wtorek, 4 września 2012

Dlaczego wieś?


Witajcie!
Dostałam ostatnio kilka maili z zapytaniem jak to jest przenieść się na wieś, czy warto... Nie wiem czy już o tym pisałam, ale w moim przypadku była to decyzja całkowicie spontaniczna i nieprzemyślana! Przemyślenia i ewentualne wątpliwości pojawiły się później... A było to tak :-) : Skończyłam studia. Mieszkaliśmy w Warszawie i chyba planowaliśmy tam zostać...  Mniej więcej w tym czasie brat Olafa zrezygnował z prowadzenia rodzinnego gospodarstwa, a my "wskoczyliśmy" na jego miejsce. Jak już napisałam, wątpliwości pojawiły się później...

 

Czy żałuję? Czasami tak. Ale z drugiej strony nie wyobrażam już sobie mieszkać w mieście. Ani tym bardziej wychowywać tam dzieci. Praca od świtu do nocy w korporacji, opiekunki do dzieci, blokowiskowe place zabaw- no, koszmar po prostu!!! A tu- świeże powietrze, zabawa na dworze cały dzień, praca też od świtu do nocy- może nawet czasem cięższa niż w mieście- ale tu się tego tak nie odczuwa. Zawsze jest czas na ugotowanie obiadu, zabawę z dzieckiem i chwilę relaksu na powietrzu. Rozterki człowiek ma podobne- niezależnie od tego gdzie mieszka. W mieście być może są lepsze szkoły i większa dostępność do zajęć poza lekcyjnych, ale z drugiej strony gdzie dzieciak bardziej się wyszaleje jak nie na wsi :-) Do kina też można wyskoczyć w każdej chwili- 30 km drogą krajową mija czasem szybciej niż 5 km w korku w dużym mieście :-)

 
Nikogo nie będę namawiała do zamieszkania na wsi, ale też i nie będę odradzała. Każdy jest w innej sytuacji i inne ma priorytety! Niektórzy do życia potrzebują tłumu- ja wręcz przeciwnie. Olaf nawet mówi, że ja nie lubię ludzi :-) Nie do końca jest to prawdą, prawdą jest natomiast to, że ludzie nie są mi do szczęścia niezbędni :-) Jak widać na przykładzie naszego sąsiada- czasem lepiej nie mieć z nimi za bardzo do czynienia :-) (tak na marginesie, to na niektórych zdjęciach widać fragmenty muru którym podzielił nasz ogród)
Plusem niekwestionowanym życia na wsi jest dla mnie obcowanie z przyrodą i ze zwierzętami! Mieszkając w mieście też zawsze plątał się koło mnie jakiś czworonożny przyjaciel, ale to nie to samo. Zwierzętom też lepiej mieszka się na wsi!!!
Minusem, natomiast są na pewno myszy... Dla kogoś kto "kocha wszystkie zwierzęta" nastawianie pułapek i mordowanie myszy to wciąż ciężki temat. A jest tych myszy od groma!!! I tylko Bazyl jest przeszczęśliwy bo dostaje "gotowce" prosto z pułapki i nie musi się wysilać :-)
Pamiętam jak popłakałam się nad moją pierwszą "upolowaną" myszą...





Jedna uwaga dla tych którzy zastanawiają się nad przeprowadzką na wieś. Pamiętajcie, że o ile w mieście można żyć anonimowo- na wsi Wam się to nie uda. Tu każdy każdego zna i chce wszystko wiedzieć. Nic się nie ukryje. I to czasem na jakiś dziwnych dla mnie zasadach... np. każdy wie kto bije żonę, ale nikt nie zareaguje, bo panuje na wsi jakaś źle pojęta solidarność- niestety nie z poszkodowaną, a z oprawcą.

 
 

I jeszcze chciałam  kilka słów o moim wspaniałym synku ...  Jak wiecie pierwszy dzień przedszkola za nami! Niestety nie obyło się bez łez... Piszę o tym, bo nierozerwalnie wiąże się to z miejscem w którym przyszło nam żyć. Witek wychowywany jest na odludziu i ma baaardzo ograniczony kontakt z innymi ludźmi, w tym z dziećmi. Dlatego postanowiliśmy, że koniecznie musi pójść do przedszkola! I mimo, że byliśmy tam przed wakacjami żeby się oswoił, że przez całe wakacje opowiadałam mu jak to wspaniale będzie w przedszkolu, że dzieci, zabawy i w ogóle super... to moment rozstania był na prawdę ciężki! Niestety i ja też się popłakałam... Wyszłam pierwsza (żeby Witek nie widział jak to przeżywam :-))i zostawiłam Chłopaków, potem wyszedł Olaf. Podobno na początku panie miały z Witkiem problem..., ale jak po niego przyjechaliśmy po obiedzie to zdziwił się, że to już i zapowiedział, że jutro też przyjdzie!!! Dziś już było znacznie lepiej (przynajmniej dla mnie ). Znowu moment rozstania był trudny ale już wiem, że mu się tam podoba i w końcu się przyzwyczai! Bałam się tego bardzo... ale się cieszę!
 

Pozdrawiam Was wszystkich!!! Witam nowych odwiedzających! Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć na Wasze maile... Mam teraz co prawda chwilkę wytchnienia kiedy Witak jest w przedszkolu, ale w czwartek zaczynamy zbiory!!! A co za tym idzie dodatkowe obowiązki dla mnie!  Szczerz mówiąc bardzo lubię ten czas. Cały rok człowiek dogląda tych sadów, żeby teraz zebrać owoce swojej pracy! No, może mojej pracy ostatnimi czasy za dużo to tu nie było, ale zbiory lubię i tak!!!
Buziaki!!!

35 komentarzy:

  1. piękne ujęte rozważania, które ja jako mieszkanka wsi (od trochę ponad roku) doskonale rozumiem.

    i z tą niepojętą solidarnością z oprawcą również się zgadzam. dwa razy była sytuacja, w której zareagowaliśmy. później mieszkańcy nas obsmarowali, bo po co się wtrącać. no oczywiście, gość lata po wsi z siekierą za żoną, stój człowieku i patrz bezczynnie.

    pozdrawiam ciepło ze wsi na wschodnim Mazowszu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzy mi się czasem dom na wsi, a przynajmniej na obrzeżach miasta, kawa na ganku o poranku, cisza i spokój, świeże powietrze dla dzieci... Ale chyba bym się bała, tego ogromu pracy w domu i ogrodzie (w końcu dom to nie 60m2 mieszkania), nieprzewidzianych zdarzeń - tyle ostatnio powodzi, nawałnic, pozrywanych dachów - ludzie tracą w jednej chwili dorobek życia, gonitwy z odwożeniem i przywożeniem dzieciaczków ze szkoły, może jestem już zbyt leniwa.
    Mój Kacper tez poszedł pierwszy raz do przedszkola. Wczoraj rozstanie odbyło się bezproblemowo i tylko troszkę marudził podczas leżakowania, niestety wieczorem płacz nie ustawał i krokodyle łzy dziś od rana też nam towarzyszyły... trzeba jakoś przez to przejść:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie to wszystko napisałaś. Rzeczywiście przeprowadzka na wieś ma swoje plusy i minusy. Ale tak sobie myślę, że dobrze się stało, że nie zastanawialiście się długo. Wtedy pojawiłoby się o wiele więcej rozterek. Tak jak w moim przypadku. Dlatego ciągle tkwimy w mieście;-)

    Trzymam za Was kciuki, aby trudne, przedszkolne początki szybko stały się tylko wspomnieniem. Strasznie się tego boję, ale ja i moj synek mamy jeszcze trochę czasu.
    Pozdrowienia dla Dzielnej Mamy;-)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. spontaniczne decyzje często wychodzą na zdrowie, a i miasto i wieś ma swoje plusy, nas póki co nie stać na wyprowadzkę, ale mam nadzieję, że kiedyś się uda, choć podobno należy uważać, czego człowiek sobie życzy ;).
    Jedyne co mnie martwi to właśnie ta jak piszesz źle pojęta solidarność...
    pozdrawiam i powodzenia w przedszkolu, my mamy ten sam trudny czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. :0

    zgadzam sie z Toba w 100 %.
    Też wybyłam na wieś, ale nie mamy dzieci wiec problem szkoły i przedszkola nas nie dotyczy.

    Ja mam jeszzce to szczęście i nieszczęście pracować w domu. Jako kobitka chciałabym od czasu do czasu pomaszerwać wystrojona do pracy , a tak to najczęściej już w pidżamie siadam do kompa :)

    Ale lubię swoją wieś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, mądrze napisałaś, bo wieś mimo,że wszystkie do niej wzdychamy, to ciężki kawałek chleba. Mieszkam w mieście,ale miałam dziadków na wsi i kuzynki, które kilka kilometrów w zaspach wędrowały do szkoły i zazdrościły nam w mieście centralnego ogrzewania, kina, rozrywek i wielu innych rzeczy. Miasto, jak wiesz też ma wiele minusów, to dlatego tak nas ta wieś ciągnie:)Marzenie, znaleźć dla siebie takie miejsce,gdzie prawdziwie będziemy czuli się szczęśliwi. Ale to się jednak czasem udaje!:) I tego Ci życzę, może w nowym domku?:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mieszkałam na wsi od urodzenia do 19-stego roku życia. Rodzice się rozeszli i zamieszkałam w mieście. Bardzo mi tęskno do wsi... oj bardzo...
    Wciąż wierzę, że uda mi się kupić kiedyś mały dom na wsi i żyć tam z dala od hałasu i ludzi :)
    Mnie też jakoś ludzie nie są potrzebni do życia. A z Twoimi przemyśleniami zgadzam się jak najbardziej- na wsi nie ukryje się nieczego. To jeszcze potrafiłam wytrzymać, natomiast nie do przyjęcia jest dla mnie zwyczaj wchodzenia do cudzego domu bez pukania do drzwi.
    Ja rok temu też tak mocno przeżywąłam przedszkole synka. Na szczęście długo tam nie pochodził, ze względu na moje niezadowolenie zwyczajami placówki. Mam nadzieję, że u Was przedszkole będzie tylko wspaniałym doświadczeniem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już od pewnego czasu podpatruję sobie Twój blog , widzę że Jesteś bardzo utalentowaną osobą nadajesz różnym rzeczą nowe życie ja bym tak nie potrafiła,ja choć mieszkam jeszcze w mieście to przerabiam swój ogródek na wiejską zagrodę gdzie na razie w harmonii żyje 8 kogutów różnych ras które wiadomo że pieją na razie sąsiedzi nie narzekają ,ale staram się aby piały około 8 rano jak mają ciemno to śpią . U Ciebie również pokaźny zwierzyniec .
    Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
  9. Każda wieś jest inna. U nas nie ma sąsiadów, ale i tak w sklepie oddalonym o 3km wiedzą kim jesteśmy :) taka już mentalność wioskowych ludków. Nie każdy nadaje się na wieś. Fakt pracy jest sporo, ale nie wszystkim odpowiada cisza, spokój, ciemna noc, gdy nigdzie nie pada światełko latarni ;) Sepia pisze o centralnym ;) to już nie te czasy, teraz piece montuje się takie, że zapomina się dorzucić węgla, bo tak rzadko się to robi :) my mamy takowy i polecamy! Marzę o Twoich kurach Bubisa i o kozach ;) a Wituś - da radę, początki zawsze są trudne! Ważne by wspierać w tych ważnych nowych dla dziecka chwilach :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. W każdym razie zdjecia zachęcają do natychmiastowej przeprowadzki :)
    Powodzenia w przedszkolu!!

    OdpowiedzUsuń
  11. no tak . każdy ma jakiegos bzika ;) , sa plusy i minus taka jak napisałaś :))
    dla mnie wieś dobra na odpoczynek ;)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Ja tez zazdroszczę; )
      Miasto strasznie mnie przytłacza i zabiera energię...
      Ale co można robić na wsi, w sensie pracy? Żyjecie z upraw czy macie zawody, które można wykonywać z domu?

      Usuń
    2. Ja tez zazdroszczę; )
      Miasto strasznie mnie przytłacza i zabiera energię...
      Ale co można robić na wsi, w sensie pracy? Żyjecie z upraw czy macie zawody, które można wykonywać z domu?

      Usuń
  13. Ja tez nie wyobrażam sobie mieszkać w mieście na jakimś blokowisku - chyba bym się udusiła ;o)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja pochodzę z małego miasta, wakacje w dzieciństwie spędzałam na wsi, a teraz mieszkam w tzw.wielkim mieście. I powiem tak: ciągnie mnie do mojego dzieciństwa coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też wolę wieś ... raptem 15 minut do miasta;
    szkoda, że tak późno na nią się zdecydowaliśmy ...
    a sąsiadów się nie wybiera ( czytaj mój ostatni post ) ...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ ten Twój synek rośnie na tym świeżym powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pieknie u was, i tak trzymajcie! Synek wspanialy:)

    OdpowiedzUsuń
  18. No cóż, ja też już nie chciałabym wrócić do miasta... ale na początku nie było mi lekko... kompletnie nie znałam wsi, ( przed przeprowadzką byłam może dwa razy na jakiejś kawie jako dziecię )dla mnie to był kompletnie inny nieznany świat. Zresztą do dziś uważam, że w jakiejś swojej części jestem miastowa ;-)
    Z sąsiadami nie mam problemu - bo ich nie mam...

    OdpowiedzUsuń
  19. Znam i takie i takie życie, ciągnie na wieś bardzo. Po przeprowadzce do wielkiego miasta, czasami stawałam w oknie na XV piętrze i płakałam, tak, żeby mąż nie widział. Teraz mam kawałek ugoru, gdzie latem jestem co weekend i trochę mi to rekompensuje brak mieszkania na stałe na wsi.
    Pozdrowienia dla przedszkolaka.

    OdpowiedzUsuń
  20. My już wyszliśmy z przedszkola, teraz mamy pierwsze kroki w szkole :)
    Moi rodzice kiedy byłam mała mieszkali ciągle po wsiach, bo wtedy nauczyciel dostawał bez problemu kwaterunek. Oj, co to były nieraz za chałupy! Moja najstarsza córka do dziś nie daje wiary, że wodę czasem trzeba było nosić ze studni, a za potrzebą ganiało się z latarką do "budki" za domem. Oczywiście były i miejsca zdecydowanie wygodniejsze :) Po kilku tatach takich ciągłych przeprowadzek rodzice zakotwiczyli w mieście. A we mnie został sentyment do wiejskiego życia...

    OdpowiedzUsuń
  21. "Dobrze gada, dac jej wódki" ;-)))
    Cala prawde wyciagnelas na swiatlo dzienne ;) Ja teraz jestem w polowie drogi, kiedys w Warszawie, obecnie mala miejscowosc w poludniowo-wschodniej Anglii, a zmierzam na Podlasie!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. bardzo spodobał mi się Twój post o życiu na wsi, które jak napisałaś nie zawsze jest takie różowe ale innego miejsca na dom sobie nie wyobrażam. Faktycznie nieraz przychodzą dni gdy brak mi sił i przychodzą myśli o mieszkaniu w mieście. Wiem jednak że nigdy nie zamienię mojego małego gospodarstwa na najpiękniejszy apartament w mieście. Pozdrawiam i życzę powodzenia dla Witusia w przedszkolu, napewno chłopak da radę.

    OdpowiedzUsuń
  23. oj tak ,oj tak zgadzam się w zupełności są plusy i minusy , 4 lata temu zamieszkaliśmy na maleńkiej wsi, zaledwie 8 domków; przeprowadziliśmy się z dużego miasta i był to skok o tylko 250 km; znajomi mówili nam że albo jesteśmy tak głupi albo tak odważni;teraz nie mamy problemów typu płacenia za kogoś , zakręconej wody lub zimna w kaloryferach czy też ktoś wykupi blok lub kamienicę i wyrzuca na bruk jak to miało ostatnio miejsce w Poznaniu. Nikt nie stuka i puka nad głową. Właśnie siedzę sobie i mam ciepłe kaloryfery,bo jakoś wieczorki są chłodne już, a w bloku ? trzeba czekać ... na ogródku też sobie co nieco posadzę, na tarasie wypiję kawę,
    w weekend przyjadą mieszczuchy ,sąsiadów mam w porządku. Gdy chce nam się miasta - jedziemy.
    Nie powiem , czasami tęskni mi się za miastem ale tylko mnie , mężowi niet , a dziecki już na swoim , jedno również na wsi - obok mieszka.
    myślę że coraz więcej będzie takich mieszczuchów jak my na wieś uciekać
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudne wiejskie klimaty na fotkach. Bardzo fajny post. Ślicznie wygląda ogród i te kurki. Pozdrawiam ciepło, K

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja wychowałam się na wsi i o ile jeszcze kilka lat temu żałowałam, że nie miałam dostępu do tego wszystkiego z czego mogą korzystać dzieci miejskie, to teraz cieszę się, że w dzieciństwie nie musiałam dusić się w blokowisku, że mogłam swobodnie biegać z innymi dziećmi po całej wsi. Ale wychowanie w wiejskich klimatach ma swoje minusy, teraz mieszkam w bloku i nie zasnę bez zatyczek do uszu, bo przeszkadzają mi hałasy dochodzące zza ściany, a kiedy stoję na wrocławskim Rondzie Raegana dostaję kręćka. Cale szczęście, że mieszkam na wylocie z Wrocławia, rzut beretem od lasów i łąk, ale i tak coraz częściej myślę, żeby jednak wrócić na wieś. Bo tak jak pisze Jagoda, łatwiej dojechać ze wsi do miasta niż pokonać kilka ulic wdychając spaliny w korku.
    Pozdrowienia i powodzenia w przedszkolnych starciach Witka i Twoich :) i jeszcze dużo zdrowia dla Waszej Babci,

    OdpowiedzUsuń
  26. A mi się podoba wasz płotek ;) Chyba go skopiuję :p Ja tez mieszkam na wsi od 5 lat, tez czasami są takie chwilę, szczególnie zimą, że mam wrażenie że zaraz zwariuję :p Ale jak tylko poczuje wiosnę, to aż do późnej jesieni czuję się jak w raju ;) Piknie jest u nas nad Bugiem, pozdrawiam i zachęcam do odwiedzin :)
    Pozdr ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Na myszy dobrze jest porozkładać dziewannę i do domu czy do piwnicy nie wchodzą. Dziewanna musi być ścięta, kiedy kwitnie i obsypana jest kwiatami. A więc teraz jest pora. U mnie na każdym oknie w piwnicy leży dziewanna. Niby nie pachnie, ale musi wydzielać jakieś olejki eteryczne, których myszy nie tolerują. Podpowiedział mi ten sposób koleżanka.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dziękuję za ten post:) my właśnie w fazie przeprowadzki z większego miasta na wieś, właśnie tak spontanicznie w sumie w 2 m-ce, trochę się boję, bo na wakacje to i owszem ale tak na stałe? No nic, myślę o córce i o tym jaka jest szczęśliwa skacząc cały dzień po podwórku:D Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WItam Autorkę bloga:) Przeczytałam dopiero pierwszy wpis a już musiałam skomentować. My z mężem mieszkaliśmy na wsi jako dzieci - wychowaliśmy się na wsi. Potem w życiu dorosłym jako para i małżeństwo mieszkaliśmy w dużym dość mieście. Praca przez 8h i ciągle się mijaliśmy,ciągle w biegu, małe mieszkanko, zero kontaktu z ludzmi, zero kontaktu żeby móc porozmawiać z sąsiadem, mieć znajomych. W końcu zapadła decyzja przeprowadzki na wieś. Mąż niestety musiał wyjechać za granicę by móc postawić domek. Jesteśmy szczęśliwi, wkoło dużo zieleni...sąsiady jak to sąsiady można porozmawiać, ale lepiej się nie zaprzyjaźniać:-)
      Są czasami pytania jak to byłoby teraz mieszkać w mieście co byśmy robili itp. ale żadne z nas nie powiedziało ze żałuję decyzji.

      Pozdrawiam

      Usuń
  29. To i ja się dołączę do tych postów. Jestem piaty rok znów poza miastem. Jak mieszkałam w domu w małym miasteczku wydawało mi się, że w miescie łapie się Boga za nogi. Później , kiedy tam mieszkałam to nie mogłam od maja do września w ogóle tam żyć, bo sie dusiłam. Tak strasznie chciałam się przeprowadzić z mieszkania do domu pod miastem, że wywróciłam wszystko do góry nogami. Mój mąz za nic nie chciał, ale teraz jest szczęśliwy. Jest wygodnie, mam gdzie zaparkować, no i jak wyjeżdżam z miasta, to tak jakbym jechała na wczasy. A odsniezanie traktuję jak gomnastykę i dotlenianie...

    OdpowiedzUsuń
  30. Wieś jest cudowna, ja mieszkam też od jakiegoś czasu i czuje się tu zupełnie inaczej niż w mieście. Bardziej wolna, bardziej sobą.

    OdpowiedzUsuń
  31. Witam:-) Oboje z mezem jestesmy przed 30-stka, mamy 6-cio letnia corke, mieszkamy w samym centrum aglomeracji slaskiej, do K-wic 6min autem... Mamy juz tego serdecznie dosc! Ja do 11r.z. mieszkalam na wsi, maz cale zycie tu, w kwasnym smrodzie slaska. Byl ze mna kilka razy u rodziny na wsi, zafascynowany jest totalnie! Powiedzial mi tak: "Zauwazylas, ze tam nikt nie mowi o pracy? Nikt sie tak nie stresuje?" Taka prawda, robisz swoje i wracasz do domu, tam zawsze jest cos do zrobienia. Zarabia sie po to zeby cos z tego miec, w miescie po oplaceniu rachunkow zostaje 1/3 wyplaty... I to jest moim zdaniem podstawowy minus. Na wsi tez sa ogromne wydatki ale prad moga odciac, wode zakrecic a z domu i tak nie wyrzuca bo jest Twoj! Zawsze jest ten dach nad glowa. Oszczedzamy, planujemy i chcemy-ogromnie chcemy zyc na wsi! Miec "swoj kawalek podlogi"! Bedziemy robic wszystko aby tego dokonac! Aby zyc spokojnie. Pozdrawiam serdecznie autorke i cala reszte wypowiadajacych:-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Właśnie szykujemy się z mężem do przejęcia małego gospodarstwa na Lubelszczyźnie po moich dziadkach :-) Oboje jesteśmy z dużych miast (Warszawa i Gdańsk), jest dużo obaw, jak to będzie i jak sobie poradzimy, ale jesteśmy dobrej myśli. Jak czytam te porównania wieś-miasto, to wydaje mi się, że z wieloma rzeczami się przesadza (np porównywanie dróg w zimie, bo nigdy jeszcze ani w stolicy ani w Gdańsku nie spotkałam się z odśnieżonymi na czas ulicami...). Może o tyle łatwiej nam myśleć o mieszkaniu na wsi, że jesteśmy trochę odludkami. Czasami bardzo tęsknię za moimi przyjaciółmi z Warszawy (teraz mieszkam w Gdańsku), ale naprawdę wystarczy mi się spotkać z nimi raz na jakiś czas ;-) i mogę w koncu robić to, co chciałam - czyli pisać listy! Polecam ;-)
    I jeszcze jedna rzecz nas zachęca do przeprowadzki - mieszkamy w kawalerce, bez perspektywy większego mieszkania. Po prostu nas nie stać. Na wsi będzie trzeba zrobić na pewno remont, ale jest gdzie mieszkać, jest podwórko, budynki gospodarcze...będziemy mogli mieć psa, kota, kury, kozę :-)
    Cieszę się, że trafiłam na tego bloga, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń