poniedziałek, 23 lipca 2012

Sezonowe smakołyki :-)

Przeprowadzając się na wieś kilka lat temu poczyniłam pewne postanowienia! Po pierwsze musimy mieć zwierzęta! Pies przytrafił się przypadkiem :-) Jako najmłodszy z miotu Momak nie miał przeżyć... ale ja miałam co do tego zdanie inne niż suka mama i piesek wyżył i jest już z nami 6 lat! Była też tchórzofretka, moje najukochańsze zwierzątko, którego nie ma już z nami niestety... Potem pojawiły się kury, kozy a na końcu- zupełnie niespodziewania nasz Bazyl. Na tym jednak nie koniec! I tym razem to mój oporny mąż namawia mnie do powiększenia naszej trzódki :-) Nie może się jednak Biedak zdecydować, czy wolałby konie, włochate szkockie krowy, świnie wietnamskie, czy nie wiadomo co jeszcze innego :-) Ja jednak skłaniam się bardziej ku osiołkom, a już o stadku gęsi to po prostu marzę!!!

Cóż, myślę, że z pierwszego postanowienia powoli się wywiązujemy... Pozostało jeszcze postanowienie drugie! A konkretnie chodziło mi o to, by w miarę racjonalnie, zdrowo i tradycyjnie się odżywiać! Wynika to być może z tego, że oboje z Olafem nie jemy mięsa, a jak wiadomo w takim przypadku należałoby bardziej uważać na to co się na talerz wkłada :-)  I tak w naszym domu można spotkać się z własnoręcznie pieczonym chlebem na zakwasie, kozimi serami, swojskimi jajami od szczęśliwych kurek :-) i własnymi ekologicznymi warzywkami, nalewkami, winami, zimowymi przetworami... Nie oznacza to jednak, że jesteśmy zupełnie wolni od złych przyzwyczajeń! Ja na przykład nie potrafiłabym się obejść bez CZEKOLADY!!! :-)

Są takie dania bez których nie wyobrażam sobie lata! I tak w czerwcu są to między innymi racuchy z kwiatów czarnego bzu ( jakoś nie zdążyłam ich pokazać...) Danie przepyszne i na prawdę godne polecenia!!! Nie mówiąc już o wszelakich pysznościach z truskawkami!!!
W lipcu natomiast korzystamy z darów lasu... jagody! Kupowane w sklepach borówki amerykańskie nie dostają im do "pięt"!!! Fakt, że trzeba się trochę namęczyć przy zbieraniu... ale warto!


 A jak z jagód to JAGODZIANKI ;-) , pierogi z jagodami i naleśniki z bitą śmietaną i tymiż jagódkami. O wszelakich jogurtach i koktajlach, deserach- nie wspomnę...
Byliśmy z Witkiem na jagodach kilka razy, a z nazbieranych owoców powstało kilkanaście słoików dżemu, kilka pojemników zamrożonych owoców, niezliczona ilość świeżych owoców zjedzonych w przeróżnych wariantach... i ogrom od komarowych bąbli :-) Pycha!!! Mam nadzieję, że uda mi się wyruszyć na jagody jeszcze przynajmniej raz... ale każdy kto ma małe dziecko wie, że to nie jest łatwa sprawa :-)
Ale jagodzianki mu smakowały :-)  zaraz po upieczeniu zjadł 4 jeszcze gorące, popijając je pół litrem koziego mleka! Trzy letnie dziecko... ma apetycik !


**********
Kolejny punkt corocznego programu to tak zwane parzeniaki! Najlepsze z własnego ogródka! Takie smakują najlepiej!!! Dla zainteresowanych podaje przepis na małosolniaki, które zawsze się udają!
Ogórki gruntowe, koper, gałązka czarnej porzeczki, kilka ząbków czosnku, korzeń chrzanu, kilka ziaren gorczycy i na każdy litr wrzącej wody- czubata łyżka soli. Wody tyle, żeby pokrywała wszystkie składniki. Efekt murowany!!! Ja całość przykrywam talerzykiem i dociskam kamieniem. Ważna jest temperatura i jeśli chcemy mieć gotowe ogórki za dwa, trzy dni- to warto w dzień wystawiać je na słońce, na dwór!



*******
A na koniec nasze sztandarowe danie z kurek! Po kurki musimy jeździć do lasu kilkadziesiąt kilometrów... Ale są to tak smaczne grzyby, że warto...
Duszone na masełku ze śmietaną, jako sos do makaronu, to po prostu niebo w gębie!!!



Oj, mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać... Wielu rzeczy chciałabym się jeszcze nauczyć, o wielu pewnie nie mam w ogóle pojęcia... Ale prawda jest taka, że dla rodowitych babeczek ze wsi wszystko co tu pokazuję to "chleb powszedni" a ja się "podniecam" czymś co dla innych to codzienność :-)
Dlatego pozdrawiam dziś wszystkie wspaniałe kobiety- rodowite mieszkanki wsi, które harują na roli od świtu do nocy i jeszcze mają czas na te swojskie specjały!!!

21 komentarzy:

  1. ojej ja to taka między miastowa a wsią czyli na peryferiach ale zakochałam się w moim skromnym ogrodkiem warzywniakiem, koszeniem trawy przeganianiem sąsiedzkich kotów i robieniem przetworów na zimę uwielbiam chętnie poznam inne przepisy :) wogóle jak mój blog wskazuje strasznie sie przez ostatni rok udomowiłam i kocham te sielskie klimaty:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz o tym wszystkim o czym marzę. Takie prawdziwe wiejskie życie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, narobiłaś mi apetytu, a ja tu od rana na głodniaka zasiadłam ;-) i bardzo mnie zaintrygowały te placki z kwiatów czarnego bzu...wiem, że już po ptakach, ale ciekawam niezmiernie - po prostu kwiatostan w cisto ziu, czy jakoś specjalnie go potraktować?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu kwiatostan w cisto ziu :-) Ciasto drożdżowe jak na zwykłe racuchy i smażymy na głębokim oleju :-) Polecam na przyszły rok!!!

      Usuń
  4. Nie ma lepszego jedzenia, niż takie właśnie - sezonowe, z własnego gospodarstwa ( albo z gospodarstwa sąsiadki:-))).
    Bardzo apetyczny wpis!
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ u Ciebie smacznie i przede wszystkim zdrowo :) Wcale się nie dziwię Twojemu synkowi, że dorwał się do takich smakowitości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och super same dary natury przepyszne i swojskie jadło ;) ,przepyszne drożdżóweczki z jagodami mmmm zazdroszczę troszkę życia na wsi :)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  7. W tym roku po raz pierwszy robię ogórki na zimę z użyciem własnoręcznie wyhodowanych ogórków, czosnku, kopru i doskonale Cię rozumiem jest ogromna różnica pomiędzy nimi, a sklepowymi, podobnie własna sałata, rzodkiewka, czereśnie i jabłka wyhodowane bez pomocy chemicznych środków mają smak niepowtarzalny. Żałuję tylko, że mleka od krowy takiego jakie piłam u babci już prędko nie dostanę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wprawdzie sama jestem adoptowaną mieszkanka wsi, to znam kilka tych rodowitych, które szczerze podziwiam!
    A kurki... może wyślę Ci kurierem, bo do lasu mam pół kilometra i od dwóch tygodni kurek prawdziwe zatrzęsienie? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pobuszowałam troszkę u Ciebie, bo miło tu niesłychanie:).
    Ogórków kolejną partię zakisiłam (niestety kupne, ale pyszne). Kurki i jagody zazwyczaj też nie przeze mnie zrywane. Ale ostatnio marzę o kilku swoich kurkach, kto wie, może wreszcie odmienię to miejskie życie i też sobie pohoduję!!!!!!!!!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj
    Uwielbiam kurki, w smietanowym sosie z makaronem, i natką pietruszki, mniam pycha.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z Fuerto!
    Kurki w sosie śmietanowym z pietruszką to poezja!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bubisiu, grzybki w śmietanie z cebulką uwielbiam, chociaż kurek nigdy nie jadłam - chyba nie ma ich w lasach w mojej okolicy- zazwyczaj pałaszuję maślaczki. W ogóle Kochana nie masz nade mną litości, żeby takie smakołyki mi tu prezentować, aż te bułeczki z jagodami:-)))
    Zapraszam Cię do małej zabawy:-)
    http://czarnyczarnykot.blogspot.de/2012/07/nasze-ulubione-seriale.html
    Ściskam i zycze udanego piątku.

    OdpowiedzUsuń
  13. Same smakołyki u Ciebie, jagody miałam przyjemność jeść dopiero teraz na urlopie w pl ... nic nie zastąpi ich smaku :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Od 6 miesięcy najmłodszy syn przestał jeść mięso,o matko nie myślałam że to będzie dla mnie takie trudne raczej wierzyłam że mu to minie ale dzis widzę że to nie minie,skręcam się jak mogę i może wszystko byłoby dobrze gdyby nie brak czasu na robienie oddzielnego obiadu(reszta lubi mięsko),cieszy mnie jak słyszę lub czytam że inni nie jedzą mięsa i wcale nie są z tego powodu smutni tak jak zdawało mi się z moim synem.Uwielbiam blog tej wiejskiej prawdziwej gospodyni,twórczej i bardzo pracowitej która daje mi kopa energii do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  15. narobiłaś mi apetytu ...
    też zbieram kurki i też jeździmy około 40 km do lasu a czasami i więcej ale prawie zawsze się to nam opłaca
    pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  16. Podziwiam za konsekwencję w realizacji zamierzeń. Po Twoich zdjęciach i opisach nabiera się apetytu. Jagodzianki wyglądają obłędnie jako jagodocholiczka - wiem co mówię.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Jagodzianki wyglądają przepysznie, lubię je jeść, ale nigdy jeszcze nie piekłam. Za to ogórki owszem, kiszę z upodobaniem, właśnie dziś kolejny słój nastawiłam. Kurek w tym roku też już próbowałam, mazurskie lasy obfite są w kurki, wychodzę na spacer i zrywam na obiadek. Ja robię ze śmietaną i czosnkiem też do makaronu, pycha.Osiołka też chciałabym mieć, mam po sąsiedzku, więc czasem mam okazję go pomiziać, jest słodki. Musi mi wystarczyć mój psiak, który ma wiele cech kocich, więc tak jakbym miała dwa zwierzaki w jednym.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale pyszności prezentujesz - duży szacunek za realizacje planów życia na wsi :) ewa

    OdpowiedzUsuń
  19. Same pyszności. Ja uwielbiam chodzić na jagody do lasu, a później jagodzianki pieczemy! Niebo w gębie!:))
    Pozdrawiam Marta, a w wolnej chwili zapraszam do mnie: http://martunia84.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń