środa, 23 kwietnia 2014
Sposób na bobra...
Pierwszy raz przyjechałam do Niemojek prawie 10 lat temu...
Byliśmy wtedy jeszcze na studiach, nie myśleliśmy wtedy o tym, że kiedyś tu zamieszkamy, ale już wtedy snuliśmy plany :-)
A dumaliśmy tak między innymi o stawach, koło których często niegdyś spacerowaliśmy... Stawy te to twory dość już leciwe. Powstały w czasach dziedzica. Były już kilkukrotnie czyszczone i porządkowane, ale przez ostatnich kilka lat swobodnie sobie zarastały... Opanowane przez trzciny i samosiewy wierzby powoli zaczęły się w sobie zatracać... Do tego stopnia, że gdy przechodził koło nich ktoś, kto o ich istnieniu nie wiedział, przechodził nie zauważając ich...
Co roku powracał temat zrobienia przy stawach porządku. Ale jak to zwykle bywa, zawsze było coś ważniejszego do zrobienia.
W tamtym roku w naszych stawach zamieszkały bobry i to one wzięły na siebie kwestie porządkowania... Przez zimę zajęły się kilkoma wierzbami i nadwodnymi zakrzaczeniami... Ale, jak to z bobrami bywa, zaczęły wycinać drzewa, których ja nigdy bym wyciąć się nie ważyła!
Trochę się zmartwiłam widząc, że zamordowały jedną z trzech największych wierzb rosnących na dalszym brzegu...
Niedobrze...
Wiem, że wielu osobom w Niemojkach bobry przeszkadzają. Niszczy się im tamy, przegania się je, a nawet zabija... Nikt nie zastanawia się nad tym, że przecież są chronione!
Mi bobry nie przeszkadzają! Niech sobie mieszkają w naszych stawach. Niech wycinają samosiewy wierzby. One też muszą gdzieś mieszkać i coś jeść! A drzewa przecież można przed bobrami uchronić!
Dzieci nam rosną, niedługo trzeba będzie jednak przy stawach porządki zrobić... To tu mój mąż zaraził się wędkarstwem... Chodził tu na ryby z dziadkiem, później z kolegami. Spacerując drogą przy stawach z mężem (teraz już tylko od święta ;-)) słyszę opowieści, że tu był pomost (po którym został już tylko jeden pal) z którego skakali do wody i łapali ryby... Czas szybko płynie... Zaraz Witek z Antkiem będą władali Niemojskimi stawami...
Tu bobry mają tamę. Odcięły dopływ wody z jednego stawu do drugiego.
A tu moja uzbrojona po zęby wierzba :-) Trochę starej, niepotrzebnej siatki ogrodzeniowej, kłębek drutu, kilka skobli i do roboty! Owinęłam pnie najważniejszych drzew siatką, przybiłam skoblami i dla pewności owinęłam drutem i czekam na efekty :-) Mam nadzieję, że bobrowe zęby nie poradzą sobie z taką niespodzianką :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Właśnie zamiast przeganiać lub mordować trzeba znaleźć sposób na bobra. W podobny sposób widziałam zabezpieczone drzewa w parku obok pałacu w Nieborowie.
OdpowiedzUsuńA widziałaś te bobry?
Niestety ja nie, ale teść widział :-)
UsuńSwietny pomysl z zabezpieczeniem drzew.Mam nadzieje, ze beda dobrymi sasiadami.
OdpowiedzUsuńNie znałam takiego sposobu ochrony przed bobrami. U mnie nad jeziorem widziałam niestety rozszarpanego bobra, nie wiem kto lub co zabiło to zwierzę, ale widok był okropny. Zwłaszcza, że za zabicie grożą 2 lata więzienia i jest to respektowane.
OdpowiedzUsuńOdrazu nasuwa mi się myśl.."Zabić Bobra "Jana Jakuba Kolskiego :)
OdpowiedzUsuńOby zabezpieczenia okazały się skuteczne a bobry coś sobie znajdą...
OdpowiedzUsuńBobrów w Polsce jest już za dużo, mimo, że są pod ochroną można dostać zezwolenie na odstrzał.
OdpowiedzUsuńBobry zaatakowały mojego kota, cudem uszedł z życiem, było to w lutym i do tej pory jest na zastrzykach. ( miał wyszarpany cały bok).
"Co za dużo to nawet......."
pozdrawiam.
Bo z sąsiadem po prostu trzeba się "dogadać" ;)
OdpowiedzUsuńNależy używać siatki o małych oczkach z miarę twardego drutu,bo z siatką na zające radzą sobie dobrze.Potrafią przegryźć miękki drut.
OdpowiedzUsuń