środa, 27 kwietnia 2016

Topi "Sikawka"

 Poznajcie Topi pseudonim Sikawka. W sobotę znaleźliśmy to kudłate stworzenie podrzucone pod naszą chłodnią...
Nie będę pisała o ludziach pozbawionych sumienia porzucających  psie dziecko, bo mi słów po prostu brak...
Napiszę za to o radosnym szczeniaku który szczęśliwie znalazł nowy dom i kochającą rodzinę.
Topi to około 2 miesięczna dziewczynka, uwielbiająca dzieci i zjadanie butów. Bardzo lubi również siusianie na dywanik przed drzwiami -skąd jej pseudonim "Sikawka" :-)
Sikawka powoli poznaje zwyczaje panujące w rodzinie. Ma zadatki na dominatora (już zajęła posłanie Tela :-)) Dogaduje się również z Czesławem chociaż bardziej interesuje się jego kocimi miseczkami na jedzenie niż nim samym :-)
Topi w poniedziałek z samego rana przeszła "przegląd weterynaryjny",została odpchlona, odrobaczona i zaszczepiona. Dostała też obrożę- symbol przynależności do rodziny. I chociaż nie planowaliśmy nabycia kolejnego psa, to w sumie chyba wszyscy są zadowoleni. Los zadecydował za nas i dobrze :-)
Ale tego kto ją wyrzucił to bym... nakopałabym mu do d.py!




 A to szałas upleciony z wierzbowych gałęzi. Taka mała przymiarka do żywej altany, którą mam zamiar zasadzić wiosną przyszłego roku.





sobota, 23 kwietnia 2016

A w ogrodzie praca wre :-)

Witajcie!
Ale się dziś narobiłam... Posprzątałam (wreszcie!) w domu, skosiłam trawniki, zbudowałam z dziećmi szałas, odkurzyłam samochód i przygarnęłam psa. Teraz już nic mi się nie chce, ale miałam napisać o daliach to napiszę :-) A o dzisiejszych przeżyciach napiszę jutro :-)


Karpy dalii przechowuję w piwnicy w skrzynkach z trocinami. Nigdy jeszcze mi nie zgniły, nie spleśniały i nie uschły w takich warunkach.
 Co roku w połowie kwietnia wsadzam jedo doniczek i podpędzam w inspekcie. Dzięki temu zakwitają przynajmniej 3 tygodnie wcześniej.  Do tej pory miałam prowizoryczne inspekty budowane na podniesionej rabacie ze starych okien i zaraz po 15 maja demontowane. W tym roku mam inspekt prawdziwy! Ale zbyt mały, jak się okazało :-). Bo kiedy przyszedł czas na dalie, okazało się,że zajmują prawie całe miejsce. A ja naiwna myślałam, ze koniec z prowizorkami... I tym sposobem kolejny raz powstał tunelik foliowy do którego powędrowały wszystkie rozsady mniej wrażliwe na niższe temperatury (min. byliny).
Ponieważ karp dalii mam sporo (5 skrzynek), do ich sadzenia używam ziemi którą mam na podniesionych rabatach. Co roku jest ona wzbogacana obornikiem i z czasem robi się jej na rabacie zbyt dużo. Takie podpędzone dalie wysadzam na miejsce stałe w drugiej połowie maja. Bardzo szybko zaczynają kwitnąć, a ja mam mnóstwo czasu by się nimi nacieszyć przed jesiennymi przymrozkami.

Oprócz wysadzonych dalii, mam już posiane niektóre warzywka. Na początku kwietnia wysiałam takie klasyki jak marchewka, pietrucha, buraki, rzodkiewka i wysadziłam dymkę. Z tych mniej klasycznych  wysiałam wężymord. Wspaniałe warzywo!
Zapomniałabym napisać o szpinaku! Całą rodzina wprost ubóstwiamy szpinak dlatego wysiałam go aż na dwóch  podniesionych grządkach. Rośnie sobie pomalutku pod białą wiosenną włókniną. Zjadamy go potem na bieżąco, a nadmiar mrozimy.







Konewki wyszperane na złomowisku.


A kiedy mama "ciężko" pracuje, dzieci bańki puszczają :-)




A Czesław, przezornie ukryty w kępie irysów, czyha... na bańkę oczywiście :-)


Pozdrawiam!




piątek, 22 kwietnia 2016

O tym, że i chasty czasem są potrzebne.


Zupełnie nie rozumiem dlaczego, ale w Grójcu jak idą do sadu to mówią, że idą do ogrodu, albo zamiast w sadzie to mówią, że w ogrodzie (???). Tak mi się nasunęło :-).
Dla mnie ogród to kwiaty, warzywa, piękno i relaks. Tu polemizowałby ze mną Olaf mówiąc, że nowoczesne sady są piękne- posadzone od linijki, drzewa równiutkie, przy rusztowaniu z bambusem i ani chwaścika... Ja wolę sady prastare z łanem mniszków pod wiekowymi drzewami :-). Ale fakt faktem- żyjemy z tych idealnych spod linijki :-)
Ostatnio rozmawiałam z jednym Panem o murarkach. Pan pytał czy należy je dokarmiać przed kwitnieniem jabłoni. Ja mu mówię, że nie, że kwitną jakieś rośliny przecież, że krzaki przy sadzie na pewno ma, wierzba, ałycza... A on mi odpowiada, że u niego nie, bo on ma PORZĄDNE sady.
Zaniemówiłam...
Wiecie, ja nerwowa jestem. Mówię mu, że my też mamy porządne sady ale coś tam w nich czasem kwitnie!!! I ałycze też są, a sady odpicowane mamy jak mało gdzie. Mimo wyraźnie podniesionego już ciśnienia, bo drażliwa na tym punkcie nieco jestem, spytałam jeszcze grzecznie czy o bioróżnorodności słyszał... Pewnie nie...
Wiecie,ja jestem sadownikiem,( chyba bardziej z musu niż z zamiłowania) i żoną sadownika jestem (pozdrawiam wszystkie żony sadowników :-)) Lubię pracę na powietrzu i sama praca w sadzie nie jest zła, chociaż zasadniczo to ciężki i niewdzięczny sposób na życie... I w brew pozorom trzeba mieć nerwy ze stali i podobnie tyłek :-)
Ale, wracając do bioróżnorodności. Chociaż nasze sady są bardzo nowoczesne i "porządne", to nie zapominamy o zapewnianiu siedlisk również innym stworzeniom / organizmom (ptaki, owady pożyteczne i te niepożyteczne też :-) ślimaki, żaby i jaszczurki też znajdą u nas swoje miejsce.  Dlatego pełno u nas zakrzaczeń, starych drzew, rowów i niedokoszonych pograniczy. I dlatego tyle u nas ptaków, które czasem podziobią sobie jabłuszko - nich im będzie na zdrowie :-)
W niektórych, bardziej rozwiniętych rolniczo krajach Europy takie "użytki ekologiczne" są wręcz ustawowo wymagane. Szkoda, że u nas nie. Szkoda, że wciąż tak pospolity jest w Polsce widok "zrandapowanego", martwego pobocza drogi.  Czarnego ugoru zamiast murawy i betonu zamiast trawnika. Taki mamy swoisty zmysł ładu, porządku i estetyki...

Hmm... a miało być dziś o sadzeniu dalii...







Ten młody sad gruszowy (posadzony w tym tygodniu) jest jeszcze całkiem martwy... Ale i tu starych drzew pod dostatkiem :-)


PS. Do wszystkich  sadowników,  znajomych mojego męża: Zdanie moje na tematy sadownicze z reguły nie pokrywa się w pełni ze zdaniem mojego męża. To co On traktuje w kategoriach czysto praktycznych i ekonomicznie uzasadnionych bądź nie, ja odbieram emocjonalnie, niepraktycznie i nieekonomicznie. Jak widać doskonale się uzupełniamy :-)

środa, 20 kwietnia 2016

Zakwitły kaczeńce!


Nie będę się rozpisywać... Uwielbiam kaczeńce! Na razie nie mam swoich, zachwycam się dzikimi, porastającymi rowy i niedostępne rozlewiska. Ale po cichu planuję... mały ciek wodny porośnięty kaczeńcami i turzycą, dzikimi irysami i rzeżuchą  i kilkoma wierzbami o żółtych pędach...
Ale na razie wzdycham do tych :-)
I wiecie co? Może to banał, ale najpiękniejsze "ogrody" na prawdę tworzy sama natura :-)








poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Po burzy...

 Witajcie!
Mieliśmy wczoraj pierwszą wiosenną burzę. Najpierw w oddali słychać było grzmoty...potem zerwał się wiatr, zrobiło się ciemno i  lunęło. Dosłownie jak z cebra. Woda przelewała się z rynien i leciała na taras jak wylewana  z wiadra. Trwało to może 10 minut, może mniej. A potem wyszło słonko :-) Tylko na chwilkę by zaraz skryć się za horyzontem. A ja wyszłam na mały wieczorny spacer :-)



 Porzeczkę krwistą uwieczniłam zaś dzisiaj po pracy. Pod poprzednim postem pytaliście o ten krzew. Nie jest on powszechnie znany. Rzadko widuję go w innych ogrodach. A szkoda, bo jest wart uwagi. Wcześnie zaczyna wegetację i przepięknie kwitnie wabiąc roje pszczół i trzmieli. Jest zupełnie nie wymagający i nie przemarza, nawet u nas :-) Występuje również w wersji białej, ale do mnie bardziej przemawia ta... krwista :-)



Pozdrawiam!

niedziela, 10 kwietnia 2016


 Witajcie!
Zostawiłam dziś na chwilkę chłopaków z Olafem i wyszłam przed dom... Rozejrzałam się ,wzięłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Kiedy ta wiosna przyszła i tak na dobre się rozgościła?
W ferworze zajęć nie dotarło to do mnie ... Co rano odwożę chłopców do przedszkola i zabieram się do pracy, zanim się obejrzę trzeba już po chłopców jechać z powrotem :-)
Ale przynajmniej już widać jakieś efekty tej mojej pracy.
 Donice przed domem obsadzone wiosennymi kwiatami, rabata pod murem ukończona (przy pomocy małych pomocników :-) ), nowe szambo zasłonięte leszczynowym płotkiem i nową rabatką, inspekt gotowy i po brzegi wypełniony rozsadą warzyw i kwiatów. Wymurowałam też pod tarasem odpływ z rynny bo woda zalewała nam piwnicę, i przeorganizowałam rabatę przy tarasie.Ale, co najważniejsze, przygotowałam około 2000 metrów kwadratowych terenu pod założenie trawnika. Nie było łatwo... Tym bardziej, że część terenu to czysta glina, a na innej części było gruzowisko po starych chlewach. Mimo, że miałam pomocnika to i tak nieźle się narobiłam :-). Czekam teraz na deszcz i zazielenienie się trawy! I nareszcie przestanie być brudno i szaro :-)











  Tu poniżej miała być wspomniana kiedyś rabata preriowa, niestety na razie muszę zadowolić się trawnikiem... Zrezygnowałam też z zakupu tunelu foliowego. Poczekam jeszcze trochę i może uzbieram na szklarenkę :-) A na razie wystarczy mi inspekt!




W każdym ogrodzie powinien być dziki zakątek, pełen splatanych "krzaczorów" i stert starych gałęzi czy zwalonych pni...- ostoja dla ptaków, jeży, wiewiórek i innych maleńkich stworzonek. U nas jest to ogród za murem, tam gdzie jest moja szkółka bukszpanu. To gniazdują szpaki i dzięcioł zielony, tu biegają pracowite wiewiórki i zakopują gdzie tylko się da orzechy włoskie (najczęściej właśnie w szkółce :-)) I to tu mamy stertę suchych gałęzi w których ukrywać mogą się jeże. I to tu moje dzieci robią pierwsze wiosenne bukieciki z fiołków i cybulicy :-)




 

 W tym roku po raz pierwszy zakwitł nam dereń jadalny. Z tyłu, w tle, królestwo moich dzieci, które z kołków do pomidorów budują najprzeróżniejsze budowle :-)


I na koniec jeszcze kilka zaległych zdjęć o tym jak w tym roku przeganialiśmy (skutecznie!) zimę.
Podwójne spalenie i utopienie Marzann przyniosło nadspodziewane efekty :-)






Pozdrawiam wiosennie wszystkich tu zaglądających :-)