I tak, po dłuuugiej porze suchej, nastał czas dżdżu nieustającego... Leje się z nieba już od dwóch tygodni, raz mniej, raz bardziej... Dzieci zakatarzone, pracownicy chodzą do jabłek jak im się chce (bo w deszcz to im się nie chce...) A jabłka nie poczekają... zebrać je trzeba...
Zapowiada się kolejna pracująca niedziela.
Mimo deszczu nie siedzimy w domu w nadmiarze (stąd wynika zapewne zakatarzenie dzieci... i z ząbkowania...) i jak tylko się da wychodzimy, albo pomóc w zbiorach, albo coś zrobić w ogrodzie, albo po prostu zwiać z domu, bo nuda... I tak z tej nudy ;-) właśnie powstał ostatni (prowizoryczny) bukiet z kosmosów, które już wylądowały na kompoście i tylko ta garstka się uchowała. Wstawiłam je do konewki "na chwilę" i tak już stoją 4 dni... Na nic czasu nie ma, nawet na zaniesienie kwiatów do domu ;-)
Żarty żartami, ale naprawdę zarobiona jestem ostatnio... Antoś z rozkosznego bobaska, który prawie na wszystko mamie pozwalał, zmienił się w potwora!!! Wszędzie go pełno, bałagan okrutny, z szafek wywala, zabawki go nie interesują- tylko zniszczenia. Ugotowanie obiadu przy tym dziecku graniczy z cudem!!! Nie mówiąc już o sprzątaniu. Jedynie na zrobienie obrządku mi pozwala, bo lubi się przyglądać... Ale wózek to wróg. On nie lubi być ubezwłasnowolniony pasami... Biegać chce i demolować... Podmieniec normalnie ;-) I żeby jeszcze przynajmniej spał... ale on nie musi... A jak on nie śpi- to ja też nie... Horror...
Dlatego mniej mnie będzie teraz w sieci... Z czegoś muszę zrezygnować, bo nie daję rady... Czasem pewnie wpadnę, wrzucę kilka fotek, może coś tam nawet skrobnę od czasu do czasu, ale póki dziecię moje nie wyrośnie nieco... cóż, takie życie...
Może zimą będzie lżej... Odpadną mi obowiązki w ogrodzie, koza przestanie mleko dawać, Antek może się uspokoi... może spać zacznie...Ale z drugiej strony pszczoły trzeba będzie dłubać i rurki im szykować...
Z jednej strony, to ja niby nie muszę robić tego wszystkiego (zwierzęta, ogród, przetwory na zimę, pszczoły) na upartego to nawet sprzątać niby nie muszę, no bo co się stanie jak nie sprzątnę??? No nic!!! No, ale ja MUSZĘ, bo jakbym tego nie robiła, to bym zwariowała :-) Przymus jakiś wewnętrzny mam i już. I nawet jak czasem narzekam, to nie dlatego, że ja nie chcę tego robić. Tylko raczej na czas nierozciągliwy narzekam... I nawet jakby maja doba trwała o 10 godzin dłużej, to pewnie znalazłabym sobie coś jeszcze do roboty, bo usiąść spokojnie nie umiem.
A na zakończenie dziś poczyniony wianek z róży. Nie ukrywam, że zainspirowałam się wiankiem Jolandy :-) I dziś na spacerze z Potworem nazbierałam gałązek z owocami dzikiej róży i uwiłam sobie też taki :-) Bo już zatęskniłam za rękoczynami twórczymi... Teraz Antonio śpi... cud! Ale zaraz trzeba po Wiciachę jechać do przedszkola. Zmykam już dlatego... Do zobaczenia, mam nadzieję, że szybciej niż sobie czarno wróżę...
wianki cudne..a z dzieckiem tak jest;wszędzie go pełno;)po prostu ciekawska duszyczka;)
OdpowiedzUsuńWianek wyszedł cudny. Właśnie to jest problem, że nie musimy, a robimy. A może, to wcale nie jest problem. Teoretycznie można czegoś nie zrobić, ale jak wtedy spokojnie pójść spać:)Cóż jeśli chodzi o uroczego Antosia, to mam wnusię o tym samym imieniu, niezwykle energiczną 9-miesięczną osóbkę. Więc, to chyba wina imienia :) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdokładnie nie musimy a robimy haha, jakbym to sama pisała...
OdpowiedzUsuńczasami aż zęby zaciskam jak codziennie rutynowo to samo...podłogi rano i wieczorem i jeszcze po posiłkach Zosi ;) no bo od dawna SAMA je ;) jak to te samosie mają ;)
coś mi się ta sprawa z Antonimi nie widzi też ;) ale przyznaję rację ;)
dziecko niewiele śpi...a właściwie dzieci ;)
szkoda, że nikt nie uprzedził, że imię ma ąz taki wpływ na dziecko...
a serio? moja mama mi powiedziała, że czego spodziewam się po dzieciac swoich że mi spac będą jak sama bedąc z nimi w ciązy czy teraz latam jak wariat i robię wszystko chociaż wcale nie muszę ;) dzieci to z mlekiem matki wyssały hahaha...także Kochana uszy do góry :)
mam nadzieję, że będziesz tu jednak częściej bywała :)
wianek cudny i improwizacyjny bukiet w konewce uroczy!!
:)
Po dzisiejszym poście dużo sił Ci życzę i może jakiejś herbatki z guarano, co by jak Najmłodzy snu nie potrzebować. Myślę, że jeszcze ze dwa tygodnie i wróci do normy jego rytm dnia i Tobie będzie łatwiej. Liczę, że Twoje czarnowidztwo się nie spełni i będziesz miała chwilunie na blogowanie :-)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam i dużo zdrówka życzę Tobie i Najbliższym :-)
Piękny wianek i cudowny bukiet u nas mówią na nie bocianki
OdpowiedzUsuńTak właśnie mamy...Niby praca nie zając nie ucieknie ale ja robimy...Wianuszek taki jesienny .....super....Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńWianek jest uroczy !!!! AJ też kochana niby nie muszę ... a musze bo zwariuję i chcę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tak czytam o Twoim Antosiu i przypomnialo mi sie co ostatnio lekarz na usg mi powiedzial ( 22 tydzien ciazy): to dziecko trzeba bedzie linka do kaloryfera wiazac... Juz sie boje! Nic a nic nie chce wspolpracowac z lekarzem:)
OdpowiedzUsuńwianek śliczny ... przypomina o jesieni ale tej bardziej słonecznej...
OdpowiedzUsuńu mnie też leje od prawie tygodnia; robię wszystko by nie zwariować... tyle tylko, że moje Potwory są dużo większe i mi nie przeszkadzają... hm... chociaż nie zawsze... hihi
Moja droga tak to już jest z bobasami, ale sie nie martw, jeszcze 10 latek i będzie lepiej, na taoszkę, bo ptem zacznie się też trudny okres....dojrzewania:) Ale Cię pocieszyłam nie? Wainek śliczny:)
OdpowiedzUsuńEch, rozumiem Cie doskonale :)
OdpowiedzUsuńJa przy swojej Wielkiej Dwójce (2,5 roku i 16 ms.)też mam co robić, a właściwie czasem tylko latam, żeby sobie krzywdy wzajemnie nie zrobiły. Nie mam trzódki (prócz psów i kotów), ale zawsze coś do zrobienia jest, jednak młodzież potrafi obciąć skrzydła przy samym zadku ;)
Pocieszam się, że ten czas przeminie...A potem? Cóż...Będziemy tęsknić za tymi chwilami ;)
pozdawiam!
Wianek Ci wyszdeł cudny!
OdpowiedzUsuńCoś mi wiadomo na temat "dziecka - Potworka", zupełnie nie-śpiącego ... Na szczęście wyrastamy już z tego, pociesz się, że i Antek wyrośnie :)
OdpowiedzUsuńWianek super! Fajnie, że wróciłaś, choćby na chwilę :)
Wianuszek z dzikiej róży coś pięknego! Moc Pozdrowień!!!
OdpowiedzUsuńcudowny wianuszek! Taki idealnie wczesnojesienny :)
OdpowiedzUsuńWitam.......bardzo ciekawy blog - link zabrałam do siebie ale wrócę tu jeszcze by go przejrzeć - pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńWszystko przeminie i nawet później tęskni się za takimi chwilami jak dziecię zrobi się już bardziej samodzielne:)A i wózek jeszcze wróci do łask:)
OdpowiedzUsuńWinek śliczny!
Pozdrawiam
Bardzo mi się podoba twoje pisanie.Masz "lekkie pióro "jak się potocznie mowi.Trafiłam bo Maria napisała mi o Tobie i dala linka.Jesteś młodą osobą a ja już mocno starsza pani.Mam takiego malego 3 miesięcznego prawnuka.Ale chętnie będe Ciebie czytala.Tez mieszkam teraz na wsi po 40 latach mieszkania w Warszawie.Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mojego bloga bara66 blog spot.com-mali bracia
OdpowiedzUsuńIza jak ja Cię dobrze rozumiem ... kurna, takie życie Mam. Wianek przecudny. Ściskam mocno i życzę wytrwania ;-(
OdpowiedzUsuńWianek absolutnie genialny, inspiracja wątpliwa, a Twoje dzieło perfekcyjne:)
OdpowiedzUsuńWychowałam trzech synów, dwóch starszych było dziećmi bezproblemowymi, nie rozbijali się, uważni, posłuszni, respektowali nie wolno ... a trzeci to było dziecko spod ciemnej gwiazdy, wszędzie wszystko wywalał, z szaf, regałów, szafek kuchennych, nagminnie tłukł jajka z lodówki i bardzo się przy tym spieszył, żeby wybić jak najwięcej ... zawsze coś mu się stłukło, wylało ... ale był bardzo pogodny, uśmiechnięty ... i tak mu zostało. Wyrósł na fajnego, ciepłego faceta; jego syn jest jednak grzeczniejszy od taty ... Także kochanie wiem, co przeżywasz, ale na szczęście wyrośnie.
Bukiet z kosmosów też zrobiłam, mój w wiaderku ocynkowanym stał, ale pojechał do Warszawy, deszcz i wiatr zrobił takie spustoszenie wśród kosmosów, że choć bukiet powstał, reszta też wylądowała na kompostowniku.
Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija - jak pisał S.J.Lec, minie i katar, i deszcz, i ciężkie chwile.
Wszystkiego dobrego.
Uściski dla Ciebie i pociech
Buziaki dla dziatwy:)
OdpowiedzUsuńPiękny wianek. Lubię do Ciebie zaglądać :-) Edyta z Gdyni
OdpowiedzUsuńa zatem "niech moc będzie z Tobą" :)
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Właśnie...jak i część pisze że wyrośnie , że tak jest normalnie....tylko czemu więcej czasu trzeba na dzieci ażeby sobie na wzajem czegoś nie zrobiły...niż przy "obrobieniu" domu??:)))) przy mojej 2 czasem po bieganinie w te i we wte robi mi się bunt i stwierdzam że mój organizm potrzebuje kawy i kilku minut na jej wypicie w bezruchu;) Polecam taką ekspresową regenerację...bałagan nóg nie dostanie i dalej nie pójdzie;)) p.s Od niedawna czytam z zacięciem i podziwiam ;)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że może jednak częściej będziesz się pojawiać, bo ja dopiero tu trafiłam, a Ciebie ma już nie być? Bardzo piękny blog, główne zdjęcie z kozą i okiennicami z sercami zachwyciło mnie, bo też marzę o kozie i takich okiennicach. Wianek uroczy, ja też zmałpowałam wianek po Jolandzie. Pozdrawiam ciepło i idę poczytać wstecz.
OdpowiedzUsuń