Zostałam ostatnio zaproszona do zabawy... a nawet dwóch... Koko zaprosiła mnie do zabawy w seriale, a Sepia do zabawy w "wymień 5 kosmetyków bez których nie ruszasz się z domu". Obie dziewczyny, typując mnie, trafiły jak przysłowiową kulą w płot... Telewizję oglądam sporadycznie... jeżeli już to Mini mini z synem ;-)
Jest tylko jeden serial, który śledzę - "Dr House". Dla tych, którzy nie wiedzą, jest to historia pewnego bardzo cynicznego i nie mniej błyskotliwego, kulawego lekarza, który największą przyjemność znajduje w dowalaniu innym... Czytając to co napisałam, zastanawiam się czemu to oglądam...
To by było na tyle jeśli idzie o tv... Obawiam się, że z kosmetykami będzie jeszcze gorzej... Kiedy byłam jeszcze na studiach, mieszkałam z przyjaciółką, która codziennie pilnowała, żebym wyszła z domu umalowana. (Anka- pozdrawiam!!!) Teraz z nią nie mieszkam... a przeterminowane malowidła systematycznie lądują w koszu... Ostatni raz malowałam się... pewnie jeszcze będąc w ciąży... Zasadniczym plusem jest zdrowa cera... i oszczędność :-) Mniej więcej wtedy ujawniła się u mnie awersja do intensywnych zapachów (nieobca brzuchatym kobietkom) z tym, że u mnie nie minęła ona wraz z pozbyciem się brzucha... Nieużywane perfumy zalegają więc w łazienkowych szafkach...
Jest jedna rzecz, której używam namiętnie i w dużych ilościach- kremy do rąk! Mam taką przypadłość, że strasznie wysycha mi skóra na dłoniach (letnie, pełnoetatowe grzebanie w ziemi i zimowe farby i papiery ścierne oraz nieumiejętność pracy w rękawiczkach zapewne nie poprawiają sytuacji...)
Dla tych z Was, które ogarnęło przerażenie po przeczytaniu moich wypocin, dodam, że jest mi dobrze bez telewizji i jeszcze lepiej bez malowideł... To są być może plusy życia na wsi ( na Wsi przez duże W), moim codziennym strojem są dresy, a obuwiem śniegowce/kalosze. Co kilka dni latam z taczką i wywożę gnój z koziarni ;-) Gdzie tu miejsce na perfumy i malowidła?!? Ale wybór był mój! Świadomy!
A żeby nie było, że ja tak zupełnie NIC, to Was uspokoję- takie codzienne kosmetyki: żele, balsamy itd. To owszem- używam :-)
Nie wiem, czy po tym wszystkim, jestem odpowiednią osobą by zapraszać Was do zabawy...
Ale na pewno jestem odpowiednią osobą, by życzyć Wam cudownego weekendu! Oby ten mróz wreszcie zelżał, a wiosna powoli zaczynała dawać o sobie znać :-)
Buziaki!
Ale na pewno jestem odpowiednią osobą, by życzyć Wam cudownego weekendu! Oby ten mróz wreszcie zelżał, a wiosna powoli zaczynała dawać o sobie znać :-)
Buziaki!
Jesteś szczera i prawdziwa..i za to Cię cenię..ja również mieszkam na wsi i na co dzień się nie maluję.."strzelam sobie oko" jak wychodzę z domu,żeby ludzi nie przestraszyć;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło w ten mrożny weekend:)
ja telewizji nawet nie mam w domu...a kosmetyki..bez podkładu i pomalowanych rzęs nie pokazuje sie ludziom:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńaaaaa i podobnie jak ty używam masę kremu do rąk...powód ten sam:)))))
UsuńKochana cudownie, widzę, że nie tylko ja mam awersję do malowania, choć ostatnio jak tak krytycznie popatrzę na siebie, to przydałoby się czasem..., więc czasem oczywiście rzęsę pomaluję:))
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia!!!! a co do kosmetyków- mam to samo-nie mam czasu, nie mam potrzeby, grunt to naturalnym być zawsze i pod względem charakteru i wizualizacji. Nie potrzebna mi skorupka.Fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńALE TY FAJNA JESTES;-)
OdpowiedzUsuńJuż Cię lubię za ten tekst;-)))) Ja też mam problemy z popękanymi dłońmi i krem idzie w dużych ilościach choć ostatnio nauczyłam się plewić w rękawiczkach;-)))Kosmetyki też sporadycznie bo nie ma na to czasu w gospodarstwie ale od święta ( raz na parę lat) lubię sobie pomalować rzęsy;-)))i to tyle
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ps. fajne kozy
Dołączam do klubu nie-malujących-sie :))
OdpowiedzUsuńno tylko rzęsiska, ale je to akurat muszę malować ;)
Dlaczego u mnie nie ma takiego śniegu!!??
Ja też z tych mało malujących się. Jak juz to od wielkiego dzwonu. Uwielbiam za to balsamy, wszystkie kąpielowe płyny, a najbardziej o zapachu lawendy :)
OdpowiedzUsuńzimowe zdjęcia synka na tle kóz jest świetne:)!
OdpowiedzUsuńA ja mam słabość niestety,lubię kurde se oko pomalować
OdpowiedzUsuńU mnie natomiast i telewizja i makijaż umiarkowanie,ale systematycznie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ,że nie musisz się malować.Niestety w miescie trzeba ,bo ludzie na ciebie krzywo patrzą,mam to przetestowane .
A ja mam w domu teraz kosmetyków całą kupę bo moja córa zachaczyła się w Avonie i mnie uszczęśliwia systematycznie:)Sama mogła bym nimi handlować:)Ale w zupełności Cię rozumię i popieram, im mniej tapety tym lepij.
OdpowiedzUsuńNo i piękną macie zimę taką czystą, nie miastową, fajną, z kiłbaskami, ogniskiem, no i z kozami.
A jeżeli chodzi o kafelki w moim korytrzu to pochodzą z firmy Monterej(tak się wymawia, nie znam pisowni)
piękne miejsce do mieszkania ... my z mężem też za niedługo zaczynamy budowe domku na wsi ... świetne te kozuchy ... a co do stroju to nie jest pani sama ja uwielbiam dresy i śniegowce wszytko co jest wygodne w noszeniu ... pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://artysto-tworz-nie-gadaj.blogspot.com/
A ja bym oddała moje kosmetyki za posiadanie takich kózek. Wychowałam się w małym miasteczku i miejscem mojego dorastania było pole babci. Cudowny plac zabaw wszelakich i miejsce różnorakich odkryć. Po prostu wolność i swoboda. Jeśli chodzi o seriale, to bardziej pamiętam te z lat 80 i 90 (np. Ptaki ciernistych krzewów, oglądane przez pól akademika w moim teleportując o przekątnej 29cm) niż dzisiejsze. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie ja jedna z tych co to z malowaniem na co dzień nie bardzo. Maluję się raz na kilka miesięcy. Tylko szkoda kasy na te kolorowe kosmetyki - no ale jak mam się "upiększyć" to brak - no to trzeba kupić a jak kupie to użyję ze 2x i po terminie przydatności. Zimą się nie maluje bo mam suchą skórę a latem jak gorąco to mam wrażenie, że maskę założyła.
OdpowiedzUsuńTroszkę Ci zazdroszczę tego zżycia na wsi- szkoda, że nie wygrałam w totka - sprawiała bym sobie mała stajnię ;)
Pozdrawiam cieplutko :)
Och z tymi malowidłami, kosmetykami i serialami to zupełnie jak u mnie. I ręce maja ten sam problem, i taczka z kalosami nie mają za dużo czasu na odpoczynek. Takie są uroki życia na wsi. A przecież za żadne skarby nie chcemy tego zmieniać, prawda?
OdpowiedzUsuńNo to nie jestem sama!Do pracy jak mawia moja teściowa "rzucam na twarz trochę urody", ale jak wyjeżdżam na moją zapadłą wioskę do Kaczorówki to wszystkie malatury idą w odstawkę, no jak chodzić w tak pięknych okolicznościach przyrody z tapetą na twarzy? Przyznam się do czegoś...będąc w Kaczorówce często zakładam zakupione w "tanim armanim" stroje cyrkowe (tak, tak)czym wzbudzam niezłą sensację wśród tubylców, a jak jeszcze znajomi się dają namówić do ubrania się podobnie, to zabawa jest przednia. Więc tak sobie spacerujemy wystrojeni, a to w strojach klaunów (bardzo przewiewne na upały), albo kieckach typu "kopciuszek"- te z kolei mają cudowne wielkie kieszenie, gdzie można upchnąć po dwa kilo jabłek, albo schować słodycze dla dzieci sąsiadów.Dzieciaki uwielbiają tak wystrojone "ciotki" z sąsiedztwa....A tak poza wszystkim, żałuję, że nie mogę żyć na wsi......choć tam się wychowałam. Może kiedyś wrócę( jak wygram w Lotto). Zostaję u Ciebie i zapraszam na chwile do mojej Kaczorówki.
OdpowiedzUsuń