Każdy domator wam to powie, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!!! Ja jak najbardziej zaliczam się do wyżej wspomnianej grupy... Wakacje cudowna rzecz, i jakże potrzebna, jednak ucieszyłam się z powrotu do domu. Spędziliśmy w Świnoujściu (i jego szeroko pojętych okolicach) półtora tygodnia (dzięki gościnności mojej siostry Marty i jej męża Daniela, którzy wytrzymali z nami aż tyle :) ).
I mimo, że pogoda nie była plażowa, dobrze się bawiliśmy!
Było bieganie po plaży i ujeżdżanie krokodyla...
...było łowienie ryb i wyścigi konne...
...spacery po plaży i puszczanie latawca....
Ja, jak na urodzoną wyspiarkę przystało, za kąpielami w morzu nie przepadam ... Za to Witek to już zupełnie co innego! Pierwszego dnia, gdy zobaczył bezmiar piasku, a za nim bezmiar wody -wpadł w zachwyt... I co z tego,że wszyscy w swetrach. On idzie do "bota" ( w wolnym tłumaczenie to znaczy -do błota, a to znaczy -do wody). Kazał Pan się rozebrać i dalej do Bałtyku...Nie wiem jakim cudem się nie przeziębił (złapał za to trzydniówkę, ale to inna historia).
Pozdrawiam wszystkich powakacyjnie!!!
ja z tych niedomowych,najmniej mnie w domu, zawsze w drodze :)
OdpowiedzUsuń