Jak wiecie, nasze niemojskie zwierzęta są naszymi przyjaciółmi. Nawet kury i kozy... I właśnie z kozą, a dokładnie z kozłem, mam problem. Capek wraz ze swoją mamą- Józefiną był naszym prezentem ślubnym, który to podarowali nam nasi świadkowie. Pewnie się dziwicie :-) Ale ja naprawdę bardzo chciałam mieć kozy! Olaf był przeciwny, a prezentu przecież nie "wyrzuci" :-)
Już wtedy mały Capek wyrwał się ze szponów śmierci... W hodowli, z której kozy do nas przyjechały- koziołki były sprzedawane na oskórowanie. Z ich skóry wyrabia się bębny...
Tak wyglądał nasz bohater po przyjeździe do Niemojek... |
Kiedy kozy do nas przyjechały Capek miał zaledwie 9 dni i nic nie zapowiadało późniejszych z nim problemów... Najpierw, już jako nieletni koziołek, zrobił dzidziusia swojej mamie... Trudno- nie ma tego złego... Wyszły z tego bardzo ładne i zdrowe dwie kózki :-). Jeszcze zanim Józefina powiła swe kazirodcze potomstwo, Capek został wykastrowany. Z dwóch powodów- żeby nie zrobił mamie dzieci (jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że już jest po fakcie...) i żeby złagodniał- bo agresywne z niego bydlę było... Było to dwa lata temu... Od tego czasu kozioł nasz zmężniał (waży pewnie dobre 50 kilo!) nabawił się problemów ze stawami (pewnie przez tą swoją wagę ciężką...)... i podły się zrobił okrutnie. Jak na złość- po kastracji zamiast stać się łagodnym koźlęciem, najwyraźniej mści się na nas za pozbawienie go klejnotów...( wcześniej AŻ TAK agresywny nie był...) Do tej pory przynajmniej dla mnie zachował resztki respektu, ale ostatnio nawet ja wracam posiniaczona z codziennego obrządku. Zdziczał przez zimę. Musiałam go odizolować od Józefiny, która na dniach spodziewa się wykocenia. Walił ją tak rogami, że bałam się o jej bezpieczeństwo!
Tutaj Capek z Józefiną. Jak widać jego straszne poroże dopiero w fazie wzrostu... |
Witek panicznie się go boi, i kiedy Capek do niego podchodzi przy okazji nielicznych wizyt Witka w koziej zagrodzie- wzbudza w moim synu paniczny wręcz strach! Próbuje nadziać na rogi każdego, kto tylko mu się nawinie. Już w tamtym roku rozważałam możliwość oddania Capka, ale jakoś tak nie mogłam...
Tak wyglądał Capek przed kastracją :-) Razem ze spadkiem testosteronu- wyłysiała mu grzywka, broda i w ogóle cały wyłysiał :-) |
Jeszcze jako niedorostek stał się bezpośrednim sprawcą śmierci mojego kaczora! Tak go potraktował okropnie, ze kaczor zmarł po dwóch dniach od obrażeń wewnętrznych... Tak zakończyła się moja przygoda z kaczkami- są po prostu za powolne w stosunku do kozła... Kury jakoś sobie radzą...
Córki Capka - Pela i Mela :-) |
I taki ma teraz dylemat...
Najchętniej oddałaby go komuś... Ale nikt nie chce capa- w dodatku wykastrowanego i niezbyt miłego! Szkoda mi go okropnie... O dziwo Olaf staje w jego obronie... i wcale mi to nie ułatwia decyzji... I Witek już coś podsłuchał i zaczyna mi płakać, że nie chce żeby pan zabrał Capka i zrobił z niego pasztet... (Swoją drogą to nie wiem gdzie on to usłyszał, bo ja nic o pasztecie nie mówiłam!) Szkoda mi dzieciaka, bo uczuciowy jest bardzo. Dwa lata temu latem oddaliśmy znajomym córki Capka, a Witek do tej pory wypomina, że mu Michał kozy zabrał :-)
Kiedyś przesiadywaliśmy z Witkiem cale dnie w koziej zagrodzie... |
No nie wiem co mam robić! Nie po to braliśmy kozy, żeby terror siały! Do zagrody trzeba z kijem wchodzić, żeby było się czym bronić. Przecież tak się nie da!
Tak mi źle z całą to sprawą... w nocy mi się nasz kozioł śni...
A może ktoś z Was by chciał naszego Capa??? Pomimo wszystkich jego niedostatków- to i tak bardzo z nim zżyci jesteśmy!
Właśnie rozmawialiśmy z Olafem o dalszych losach naszego Capka. Wychodzi na to, że nasz terrorysta chyba ma szczęście i jeszcze trochę z nami zostanie :-) Wiecie- ulżyło mi... Ale jeśli jednak ktoś chciałby go od nas dostać (nie z przeznaczeniem do spożycia!!!) To chętnie oddamy, W DOBRE RĘCE!!!
I jeszcze jeden apel na koniec. Na pasku bocznym zamieściłam banerek o pomocy dla Piotrusia. Gdyby ktoś mógł go pobrać i zamieścić na swojej stronie to byłoby wspaniale!!!
Pozdrawiam Was wszystkich z wciąż zimowych Niemojek :-)
Kochana nikt nie kupi capa wykastrowanego po to by był czy ozdabiał podwórko i siał postrach na mieszkańców domu. Nastaw się psychicznie przemyśl sprawę racjonalnie i sprzedaj go na ubój komuś.Wiem to jest okrutne dla wielu osób ale capy nawet nie kastrowane ciężko sprzedać a co jeszcze takiego co potomstwa nie da i jest agresywny.
OdpowiedzUsuńaaa i zapomniałam jeszcze że Jola z Jolinkowa radziła mi kiedyś bym Kuby nie kupowała , nie posłuchałam a teraz ja mam problem z nim i z jego sprzedażą choć jest pięknym podrasowanym kozłem. Sprawa jest poważna masz małe dzieci moje trzymam z daleka od Kuby ale mam warunki na to osobne pomieszczenie osobny okólnik dla niego.Od 3 miesięcy szukam kogoś kto by kupił i prawdopodobnie poczekam tylko do połowy marca i Kuba pójdzie na ubój.Takie jest życie taka jest hodowla.
OdpowiedzUsuńNie lubię słowa ubój,rzeżnia,ale z takimi kozłami/zwłaszcza kastrowanymi/ nie ma innego wyjścia.Ważniejsze bezpieczeństwo dzieciaczków.Smutne to:(
UsuńCo za kozioł no....
OdpowiedzUsuńUkończyłam technikum rolnicze,ale o takiej agresywności nie słyszałam.Koziołek po kastracji powinien być łagodny,kastracja łagodzi zachowania i wybryki capków.Ja pamiętam w hodowli mieliśmy panią świnię...gryzła każdego,rwała wręcz ciało.
Po postu Wasz kozioł ma taki charakter,dorósł i pokazał rogi.Śliczny jest,tylko szkoda,że tak się popsuł.
Ale też myślę,że może jest pobudzony z powodów hormonalnych?Pozdrawiam i życzę wyrwałości
Sylwia:)
ps.Mela i Pela cudaśne
Agresywność u kóz jest genetyczna, dlatego w dużych hodowlach agresywne osobniki są eliminowane by nie przenosiły w genach agresywności na swoje potomstwo..
OdpowiedzUsuńWiem Dziewczyny... Ale i tak jest nam trudno się z nim rozstać... Już nawet myslimy o wydzieleniu mu innego pastwiska... Ale z drugiej strony- czy nie lepiej byłoby mieć w jego miejsce mleczną kozę???
OdpowiedzUsuńI dlatego tacy ludzie jak ja nie powinni mieć zwierząt! Nawet ubój koguta rozwala mnie psychicznie! Dlatego też nie jem mięsa... Ludzie decydujący się na hodowlę zwierząt muszą mieć na prawdę mocne nerwy!!!
niestety, jak jakiś czas robiłam wywiad w temacie, to właśnie taką uzyskałam informację, że niestety bez uboju się nie da prowadzić hodowli...
UsuńNie znam się na kozach,więc nie wiem czy w ogóle powinnam się wypowiadać.Mogę tylko sobie wyobrazić jak ciężka jest to dla Ciebie decyzja.
OdpowiedzUsuńJedyne co napiszę to to,że ja bym bała się o dzieci,bo jak wiadomo wystarczy sekunda nieuwagi ,aby stała się krzywda.
Trzymam kciuki!
Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszka.
och te capki skzoda go ,ale bezpieczeństwo wazniejsze...
OdpowiedzUsuńdodałam banerek z Piotrusiem u siebie :)
pozdarwiam
Ag
Smutna historia ... przykro mi się zrobiło, ale kochana dzieci najważniejsze , bezpieczeństwo, zdrowie ... Smutne, ale jak się ten twój rozrabiaka nie uspokoi to chyba nie masz wyjścia.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
walerianki może mu zadać ????????? to taki żarcik :)
OdpowiedzUsuńa sprawa poważna
Nie wiem, co takim capem zrobić, oddać do jakiejś fundacji, mini zoo?? Ale ładna z niego bestia. A szkolić go jakoś nie idzie?
OdpowiedzUsuńNie znam się na kozach,ale może można z nimi tak jak z agresywnymi psami lub kotami-prochy uspokajające dawać.Wiem że to trochę głupie ,ale skoro nie chcesz żeby go na pasztet przerobili to może to jest jakieś rozwiązanie.Pozdrawiam i życzę spokoju.
OdpowiedzUsuńPaulina.
nie wiem jak smakuje koza, ale szkoda żeby terroryzował wszystkich :)
OdpowiedzUsuńAno- masz problem...
OdpowiedzUsuńNie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, bom podobnie uczuciowa :)
Z oddaniem w dobre ręce na pewno problem będzie duży. Może, jeśli chcesz go zatrzymać, rzeczywiście użyć jakichś farmaceutyków co by go "ujarzmić"?
To jak piszesz o swoich zwierzakach od razu pokazuje, że są dla Ciebie ważne. Mam nadzieje, że uda Wam się okiełznać jakoś tego rozbójnika i zostanie z Wami. pozdrawiam ciepło Agata
OdpowiedzUsuńtaki śliczny koziołek i... taki łobuz...
OdpowiedzUsuńkurcze... normalnie nie lubię słowa... cap ! hihi
Qrcze,,,ja to niestety oczami wyobraźni widze jak jakimś cudem wydostaje sie ...i robi krzywdę dzieciom....ja dla własnego spokoju chciałabym ,aby znalazła jakieś fajne miejsce...ale mi łatwo pisać...bo nie jestem z nim zzyta:((
OdpowiedzUsuńOj szkoda kozła, ale jak już poprzedniczki pisały bezpieczeństwo dzieci najważniejsze. Kiedyś widziałam w jakimś programie jak takiego kozła gość przyjechał tresować, bo agresywny był. Ciężka praca i czasochłonna, ale może warto by było spróbować? Tu znalazłam wątek na ten temat: http://kozolin.dbv.pl/forum/viewthread.php?forum_id=2&thread_id=1360
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
witam.Mam nadzieję,że sprawa koziołka zakończy się pozytywnie (dla niego również}. Rozumiem Twoje rozterki,gdyż też kocham zwierzęta,córki sprowadzały do domu najróżniejsze :okazy; i zawsze gdy zwierzak odchodził robiło się bardzo smutno. Dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga,ale bardzo wciągnęło mnie to Twoje życie na wsi,więc będę zaglądać często.Pozdrawiam serdecznie.Elżbieta
OdpowiedzUsuńJa miałam krnąbrną kozę,godła dzieci i udało mi się oddać ja do mini zoo.Poszukaj w okolice może to jest rozwiązanie
OdpowiedzUsuńTeż mam ten problem . Rok temu kupiłam parkę kózek anglonubijskich były w opłakanym stanie już miałam dzwonić po wet. żeby uśpił koziołka- zawszony , z katarem , wychudzony . Nie mogłam . Odratowałam , karmiłam co 2 godz , przeżył a teraz ! Wchodzę do zagrody z łopatą , gardło mam zdarte bo się wydzieram , nogi mi się trzęsą - boje się go . Powiedzenie „ nie lituj się nad dziadem bo jak dziad ożyje to cię torba zabije „ nabrało sensu . Nie wiem co mam zrobić , płakać mi się chce ale czuje że tym razem muszę odpuścić bo tez mam dzieci a i ja nie za wielka . Nigdy nie myślałam że będę mieć taki dylemat .
OdpowiedzUsuń