środa, 18 czerwca 2014

Dzień świra...

Byłam dziś w Urzędzie Skarbowym... Jako że niedawno z rolników ryczałtowych przekształciliśmy się w vatowców i dodatkowo otworzyliśmy działalność gospodarczą, miałam dziś swój debiut w rozliczeniu się z podatku rolniczego. Ponieważ działalności niejako mamy dwie, złożyłam dwie deklaracje. Po jakimś czasie telefon ze skarbówki,że dwóch to nie można... Wsiedliśmy w samochód i do urzędu... Wiecie, zawsze uważałam, że głupia to ja raczej nie jestem. Studia mam, nie byle jakie -SGGW, IQ też mam, nie najgorsze :-) Ale jak idę do skarbówki to zaczynam wątpić... Panie niby tłumaczą... ale ja nie wiem, czy one tak specjalnie do mnie po chińsku??? Czy to nie można tak normalnie do człowieka podejść i powiedzieć: Zrób to, to i to i będzie dobrze???
Nic to, mówię Pani, że to mój pierwszy raz i że się nauczę, a ona mi na to:" Ja nie wątpię, że się Pani nie nauczy" Pozostaje mieć tylko nadzieję, że się przejęzyczyła :-)
Już raz na urzędników narzekałam... Pewnie tu teraz jacyś są... Prośba do Was taka moja mała- Mówcie do nas po ludzku!!! Bo ja już się zastanawiam, czy urzędnik to jakiś specjalny rodzaj ludzki jest, że po ludzku nie umie? :-) Chociaż z drugiej strony, to na sali operacyjnej siedzą chłopaki normalne całkiem wydawałoby się. Nawet jak mi jakiegoś babola wytkną to nie czuję się jak głupek... Jak to jest?
W każdym razie przyjechałam do domu i na spokojnie, na chłopski rozum po studiach :-) deklarację wypełniłam, dwa razy wszystko sprawdziłam i  chyba będzie dobrze!
Ale to nie koniec na dziś...
Wchodzę dziś do domu a mój małżonek do mnie woła: Coś się stało z ... kiblem. Ja na to CO? A on: to idź i zobacz... Patrzę a tu wierzchem się niemal przelewa... Horror!!! Mówię mu zrób coś!, a on (pewnie się zaraz obrazi :-)) hyc na traktor i ewakuacja do sadu pod pozorem jakiejś bardzo pilnej roboty... Na szczęście mamy Dziadka, który uratował sytuację, przepchał rurę i uchronił mnie przed gównianym zwieńczeniem dnia :-) Gwoli sprawiedliwości dodam, że w pewnym momencie pojawił się również mój mąż i pomógł... A łatwo nie było...
A wam jak dzionek minął? Bo ja na koniec popstrykałam troszkę w ogrodzie.
 Dziś foto makro :-)


















Ale żeby nie było, że tylko narzekam, to spotkało mnie dziś też coś miłego! Na miejscowym złomowisku... Ale o tym następnym razem :-)
Jutro mamy w planie piknik nad Bugiem, wędkowanie i ognisko... Trzymajcie kciuki, żeby nam się Antek nie utopił, bo ostatnio "uczył się" pływać w bajorku u mojego chrzestnego... Niezłego mi stracha napędził... Mam nadzieję, że wyciągnął z tej nauki jakieś wnioski... Poważnie się zastanawiam nad jakąś uprzężą...

 O, tu wskoczył...

Miłego weekendu Kochani!!!

21 komentarzy:

  1. Dokumenty, urzędy, a już tym bardziej urzędnicy zawsze podnoszą mi ciśnienie. Mam to szczęście, że takimi sprawami zazwyczaj zajmuje się MÓJ, zazwyczaj bo czasem tez się wpieni i spada to na mnie. Twój ogród jak zawsze mnie zachwyca. Ja dziś do zmroku wyrywałam chwasty, grabiłam....Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też w urzędach czuje się jak z kosmosu.
    Myślę, że te wymądrzałe damulki to już są w znikomej ilości. Przychodzi młoda świeża krew, bardziej ludzka dla .. człowieka.
    Gównianą sprawę kiedyś przerabiałam skończyło się niestety na zalaniu łazienki .....
    Czarnuszka i maki - najpiękniejsze :)
    buziole :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia BAJECZNE!!! Pięknie uchwyciłaś Swoje roślinki:) Niestety mam podobne wrażenie, że niektóre panie w urzędach mówią innym językiem niż ja, którego zresztą nie rozumiem:/ Wydaje mi się, że chcą pokazać swoją wyższość nad zwykłymi śmiertelnikami, ale może się mylę...? Zapomnij o urzędniczkach i ciesz się długim weekendem:) Oby był słoneczny i radosny:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. PIĘKNIE !
    bo wszystkie Antki to rozrywkowe chłopaki :)
    mój Antek miał uprząż a i tak nie uchroniło go to przed kąpielą w oceanie wczesna wiosna, wystarczył moment nieuwagi a zniknął w fali, dzięki uprzęży sekundę potem wisiał nad ziemia cały ociekający woda :D
    urzędy - to teraz wyobraź sobie to samo, tylko po francusku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę sobie nie wyobrażać, bo zaraz znów pędzę do skarbówki ;-)
      Buziaki!

      Usuń
  5. Ja tez mam dzień świra... okropny ... a co do urzednikow .. to oni sa z kosmosu, nie ludz sie ze bedzie lepiej :) pozdrawiam i napawam sie pieknymi zdjeciami z ogrodu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Urzędy u mnie też wywołują gęsią skórkę, ale za to tak piękne zdjęcia ogrodowe łagodzą obyczaje, więc może panie ze skarbówki powinny do Ciebie na blog zaglądać? ;) Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zdjęcia prześliczne -moje dalie jeszcze w pączkach.. małego "spławika" nie zazdroszczę - mój ma podobnie, każda kałuża i każde bajorko byłoby jego, gdybym nie pilnowała..ostrzegam, z tego się nie wyrasta, młody ma prawie 7 lat i rano otwiera oczy i pierwsze słowa to basen...
    w temacie urzędniczym, jestem tą stroną, która mówi po chińsku.. jak będziesz mieć kłopot pisz do mnie na mail, pomogę jak będę umiała chociaż vatowcem nie jestem.. a dziś cieszmy się długim weekendem..idę piec ciasto truskawkowe

    OdpowiedzUsuń
  8. Urzędnik państwowy, jak sama nazwa mówi, będzie służył Państwu a nie jego Obywatelowi...
    Trzeba mieć oczy i uszy na około głowy...i duuuużo pokory w sobie :))

    Ogród bajeczny :)

    Miłego i ciepłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urzędnik państwowy... Nigdy na to tak nie patrzyłam, ale prawdziwe

      Usuń
    2. Mąż mi często brak pokory wytyka... Może to ja z innej planety jestem, bo bym chciała, żeby oni dla mnie byli... :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Ojej to miałaś dzionek;)Miłego wypoczynku;)pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy załatwiam jakieś sprawy urzędowe zazwyczaj kończy się to nerwami. Zbyt często spotykam się z tym, że Polska to kraj absurdu. Urzędnicy każą robić coś mało logicznego a gdy ich zapytać dlaczego to się usłyszy odpowiedź: "bo tak...trzeba". Nie ważne, że nie ma to najmniejszego sensu, a jedynie zostało stworzone aby utrudnić załatwienie jakiejś sprawy.
    A w ogrodzie pięknie:) na małego trzeba uważać:):) udanego pikniku życzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak trzeba się z nimi borykać....Fajne zdjęcia ....Takie bajkowe.... Miłego wypoczynku...Pa...

    OdpowiedzUsuń
  12. chciałam coś napisać ..ale w sumie to czasem ręce opadają..przepraszam, że naśmieciłam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No więc podsumowując skarbówkę i kibel (z góry przepraszam za wyrażenie): jak nie urok to sraczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niegrzeczny ten Twój mąż... Mój zaraz by się za robotę wziął i zacząłby mnie ganiać, że mam posprzątać :)

    OdpowiedzUsuń
  15. niestety... takie życie w naszym kraju, że wszystko trzeba tłumaczyć z polskiego na nasze... hihi

    OdpowiedzUsuń
  16. Olaf to zawsze sie zawijal w odpowiednim momencie ;) ehhh zazdroszczę wam strasznie tego ogródka bo w londku mam całe 6m kwadratowych i płakać mi sie chce czasem jak wiewiórki zjadają sadzonki marchewek tzn wszystkie 3 sadzonki cxx

    OdpowiedzUsuń