Uprzejmie donoszę, że z wakacji wróciłam :-) Wypocząć- nie wypoczęłam, ale przy dwójce małych dzieci się NIE wypoczywa... więc wakacje i tak uważam za udane!
Po powrocie z wakacji też nie wypoczywałam, bo MUSIAŁAM (co wynika z mojego usposobienia niestety...) ogarnąć ogród, który nie wysechł, a zarósł/przerósł niemiłosiernie... Nie-uschnięcie zawdzięczamy kochanej Babci Ewie, która dbała o wszystko podczas naszej nieobecności :-) Następnie MUSIAŁAM zrobić porządki w domu, który podczas naszej nieobecności został opanowany przez gryzonie. Gryzonie owe nie ograniczyły swojej niszczycielskiej działalności do gryzienia wszystkiego i przerobienia naszej kuchni na swój szalet powodując tym smród niemiłosierny...Postanowiły również umierać pochowane po kątach, i rozkładem swoich małych mysich ciałek smród ten potęgując do granic mojej wytrzymałości! Tak więc po powrocie do domu czekała mnie mała domowa rewolucja...
Ale... teraz można uznać, że sprawę ogarnęłam na tyle by dało się z tym żyć, choć nadal w najmniej oczekiwanych miejscach natykam się na dowody obecności tych małych paskud...
Po ogarnięciu najważniejszych rzeczy, w sobotę rozpoczęliśmy zbiory jabłek. Początkowo mięliśmy zaczynać w poniedziałek, ale nasi pracownicy jednogłośnie orzekli, że żniw NIE WOLNO rozpoczynać w poniedziałek, i zaczęli w sobotę. Jakby nie było -zaczęliśmy, i przez następne półtora miesiąca nie skończymy :-)
Dla wytrwałych warzywnik po raz kolejny...
Poniżej miechunki, z którymi nie wiemy co zrobić :-), nowo posiane jesienne warzywka, wigwamy fasoli, które nie wytrzymały naporu tejże fasoli :-) i runęły... Na jednym za zdjęć długo poszukiwana przeze mnie roślina- krwiściąg lekarski- doskonały do bukietów. Znalazłam go na jednym z nadbużańskich spacerów i "gołymi ręcami " wykopałam z czyjejś łąki... I dużo, dużo innych ogrodowych ujęć...
Doskonałe według mnie połączenie- maliny z aksamitkami :-) Tak mi się spodobało, że z pewnością je powtórzę za rok. Choć podobno dobrze jest wysiać niezapominajki przy malinach- ogranicza to kistnika (to te małe białe robaczki w malinach) Przekonam się wkrótce, bo niezapominajki już rosną, tylko z drugiej strony i zakwitną w przyszłym roku. Ale kistników i bez niezapominajek nie mam...
I młodziutkie siewki rzodkiewek :-) Ciekawe, czy zdążymy je zjeść...
Pozdrawiam i do zobaczenia już wkrótce, mam nadzieję ;-)
A co to za jabłuszka już zrywacie? Ząbkowane... Gloster? Nie to chyba za wcześnie :P
OdpowiedzUsuńU mnie zaczęliśmy już z miesiąc temu od gruszki i od polareta a już jestesmy przy cortlandzie :D I jeszcze tak do końca października więc rozumiem :D
A ta sobota? To taka tradycja, wszystkie ważne roboty zaczyna się na wsi w sobotę lub środę, bo to tradycyjnie dzień przypisany Matce Boskiej ;)
ciekawe z tymi dniami...
UsuńGala, a w następnej kolejności Lobo, Rubin i Konferencja...a potem wiele innych :-) Wczesnych odmian nie mamy- nasza najwcześniejsza to właśnie Gala :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
hihi u mnie lobo właśnie pakuje się na samochód do Rosji ;) U mnie też wiele wiele innych :D Gali nie mamy Jakoś ojciec nie ma do niej przekonania :D
UsuńZa to najwięcej mamy idareta :D
jejku jak te gryzonie się do Was dostały !?
OdpowiedzUsuńpiękne jabłuszka; jarmuż też. Miechunka jest z rodziny psiankowatych, tak jak pomidor - może przerobisz na jakiś sos z dynią lub cebulą, czy papryką ?? :)
Czy wszystkie grządki w ogrodzie masz wzniesione ?
Cudowny warzywnik, jabłka chyba na sprzedaż, tak?
OdpowiedzUsuńWystarczyło, że nie było nas ponad tydzień w chatce, a już gryzonie opanowały kuchnię, jak u Ciebie, tylko że ja jeszcze nie zrobiłam porządków, a Amik złapał w niedzielę jakiegoś gryzonia, to nie mysz, a raczej jakiś karczownik chyba; u mnie tak wzeszły ogórki, wysiane pod koniec lipca, popadał odrobinę deszcz i wyszły na powierzchnię na początku września, już stanowczo z późno, by coś z nich było; warzywniak jak marzenie, piękny, wzorcowy, zabieram się z wiosną za swój; taki krwiściąg rośnie na mojej łące, ale nie wiedziałam, że tak się nazywa, robiłam z niego suche bukiety; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńno pięknie u Ciebie i dobrze ,ze wakacje były ;)
OdpowiedzUsuń...i bedzie jesienna rzodkiewka!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Wszystko to na mnie robi wrażenie!!!!
OdpowiedzUsuńCudny wciąż ten ogród! I jabłuszka zachwycające! A na gryzonie w domu najlepsza jest trutka mumifikująca- wiem, humanitarna nie jest, ale jakże skuteczna:)
OdpowiedzUsuńu mnie warzywnik już pusty...wyrwałam wszystko bo zimne mam noce
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Witam serdecznie od nie dawna czytam twojego bloga jest super a ogórdek marzenia
OdpowiedzUsuńtez bym taki chciala miec ale u mnie ziemia strasznie sucha glina i źle znosi susze jak w tym roku
nic nie urosło
pozdrawiam
ale z ciebie szczęściara że ma kto ci pilnować gospodarstwa i ogrodu, u mnie niestety nie ma opcji gdzieś wyjechać. Po niby wypoczynku zostałaś pracę heheh a czemu nie masz kota w domu ? u mnie ani jednego gryzonia.
OdpowiedzUsuńMam kota... Te z pułapki- to owszem- zjada... Ale żeby tak samemu, to rzadko... :-)
UsuńŻebym nie wyszła na potwora ale ja nie karmię kotów, u mnie mają polować. Jak przychodzą po polowaniu dostają w nagrodę mleczko a jedzenie (suche) dostają co dwa-trzy dni. U mnie koty jak byki grubaśne ale nie z mojego przekarmienia :) Zastosuj , zgłodnieje zacznie rodzić się w nim instynkt. Jak masz tyle gryzoni weź jeszcze jedną kotkę na odchowanie i walcz ze szkodnikami. Pozdrawiam
UsuńHej Dziewczyny! Jak nie możecie mieć kota to kupcie sobie takie cykające urządzenie odstraszające gryzonie. Moja znajoma ma coś takiego i podobno działa super. Odstrasza też owady. Kupiła na All.. za ok 100zl. Warzywnik wygląda obłędnie, a na sam widok jabłek ślinka cienkie! Ja najbardziej ligole lubię :) Co do odpoczywania z małymi dziećmi, to mam dokładnie takie same odczucia. Nie martw się jeszcze sobie odbijemy ;)
OdpowiedzUsuńU nas myszy grasowały po chałupie ubiegłej zimy..... już sie boj na samą myśl o chłodzie... Po Twoim poście jeszcze bardziej ;) Ja używałam trutki mumifikującej czyli takiej co to mysz wysycha i ni śmierdzi jak gdzieś się zawieruszy na moment.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, gdzie w tym roku przechowywać ziarno dla ptaków na zimę no i ziarno dla kur, żeby myszy się do nich nie dobrały. Bo to właśnie ziarno w garażu sprowadziło mi do domu myszy ostatnio.
Mam do Ciebie małe pytanie, prośbę o podpowiedz - co sypiesz Swoim kurom? Ja kupuje pszenicę/owies czasem kukurydzę ale słabo się od kilku tygodni te moje ptaszyny niosą....
Pozdrowienia kochana :)
Nasze kury dostają tylko pszenicę i to, co same sobie wygrzebią :-) Ogólnie to zielononóżki nie niosą się tak dobrze jak pospolite nioski, ale do tej pory miałam po 5-6 jajek z 12 kurek. Od kilku dni jest gorzej... ale to może dlatego, że zaczęły się pierzyć. Podobno jak kury się pierzą, to się nie niosą :-)
UsuńA ziarno trzymam w beczkach z olejowanej tektury. A myszy i tak w kurniku grasuję, ale wykładam tam trutkę(W miejscach niedostępnych dla kur) Kilka lat temu miałam w kurniku szczury... To dopiero jest problem...
Pozdrawiam!
Co do zielononóżek to mam inne doświadczenia. Mam karmazyny, brahmy, zielononóżki, sułtanki i silki. zielononóżki niosą się 5-6 razy w tygodniu każda. Najlepiej ze wszystkich ras jakie mam :D A jak się pierzą to faktycznie się nie niosą ;) Dorzucaj im trochę kredy lub wapna do paszy. Przyda im się podczas pierzenia. Pomaga też na zjadanie jajek i dziobanie się nawzajem :D
Usuńszczury to masakra a jeszcze gorsze są lisy, łaski i zagłodzone psy sąsiadów :D
dobrze też zakupić witaminy do paszy ( do wody nie bo w świetle tracą wartość)u mnie też się pierzą i są dość wtedy osowiałe. jest kreda też w takich bryłach do zakupu lubią się nad nią wtedy pastwić i ją dzióbać. Mój kastrowany kocur ostatnio upolował takiego szczura na polach że jego pisk ( szczura) i jak go ten wcinał odstraszył mnie natychmiastowo. Brrrrrr był wielki brrrrrr nie cierpię szczurów!!!!!
UsuńDzięki dziewczyny za podpowiedzi :) Skorzystam z Waszych rad. Ale może faktycznie to kwestia pierzenia.
UsuńPozdrawiam :)
Na myszy i ziarno to są najlepsze beczki. Metalowe ;) Kura pasiona pszenicą, owsem i kukurydzą może się zwyczajnie zapaść. Ale to chyba wszędzie jest problem z jajkami. W mojej okolicy też. Mam 21 niosek i 6-8 jajek dziennie. Moje dostają pszenżyto i tłuczoną kukurydzę oraz ostatnio też mieszankę dla niosek ale to im nie pomaga na nieśność. Wszyscy znajomi mówią, że od miesiąca jest problem z jajkami co jest dziwne na tą porę roku.
OdpowiedzUsuńszybkie załamanie pod, wystarczy zapalić w kurniku im światło do 21 od zmierzchu rzucić kilka surowych buraków przekrojonych na 4 części ( ćwikłowych) do jedzenia i skopać kawałek ziemi na ich wybiegu. Tarzanie się w ziemi okopywanie grzebanie to jest znak czas się nosić. Ja na 16 kur niosących mam 14 jaj dziennie.
UsuńDzien dobry, juz od dawna sledze Twoj blog ktory bardzo polubilam. Wielkie dzieki bo sama bedac zapalona ogrodniczka (amatorka) wiem co to praca na wsiipodziwiam Cie ze jeszcze znajdujesz cas na pisanie.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOla z Francji i latem tez z lubelskiegp.
Nie mogę się napatrzeć na Twój warzywnik. Jest idealny jak dla mnie. A myszowej walki współczuję. Mam trochę stracha, czy do nas się nie wprowadzą lada dzień :/
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem Twojego warzywnika;-) A sady, ach co za widok. Piękne jabłka.
Co to za odmiana, bo ze zdjęcia nie udało mi się odgadnąć.
A myszy to rzeczywiście paskudy. Dobrze, że udało Ci się z nimi uporać.
Krwiściąg i ja bardzo lubię. U nas rośnie dosyć powszechnie. Rzeczywiście świetny do bukietów.
Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego weekendu.
Pozdrawiam zapracowanych! Jablka tak pieknie obrodzily, super. A chlopaki tak szybko rosna ... sciskam mocno, K
OdpowiedzUsuńMy też mieliśmy podobny problem z myszami, najgorzej było po żniwach. Najlepszym wyjściem z takiej sytuacji jest kot w domu. Twój warzywnik jest dorodny i jest dowodem na to, że może też być piękny. Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńNależę do tych wytrwałych i wracam tu z przyjemnością :)Myszy u mnie zaczną się też złazić do domu, jak zniknie wszystko z pola."Odpoczęłaś" i znowu w wir pracy. Dużo sił życzę i pięknej pogody przy zbiorach. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWspółczuję najazdu gryzoni. Ale fajnie, że wakacje się udały :). Jabłek widzę zatrzęsienie! Nasze jabłonie tego roku zbuntowały się i odpoczywają, ale my i tak mamy ilość tylko na własne użycie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem Twojego ogrodu, pięknie urządzony......i te warzywa...jak znajdujesz na to wszystko czas? To przecież tyle pracy.
OdpowiedzUsuńAle piekny jarmuż... A ja tu latam po miescie, aby w ogole jakis znalezc:)) To jest wlasnie niesamowite w zyciu na wsi:) Pozdrawiam Cie i bardzo sie ciesze, ze wrocilas!
OdpowiedzUsuńTwój ogród zapiera dech w piersiach! I ogrom włożonej pracy. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie kolorowo!!!Zdziwiłam się nieco, że zbiory jabłek trwają tak długo. zazdroszczę wakacji...:)
OdpowiedzUsuńCo do gryzoni, to u mnie też kocury się z nimi rozprawiają, mimo to, że sa normalnie karmione. Jak Hultaj wytępił myszy i szczury u nas to zaczął odwiedzać sąsiadów, a trofea znosi do domu. Nie każdy kot lubi polować, i to czy jest karmiony czy nie nie ma znaczenia, niektóre wolą śmietnikowe jedzenie od polowań bo wydatkuja wtedy mniej energii na zdobycie pożywienia. Kot, który jest z natury niezłym mordercą będzie polował bez względu na to czy jest najedzony czy głodny.
witaj, wpadłam tu niechcący. z warzywnika się muszę dokształcić ale to cała produkcja a nie maluch przydomowy, chyba ziemię amsz dobrą skoro takie plony. po co włąściwie są te podniesione grządki w deskach? właśnie miałam zapytać jak te płotki po latach i widzę jak dobrze sie czują. do miłośniczek turkusowych garnków: jakie kapiatlne rzeczy na złomie lądują, stare zeliwa narzędzia, różne obdrapki, wszystko co waży i nie da się spalić. można za grosze odkupić - u mnie 1,5 zł za kg. I mam stare żeliwne gary! A miałabym jeszcze taki pojedynczy zlew ale jak pierzgnęli na stos żelastwa to jakto żeliwo - papam w kawałki.Ratujmy zanim przetopią.
OdpowiedzUsuńEvunia ! Gdzie można te Twoje gary popodziwiać !??
UsuńWitaj.Wiesz co?jak Ty robiłaś ten warzywniak to u mnie wszystko było już dawno posiane,myślę sobie "kiedyż jej urośnie to wszystko?toć tak już późno,ALE JAK PATRZĘ NA TWÓJ WARZYWNIAK POD KONIEC LATA...SZCZENA MI OPADA!!!! pełen szacun :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Jejku, aż mi ślinka na te maliny pociekła ;) Mniam!
OdpowiedzUsuńPiękny ogród. Oby mój tak wyglądał tej wiosny :)
OdpowiedzUsuń