W tym roku nie bardzo mam się czym pochwalić jeśli chodzi o warzywnikowe zbiory. Wysokie temperatury i potworna susza nie sprzyjały warzywom, ale akurat ostre papryczki lubią takie warunki! I w tym roku obrodziły jak nigdy dotąd.
Z części zrobiłam pyszną ostrą pastę HARISSA, a pozostałe nadziałam serkiem czosnkowo- tymiankowym i zalałam oliwą- pycha :-)
Przepis na nadziewane serkiem ostre papryczki:
2 duże serki naturalne mieszam z 2 opakowaniami sera feta, wyciskam 1-2 główki czosnku, dodaję garstkę poszatkowanego świeżego tymianku i porządnie solę (musi być bardzo przesolone!!!). Wszystko razem dokładnie mieszam i przy pomocy rękawa cukierniczego napełniam uprzednio wydrążone i zblanszowane (w osolonej wodzie) papryczki.
Nadziane papryczki polewam oliwą z oliwek i gotowe!
HARISSA
- papryka sładka czerwona - 600-800 gr
- papryczki chili 200-300 gr (zależy od ostrości)
- 2 główki czosnku
- szczypta cukru- do smaku
- 1/2 szkl. oliwy
- 1 słoiczek koncentratu pomidorowego
- opakowanie nasion kolendry (zmielić)
- 1 duża cytryna
- ocet winny do smaku
- sól do smaku
Paprykę słodką i ostrą wydrążyć i zmielić w malakserze lub maszynce do mięsa (jeśli lubimy bardzo ostrą pastę to nie trzeba usuwać pestek z chili).
Tak powstały mus posolić i odstawić na około 3 godziny.
Po tym czasie dusić na wolnym ogniu bez przykrycia aż do zredukowania.
Dodać koncentrat, oliwę, sok i skórkę otartą z cytryny, wyciśnięty czosnek, kolendrę i dusić około 1/2 godziny mieszając od czasu do czasu.
Doprawić cukrem, octem opcjonalnie pieprzem.
Gorące przełożyć do słoiczków i zapasteryzować.
Moja pasta wyszła dosyć ostra, ale my taką lubimy. Każdy ma inne preferencje więc proporcje ostrej do słodkiej papryki można potraktować umownie :-)
***
Apropos indian... Straciłam ostatnio wszystkie kołki do pomidorów, a z domu zniknęły wszystkie koce... Dzieci wybudowały wioskę indiańską.
Bawili się w niej przez kilka dni... Cieszę się, że są tacy kreatywni!
***
Codziennie jeżdżę na rowerze lub biegam, w sumie to zaczęłam już ponad rok temu i tak trwa to do dziś :-) Muszę przyznać, że po pewnym czasie to uzależnia :-)
Są takie dni kiedy nie udaje mi się wyrwać z domu po codzienną dawkę sportowych endorfin i wtedy na prawdę nie jest dobrze... Robię się wtedy na prawdę nieznośna ;-)
I kiedy tak biegam lub jeżdżę- podziwiam naszą wiejską okolicę. Dziś na przykład, bladym świtem, spotkałam pana który jechał wozem drabiniastym ciągniętym przez klacz za którą biegł źrebak.
Cudny widok... nie zdążyłam zrobić zdjęcia...
Za to takich widoków mam mnóstwo :-)
To tyle na dziś.
Pozdrawiam Was gorąco!!!
I jeszcze tylko widok na nasz dworek :-)
Pasta jak dla nas za ostra. Ja karmie malego wiec odpada. Ciekawe pomysly maja dzieciaki. Super. A na rowerze jeżdżę ale tym w domu hihi. Narazie. Hihi. Malego na kolanka i hejka. :-) tak to wózkiem latam po kesie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie piękne potrafi być lato!
OdpowiedzUsuńPomimo suszy i tak pięknie u Ciebie :))
OdpowiedzUsuńWioska indiańska i jej mieszkańcy cudowni :D Ach jak to fajnie poczytać, że jeszcze dzieci umieją bawić się na świeżym powietrzu :) Chyba ja też muszę zacząć spacerowania i wycieczki rowerowe bo ostatnio za bardzo gnuśnieję w domu :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was wszystkich :D