można sobie zrobić zawieszki samemu)
    - kombinerki
    - obcinacz do drutu

  1.   Tniemy cienki drut na odcinki o długości mniej więcej podwójnego obwodu słoiczka
  2.   Z drutu robimy takie pętelki na słoiczku i przy pomocy kombinerek zaciskamy je skręcając.
  3.   Przyczepiamy zawieszkę i gotowe



I przykładowa aranżacja... Szczerze mówiąc na aranżacje to ja nie mam czasu, ale powstał w międzyczasie  taki wieszak na latarenki. Teraz szukam na niego miejsca w ogrodzie :-)
W planie jeszcze girlanda z latarenkami, ale na razie czasu brak...






 

 A na koniec pochwalę się, jaki na 4 urodziny Witek dostał wspaniały tort! I uprzedzając przyszłe pytania- to nie ja go upiekłam... Niestety nie mogę się pochwalić żadnymi osiągnięciami cukierniczymi... Co nie zmienia faktu, że tort zasługuje na pokazanie :-)




sobota, 10 sierpnia 2013

Sadzonki z hortensji


Hortensję krzewiastą Annabelle dostałam od mamy, która sama zrobiła sadzonki  z "podkradniętych" u sąsiadki  pędów. Dostałam malutką sadzonkę, chyba ze cztery lata temu... teraz jest to ogromny krzew i chyba jedna z ładniejszych roślin w całym ogrodzie. Ponieważ znacząco powiększyłam w tym roku zakres moich ogrodowych wpływów, a zakup roślin w szkółkach to dość kosztowna impreza, postanowiłam sama rozmnożyć tę piękną roślinę. Hortensje, podobnie jak wiele innych krzewów (np. budleje, forsycje, bukszpan, bluszcz) dość łatwo rozmnożyć z sadzonek półzdrewniałych.
Sadzonki półzdrewniałe pobieramy od końca czerwca do początku września, w zależności od gatunku. Ja z reguły robię to na przełomie lipca i sierpnia. Teoretycznie ma potrzeby pobierania sadzonek z piętką, jednak ja wolę nie ryzykować i odrywam sadzonki w miejscu wyrastania z ubiegłorocznego pędu. W ten sposób na oderwanym pędzie zostaje fragment starszego drewna- tak zwana piętka.
Ważne jest, by przed pobraniem sadzonek krzew dobrze podlać dzień wcześniej, zwłaszcza gdy panują upały...  Sadzonki w takim przypadku pobieramy z samego rana, zanim roślina straci jędrność.


W przypadku hortensji wystarczą sadzonki trzywęzłowe- jeden węzeł pod ziemią i dwa nad ziemią.
Z pierwszego węzła odrywamy liście, a liście z pozostałych dwóch skracamy w połowie. W ten sposób dłużej utrzymają jędrność i nie będą traciły niepotrzebnie wody w procesie transpiracji. Resztę pędu z kwiatem odcinamy i układamy bukiet :-) Końce z piętką zanurzamy w ukorzeniaczu.

Do doniczek z przygotowanym podłożem (ziemia ogrodnicza pół na pół z piaskiem) wkładam po 3- 4 sadzonki. W ten sposób już w przyszłym roku będę miała całkiem bujną roślinę :-)
Nie przejmujcie się jeśli w pewnym momencie liście z sadzonek zżółkną i odpadną. Nie znaczy to wcale, że sadzonki się nie przyjęły. Nie wyrzucajcie ich, już niedługo wypuszczą młode przyrosty!

W ten sam sposób pobrałam również sadzonki z hortensji pnącej. Jeśli mi się udadzą, to w przyszłym roku bedę nią podsadzała stare drzewa w ogrodzie!

środa, 7 sierpnia 2013

O produkcji ekologicznej słów kilka...

Nie wiem co mnie podkusiło w ostatnim poście... ale skoro słowo się rzekło, to teraz trzeba kilka słów wyjaśnienia o tej ekologicznej produkcji owoców napisać :-)

Z góry zaznaczam, że absolutnie nie jestem przeciwna idei produkcji ekologicznej żywności! Sama myśl jest szlachetna i godna podziwu! Niestety w naszych realiach teoria to jedno, a praktyka drugie... Nie zawsze metody ekologiczne są całkowicie przyjazne środowisku...I nie zawsze metody konwencjonalne są dla środowiska szkodliwe... Nie zawsze owoce wyprodukowane w sposób konwencjonalny są dla nas niezdrowe, a te nazywane ekologicznymi nie zawsze na tę nazwę zasługują.
Poniższy tekst piszę z perspektywy sadownika produkującego owoce metodą integrowaną (Jest to metoda pośrednia pomiędzy ekologiczną, a konwencjonalną- w Polsce rozwijana od lat 80-tych i niestety wciąż mało znana)

Najpierw kilka ogólnych prawd:
1. W Polsce sadownictwo ekologiczne praktycznie nie istnieje (poza kilkoma prawdziwymi gospodarstwami zajmującymi się głównie owocami jagodowymi i całą rzeszą fikcyjnych- o tym dalej)
2. Owoce i produkty ekologiczne nie mają w naszym kraju dużego rynku zbytu ze względu na wysokie ceny jakie te produkty powinny uzyskiwać w sprzedaży (dość ubogie społeczeństwo)
3. Owoce wyprodukowane w sposób konwencjonalny, czy integrowany są całkowicie bezpieczne dla zdrowia konsumentów (o ile ich producent stosuje się do zasad). Ekologiczny sposób wytwarzania owoców nie gwarantuje, że owoce są bezpieczniejsze od produkowanych wg zasad produkcji integrowanej, wpływa natomiast pozytywnie na środowisko.
4. Z roślin sadowniczych, tak naprawdę bez oprysków da się wyprodukować jedynie borówki (chociaż i w produkcji borówki pojawiają się już problemy, które trudno rozwiązać w sposób ekologiczny...)
5. Sadownik, który decyduje się na podjęcie produkcji ekologicznej, musi mieć dużo większą wiedzą na temat ekosystemu jakim jest jego uprawa, niż sadownik zajmujący się uprawą konwencjonalną. Wynika to z faktu, że często preparaty w rolnictwie integrowanym czy konwencjonalnym są dużo skuteczniejsze niż metody ekologiczne. W metodzie ekologicznej trzeba mieć ogromne doświadczenie, by poradzić sobie z poprowadzeniem ochrony, nawożenia i całej technologii produkcyjnej.
6. W przypadku jabłoni, konsumenci przyzwyczajeni do standardowych odmian jabłek nie chcą kupować odmian przystosowanych do produkcji eko. Jabłka odmian przystosowanych do produkcji ekologicznej często nie dorównują cechami jakościowymi (lub technologicznymi) w porównaniu do odmian standardowych.Z drugiej strony wypromowanie odmian jabłek odpornych nie jest prostą sprawą, a na pewno kosztowną. Natomiast wyprodukowanie w sposób ekologicznych odmian jabłek o dużej podatności na pewne choroby grzybowe (parch jabłoni) np. GALA  jest już bardzo problematyczne.


Pewność, że jemy owoce, czy warzywa całkowicie wolne od pestycydów mamy tylko w przypadku własnych plonów. (Pamiętam jabłonkę u Babci Marysi w ogrodzie... Było to piękne stare drzewo, o grubym pniu, pysznych nakrapianych parchem i podziurawionych przez larwy owocówki owocach... esencja ekologii :-))

W innych przypadkach nie można całkowicie ufać zapewnieniom sprzedawcy/ dostawcy (chyba, że kupujemy owoce wyraźnie oznakowane, z certyfikatem) Zdecydowanie najbardziej niepewne jest kupowanie owoców czy warzyw na bazarkach. Oczywiście nie otrujemy się nimi, ale kupując od nieznanego/ niewielkiego/ indywidualnego producenta/ handlarza, nie mamy pewności, że oferowane nam owoce spełniają normy bezpieczeństwa dla konsumenta! Może nam się wydawać, że owoce sprzedawane przez "miłego dziadka" na bazarku są zdrowsze niż te z marketu... Błąd. Owoce produkowane przez dużych producentów i grupy producenckie wypuszczane na rynek (sieciówki, markety spożywcze), produkowane są pod wymagane przez te sieci systemy jakości  i przebadane na obecność pozostałości pestycydów. Wynika to z konieczności certyfikacji gospodarstw (Integrowana Produkcja, Global GAP). Owoce ze źródeł niepewnych, nie przechodzą żadnych testów i wbrew zapewnieniom sprzedawcy, mogą zawierać dosłownie wszystko... W przypadku owoców ekologicznych (z certyfikatem), to same owoce żadnych kontroli nie przechodzą, kontroluje się gospodarstwo jako całość, więc tak na prawdę nie wiemy co w tych owocach jest... (Kontrole produktów ekologicznych wykonywane są, ale losowo i wyrywkowo)


Produkcja ekologiczna na dużą skalę
Uprawa ekologiczna owoców, w tym jabłek, na dużą skalę jest przedsięwzięciem bardzo trudnym i ryzykownym. Po pierwsze produkcja owoców ekologicznych jest duuużo droższa niż produkcja konwencjonalna czy Intergrowana, a co za tym idzie, by być opłacalną, ceny za uzyskane płody rolne powinny być znacznie droższe, niż za te uzyskane metodą konwencjonalną. Po drugie jest ryzykowna (dla producenta) ze względu na wiele nierozwiązanych problemów w produkcji eko. Jeśli pojawi poważny problem produkcyjny w trakcie sezonu, sadownik zmuszony jest podjąć decyzję,czy ponieść znaczne straty, czy zastosować środek niedopuszczony w produkcji ekologicznej. Z tego względu prawdziwych sadów ekologicznych w Polsce praktycznie nie ma (Można je policzyć na palcach...) Jest za to całkiem sporo sadów ekologicznych fikcyjnych, zgłoszonych do rejestru tylko i wyłącznie ze względy na możliwość otrzymania unijnej dopłaty... Bezsprzecznie świadczy o tym wzrost powierzchni upraw ekologicznych, przy jednoczesnym braku wzrostu plonowania...


Czy eko- to na prawdę eko???
 W teorii brzmi to na prawdę nieźle... Rolnik produkujący owoce ekologioczne powinien dbać o równowagę biologiczną w swojej uprawie- zabiegać o występowanie wrogów naturalnych, przywabiać ptaki i owady drapieżne, stosować wyłącznie środki na bazie substancji mineralnych, wyciągów roślin czy żywych organizmów. Zakładać żywopłoty, dbać o naturalne skupiska dzikich roślin w bezpośrednim sąsiedztwie uprawy (tak zwane użytki ekologiczne). No bajka normalnie :-)
A w praktyce? To już inna bajka, już nie taka ładna... niestety sporo jeszcze zależy u nas od interpretacji organu zajmującego się konkretnym obszarem... może on zezwolić na stosowanie pewnych rozwiązań, a owoce w dalszym ciągu oznaczone będą etykietką eko.

Zacznijmy od problemu ze szkodnikami. Teoretycznie w uprawie ekologicznej ze szkodnikami problemu być nie powinno. Powinna być równowaga, a co za tym idzie powinny występować owady pożyteczne zwalczające szkodniki. Nie zawsze się to jednak udaje i rolnik zmuszony jest interweniować. Może szkodniki odławiać w pułapki, może je zbierać i niszczyć, może używać środków wirusowych i bakteryjnych, i może również stosować środki na bazie wyciągów roślin, na przykład naturalne pyretryny pozyskiwane ze złocienia dalmatyńskiego, które zabijają owady szybko i całkowicie nieselektywnie! (Czyli zabijają również całą gamę pożytecznych organizmów)  Przyznacie, że to wcale nie jest takie fajne?Sadownicy produkujący metodą integrowaną nie mogą stosować pyretryn w trakcie sezonu, ponieważ zaburzają one równowagę w sadzie (Czyli w tym przypadku są bardziej eko niż producenci eko :-))
Jeśli chodzi o nawożenie, dopuszczone jest w rolnictwie ekologicznym stosowanie nawozów naturalnych na bazie mączek kostnych i rybich. Często ryby odławiane w Polsce przetwarzane są w Chinach,  a gotowe mączki  z powrotem sprowadzane do Polski... Jakieś 6 i pół tysiąca kilometrów... Bardzo ekologicznie...

Środki na bazie substancji mineralnych
Problem największy... środki na bazie substancji mineralnych... W sadownictwie ekologicznym będą to przede wszystkim siarka i miedź, wykorzystywane do ochrony przed parchem. Jako jedyne dostępne w ochronie eko preparaty muszą być stosowane bardzo często nawet dla odmian odpornych na parcha. O ile stosowanie cieczy kalifornijskiej (mieszanina wapna, siarki i wody) szkodliwe jest praktycznie tylko dla opryskiwanych drzew (siarka jest fitotoksyczna) i drapieżnych roztoczy, to stosowanie miedzi (pierwiastek ciężki) jest już o wiele bardziej niebezpieczne... 
  Miedź jest metalem ciężkim, który akumuluje się w glebie. Zbyt wysoka akumulacji miedzi w glebie zabija faunę glebową i ogranicza proces obiegu materii. Duże stężenia miedzi są również szkodliwe dla owadów pożytecznych np. biedronek.
Dodam jeszcze, że cieczy kalifornijskiej nie da się u nas legalnie kupić. Sadownik musi ją sobie sam "uwarzyć" ... lub sprowadzić z zagranicy...


Nie myślcie, że jestem przeciwna eko- żywności. Ten post jest taki trochę przekorny :-) Ostatnio eko jest na topie:-)  Sama staram się zdrowo odżywiać, nie kupować żywności przetworzonej. I choć nie przepadam za gotowaniem, to gotuję, sama, dla mojej rodziny. Piekę chleb, robię sery z mojego koziego mleka :-), uprawiam mój ogródek warzywny. Całe lato robię przetwory i mrożonki na zimę, żeby w dobie fastfoodów i sklepowych gotowców, mieć swoje- zdrowe, nieprzetworzone... Ale, ludzie, nie dajmy się zwariować ...
Jesteśmy sadownikami i uprawiamy jabłka, metodą IP, i z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, że jemy je prosto z drzewa,często bez mycia, ja i moje dzieci. I wiem, że te jabłka są bezpieczne i nic mojej rodzinie nie będzie!
Prawda jest taka, że w Polsce sadownictwo ekologiczne jest jeszcze w powijakach i jeśli już ktoś się w to bawi, to przeważnie dla dopłat unijnych (nieużytki sadownicze gdzie nikt owoców nie zbiera, lub zbiera je jako owoce przemysłowe).... I jak tylko może, i jak tylko się da, omija unijne wytyczne do eko produkcji...Wiadomo... Polak lubi kombinować :-) a my , jako społeczeństwo, nie chcemy zapłacić więcej (dużo więcej) za zdrowe, ekologiczne owoce...
W Europie Zachodniej jest dużo intensywnych, towarowych sadów ekologicznych gdzie produkcja prowadzona jest na szeroką skalę. Paradoksalnie najwięcej upraw ekologicznych jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie uprawia się również najwięcej GMO.

Dla tych, którzy lubią pogrzebać i sięgnąć źródła podaję pomocne linki:
http://www.inhort.pl/files/ekotechprodukt/prezentacje_wynikow/publikacje/srodki_ekotech.pdf
 http://www.eko-uprawy.pl/sadownictwo/sadownictwo-artykuly/sadownictwo-artykuly-srodki-ochrony/263-stosowanie-cieczy-kalifornijskiej-w-uprawach-ekologicznych
http://www.uprawyekologiczne.pl/408_Dotacje_do_gospodarstw_ekologicznych.html
Jeszcze raz zaznaczam, że nie jestem żadnym ekspertem w dziedzinie ekologicznej produkcji.