czwartek, 31 maja 2012

A w ulach aż huczy... :-)))

Obiecywałam  Wam sprawozdania pszczelarskie, ale z braku czasu zaniedbałam temat na forum bloga, co nie znaczy, że zaniedbałam nasze pszczoły :-) Z początku, co prawda, trochę się o nie bałam, bo trzymaliśmy kokony przez 3 tygodnie w lodówce z systemem NO FROST ( a jak wiadomo, lodówki tego typu wysuszają wszystko co się w nich znajdzie bez foli lub plastikowego pojemnika, na wiór... ) Bałam się, że nasze pszczoły spotkał podobny los- tym bardziej, że z okolicy dochodziły sygnały o budzących się murarkach- a u nas nic...  Jednak w końcu pojawiły się pierwsze pszczoły i u nas, a ja odetchnęłam...

Nowe rurki natychmiast kolonizowane są przez pszczoły!

Cała praca przy ulach w sezonie ogranicza się do sprawdzania stanu zasiedlenia rurek i ewentualnego uzupełnienia ich nowymi. U nas pszczoły tak się rozszalały, że dodatkowe rurki trzeba było dokładać już dwa razy, a w niektórych ulach nawet trzy!!! Nie powiem, dumna jestem! Podoba im się u nas!!!
Zostawiłam sobie przy domu trzy ule, bo to fajny ogrodowy akcent. I sadownicy odwiedzający mojego męża, widząc ule podłapywali temat. Okazało się jednak, że przydomowe pszczoły za mało mają pożytków i w efekcie te trzy ule są najsłabiej skolonizowane ze wszystkich!!!

Całkowicie zasiedlone i zamurowane rurki.

Wystawiliśmy też dwa ule na tak zwane zasiedlenie- i w nich też widać ruch! Nie jest to co prawda rój, ale udało nam się zwabić do siebie tez trochę dzikich pszczół!
Tak nam się ta hodowla spodobała, że planujemy na przyszły rok dwukrotnie zwiększyć liczbę uli! Nie wiem tylko, kto te rurki będzie "drylował" :-))) No i nowe trzeba będzie pociąć... Ale warto.  Witek bardzo chętnie zagląda do pszczółek i w ogóle nie boi się owadów!!!  Dziś rano przebudziłam się i słyszę monolog dochodzący z pokoju mojego syna : Ty tu? W moim au (to znaczy łóżku). Za chwilę przybiega do mnie i mówi: Tam jest pszczoła w moim au!!! Opowiada bardzo zadowolony :-)


Tak że, moje drogie, z czystym sumieniem mogę Wam temat murarki polecić! Sprawdziłam- udaje się i daje niesamowitą satysfakcję!!! W przydomowym sadzie, jagodniku, czy warzywniku na pewno poprawi plony, a w dodatku to przecież sama ekologia!!!

wtorek, 29 maja 2012

Różane pyszności!!!

Pięknie pachną i cudnie smakują...


W tym roku dość wcześnie zaczął się sezon na różane przetwory...  ja od kilku już dni biegam codziennie w pewno tajemnicze miejsce gdzie dziko rosną róże historyczne i codziennie zbieram świeżą partię kwiatów...


Później (co by podtrzymać złudzenie sielskości) siadam z nożyczkami na tarasie i obcinam pachnące płatki do glinianej misy- pamiątki po mojej Babci :-)




Po utarciu płatków z cukrem i wysuszeniu powstaje produkt cudny... Doskonały do deserów truskawkowych, jak  nadzienie do rogalików czy drożdżówek (z truskawek i cukru różanego ) Świetnie też nadaje się do knedli z truskawkami! Po prostu PYCHA!!! Polecam każdemu, kto ma w ogródku krzak pachnącej róży!


poniedziałek, 28 maja 2012

Pozorny spokój...

Witajcie Kochani!!!
Pokażę Wam dziś POZORNY SPOKÓJ, który rzekomo panuje w naszym domostwie...

 
Sama jak przeglądam nasze fotki myślę sobie "Rany, jaka sielanka!!!" Prawda wygląda jednak zgoła odmiennie. Od wczesnej wiosny naginamy aż plecy trzeszczą. Dla mojego męża to środek sezonu, ma tak dużo pracy, że nawet jak jest- to jakby go nie było! Albo komputer, albo praca w sadzie. Dla mnie wiąże się to z dodatkowymi obowiązkami, bo przecież Olaf nie może pomóc... A że ja jak zwykle założyłam sobie ogromny plan minimum na tą wiosnę, to nie mam nawet czasu przysiąść i popodziwiać tego co udało mi się już ukończyć... Ale konkretnie!
Pisałam Wam o wybrukowanym przeze mnie placyku przed domem. Plac ma, bagatela, 45 m2 i te przyczepy kamieni przewaliłam własnoręcznie JA SAMA!!! Mam taki wstręt do brukowania, że pewnie do przyszłego :-) roku nie tknę kamienia :-)
Zarówno plac, jak i nowo powstałe rabaty przy nim, obrzeżone są podkładami kolejowymi, które udało nam się kupić po bardzo okazyjnej cenie od znajomego kolejarza. Muszę Wam powiedzieć, że to wszystko razem nawet całkiem fajnie wyszło, ale ile ja się narobiłam...
W tle nowo powstały stojak na rowery, które do tej pory niezbyt zgrabnie podpierały ściany... Witek jest z niego bardzo dumny i nawet swój mały rowerek grzecznie tam ustawia!

Rabatki kwiatowe nie wyglądają jeszcze imponująco... Może dlatego, że większość roślin wyhodowałam sama z nasion i wsadzałam je jeszcze bardzo malutkie... Susza nie pomogła, a kran do podlewania pan hydraulik zrobił mi dopiero w ubiegłym tygodniu... Pocieszam się jednak, że na przyszły rok będę miała "busz" :-)
Po wiklinowych obeliskach wspinają się powojniki. Pierwotnie miały to być konstrukcje wykonane przez stolarza według mojego projektu, ale z powodu braku czasu, który nagle zaczął mi się niemiłosiernie kurczyć, uwiłam takie sobie podpory i jestem z nich dumna :-)

A tu mój mini ogródek ziołowy! Piękną starą balię upolowałam w naszej wsi u jednej z naszych sezonowych pracownic! Tak jak zapowiadałam zimą- w tym roku króluje ocynk!
Ogródek jeszcze nie jest ukończony ale już cieszy oko! Póki co mamy w nim mięte, oregano, szczypiorek, ozdobną pietruszkę i nagietki. Wysiałam już tymianek i bazylię ale są jeszcze za malutkie by dołączyć do większych kolegów :-)





I jeszcze kilka migawek z naszego ogrodu! Piękna stara piwonia mojej teściowej doczekała się na wiosnę osobistej podpory i dzięki temu ogromne kwiaty nie leżą na trawniku tylko dumnie pysznią głowy do słońca!
Tak to wyglądało niecały miesiąc temu :-)






Dużo słońca i cudownego samopoczucia!!!
Buziaki!!!

sobota, 5 maja 2012

Smaki dzieciństwa :-)

Dla wszystkich miłośników przyrody, którzy wybierają się na weekend na łono natury, mam dziś pewną propozycję! Sama wypróbowałam ją kilka dni temu i muszę przyznać, że warto!!!  Z dzieciństwa pamiętam jej smak... Jak jeździliśmy do Babci na wakacje, mama z babcią często ją robiły. Z dzikiego szczawiu rosnącego na łące- polu, jak je zwaliśmy potocznie :-) Tym razem  szczaw zbierałam na niemojskich łąkach :-)


Przepis- Należy wybrać się na spacer i uważnie obserwować polną roślinność. Jest pewna niepozorna roślinka, z której przyrządzić można pyszną zupę szczawiową -SZCZAW. Ja w tym celu wybrałam się na łąki i  zebrałam koszyk młodziutkich kwaskowatych listków.


Zebrane listki należy dokładnie opłukać w zimnej wodzie, poszatkować i poddusić na oliwie aż przybiorą zgniłozielony kolor. Oddzielnie w garnku gotujemy wywar na jarzynach- ja nigdy nie używam żadnych zagłuszaczy smaku, jak jakieś kostki rosołowe czy inne "warzywka"! Dla mięsożerców dopuszczona jest forma zupy "na kości" :-). Ja w każdym razie gotuję włoszczyznę- ziemniaki, marchew, pietruszka, por- kiedy będą już miękkie dodaję uduszony szczaw. Wszystko miksuję blenderem, zaprawiam śmietaną (sól, pieprz- wiadomo!) Gdyby zupa wyszła Wam za kwaśna, uratować ją można szczyptą cukru!


Do tego jaja na twardo, najlepiej swojskie- wiejskie i SMACZNEGO!!!

piątek, 4 maja 2012

Zaległości...

Dawno mnie nie było... Tak dawno, że aż trudno się zabrać do pisania... Tyle zaległości... dziś więc będzie fotograficznie :-) Troszkę naszej niemojskiej wiosny!!!


Wiosna do nas przyszła i już prawie odeszła... Przez te temperatury wszystko zakwitło, przekwitło- czeremchy, migdałki, magnolie nie mówiąc o ałyczach...

 
Są dwa drzewa bez których absolutnie nie wyobrażam sobie wiejskiego ogrodu, czy krajobrazu- są to właśnie ałycza i czeremcha. W zasadzie  to mam trzy takie drzewa- trzecim jest rozłożysta parasolowata jabłoń... My, z racji wykonywanego zawodu nie możemy pozwolić sobie na taki rarytas w ogrodzie. Nasze jabłonie wyglądają tak:

 
 
A tak kwitną nasze rajskie jabłuszka- pięknie wyglądają gałązki tej odmiany (dr. Sprenger) w wazonie :-)

 

 I nasze pszczółki. Na 2 pierwszych zdjęciach pszczoła miodna, a na trzecim nasza samotnica :-) Niedługo wstawię posta o naszych murarkach, które szaleją aż huczy!!!




 Mam nadzieję zmobilizować się i pojawiać się w wirtualnym świecie częściej. Tak to już ze mną jest, że z nastaniem wiosny przeprowadzam się do ogrodu i zapominam o bożym świecie... Mam wrażenie, że mój synek idzie w ślady mamusi... Wieś to wspaniałe miejsce do wychowywania dzieci! I pomimo pewnych braków, nie zamieniłabym już się na miasto :-) Tą małą dygresją kończę na dziś...
Całusy!!!!