Strasznie się objedliśmy :) a z tego co zostało będą pyszne syropy malinowe na zimę! Ja soki robię chyba w najprostszy możliwy sposób. Moja mama tak robiła, moja babcia tak robiła i pewnie babcia mojej babci też :) Po prostu zasypuję owoce cukrem (duuużo cukru, nie powiem dokładnie ile, bo na oko robię, ale dużo!) I czekam aż puszczą sok. Przecedzam przez gazę i zlewam do butelek. Gotowe! Jak ktoś się boi, że się popsują, to można sok zagotować, ale nie jest wtedy taki zdrowy!.
Już w drugim, czy trzecim poście pojawia się w tle ocynkowane wiaderko, to z kwiatami... Zdradzę teraz jego historię. Otóż pewnego dnia porządkowałam rupieciarnię w naszej przepastnej stodole, i wygrzebałam dziwny pojemnik z otworami w wieczku... Okazało się, że wiaderko należało do mojego męża i służyło do przetrzymywania ryb...Hmmm, ryb to ja w nim trzymać nie będę, może Witek...kiedyś... Ale zanim te kiedyś nastąpi zaadoptowałam wiaderko do swoich potrzeb, póki co florystycznych :) ...
Pochwalę się teraz troszeczkę... Często bywam w Warszawie- mam tam rodziców, no i chodzę do szkoły. Tak się składa, że w weekendy w kilku miejscach organizowane są targi staroci. O targu na "Kole" pewnie każdy słyszał. Jest tam sporo fajnych rzeczy, głównie meble, a ceny zwalają z nóg (przynajmniej mnie... ) Ale jest jeszcze jedno fajne miejsce- Targ na stadionie "Olimpia" przy Parku Moczydło, na ulicy Górczewskiej. Większą jego część zajmują ciuchy, ale jest wydzielony sektor z klamotami... I tam właśnie uwielbiam szperać ja! W przeciwieństwie do Koła, nie sprzedają tu "zawodowcy", a przeważnie starsi ludzie wyprzedający pamiątki rodzinne, po to by na leki im wystarczyło :( , albo podchmieleni panowie nie bardzo świadomi gdzie są i co tam robią :) Można tam wyszperać dosłownie wszystko... W każdym razie, będąc tam ostatnio, od takiego właśnie Pana niezbyt trzeźwego, za całe 7 złotych kupiłam sobie emaliwaną kankę z poziomkami :) Bardzo byłam z siebie zadowolona, bo targował się pan zaciekle co by mu na chociaż trzy piwka wystarczyło...(Jak nie wybredny, to pewnie wystarczyło :) )
A co do rozczarowania...
Wybraliśmy się dziś z mężem i Witem do Siedlec na Targi Rolnicze. Byliśmy bardzo podekscytowani, bo miała tam być też wystawa zwierząt hodowlanych- świnie, krowy, drób... ale nie była... :( Ja chyba byłam najbardziej rozczarowana. Jako w zasadzie świeżynka na wsi (mieszkam tu od 5 lat) ciągle jestem przekonana, że wieś bez zwierząt to nie wieś (sama mam przecież dwie kozy i gromadkę kur). Brnęliśmy więc w upale, przepychając się między tysięcznym tłumem przez całą wystawę, a tu nic. Jedna sztuczna krowa i to wszystko :(. Na szczęście Witkowi do szczęścia wystarczyło, że zobaczył koparkę po drodze... i że dostał gałkę lodów waniliowych :)
Niezadowolone miny zwiedzających... |
Pozdrawiam wszystkich moich podczytywaczy :)
Zagladam , czytam wszystkien wpisy, tylko, że nie raz jestem tak umęczona, że nie zostawiam żadnego śladu.
OdpowiedzUsuńPoprawię się :)
Serdecznie pozdrawiam i cieszę się, że urlop się udał.
Moja wieś to już nie wieś, tych co mają kury to na palcach policzysz, a krowy ma dwóch gospodarzy i kilka kóz i to wszystko.
A najśmieszniejsze jest to ,że kury trzymają "miastowi" ...
Wiaderko cudne, no i kaneczka też :)
Zazdroszczę Ci urodzaju owoców, u nas wszystko wymarzło :(
Całuski
Bardzo fajne wiadro! Zresztą inne aranżacje też mi się bardzo podobają, myślę, że musicie mieć bardzo klimatycznie w domku... Za to mojemu P. podobają się Wasze kozy i twierdzi, że też by się nam przydały :P Ja wiem, że my mieszkamy za końcem świata, ale jednak... w mieście... no comments...
OdpowiedzUsuńOj czyta, czyta, bo czyta sie jak ciekawa ksiazke. Zaczelam od ostatniej strony, jak sie skonczyla poszlam do pierwszej i tak czytam jak najciekawsza powiesc. Bo jest tutaj tak swojsko, normalnie i bezpiecznie :-) Dziekuje i czytam dalej. Oby jak najdluzej :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)