wtorek, 20 września 2011

Z życia wzięte...

Na samym początku chciałam Wam serdecznie podziękować za słowa otuchy :) i życzenia urodzinowe!!! Baaardzo dziękuję! Dopiero dziś zajrzałam na bloga i muszę Wam powiedzieć, że było mi bardzo miło!  I tak, jak to zawsze bywa, że po nocy dzień nastaje- tak i mi po chandrze lepsze samopoczucie wróciło!
Miałam kilku dniową przerwę w blogowaniu z pewnego bardzo przyjemnego powodu... Moja super przyjaciółka ze studiów wychodziła w zeszłą sobotę za mąż. Ślub był naprawdę piękny a wesele... Super!!!  Florencjo (mąż Ani- Pan Młody) jest Hiszpanem. Na ślub przyjechała spora część jego rodziny. Nie mogłam wyjść z podziwu jak Ci Hiszpanie potrafią się bawić, jak są rodzinni, otwarci i pełni ciepła! Południowa krew! Z tego co zrozumiałam, to podskakują na szczęście- i oni faktycznie ciągle podskakiwali! Od samego patrzenia człowiek szczęśliwszy się robił...Niestety Polacy na ich tle wypadli dość blado...
Jako, że Panna Młoda jest moją przyjaciółką (trochę ostatnio zaniedbaną niestety, ale wciąż przyjaciółką!) pomyślałam, że standardowa "koperta" w prezencie nie wystarczy i zrobiłam dla Ani taki mały upominek na pamiątkę... zamiast kwiatów.

Chciałam Wam jeszcze dziś pokazać COŚ.
Faktycznie mieszkam w przepięknym miejscu. Jest cisza, spokój, sielska atmosfera, piękna przyroda...ale jest też i Sąsiad... I to Sąsiad dość uciążliwy... Pamiętacie posta o oszpecaniu naszych pięknych drzew? Sąsiad posunął się wtedy o wiele dalej! Zdewastował ciężkim sprzętem CAŁY LASEK!!!  Już na samym początku jego poczynań, jasno i (o zgrozo!!!) przy ludziach, wyraziłam moją opinię na temat całego tego spustoszenia... W odpowiedzi Sąsiad zakomunikował, że do tej pory to się DAŁO (w domyśle-wspólnie egzystować), ale teraz to się już NIE DA (przeze mnie się nie da- bo się wtrącam!) I w ramach zemsty, na granicy (która do tej pory była czysto umowna) wybudował nam takie coś :

W tle widać kasztanowiec, który wcześniej miał piękną, przewisającą koronę, z której pozostało niestety tylko to...

Ten okrągły bazgroł na murze to "zakaz wjazdu". Cóż...głową muru nie przebijesz...
Pięknie to  u nas jest..., za to sąsiedzkie stosunki pozostawiają wiele do życzenia...
Ale żeby nie było tak ponuro, pokażę Wam nasze "MUU"


Nasza Juja ( jak ostatnio przechrzcił Józefinę Witek) postanowiła zostać fotomodelką :) Prawda, że jest bardzo fotogeniczna? Za to jej podły synek już mniej... Podły, bo pomimo kastracji, jest złośliwy i potrafi wziąć na rogi bez ostrzeżenia...A rogi ma potężne...

A to już nasza Super Mama. Jako że nasze zielononóżki jakoś do macierzyństwa się nie spieszą... musieliśmy znaleźć matkę zastępczą! Nasza Kwoczka odchowała już drugą partię kurczaków w tym sezonie!
A to mały Łobuziak, który tylko przed Capkiem czuje jako taki respekt. Momaka natomiast nie boi się wcale, mimo,że ten pierwszy jest od niego dwa razy większy !!!

Całusy!

1 komentarz:

  1. Jestem zaaaaakochana!!!
    Józefinka to moja nowa miłość:)
    Serio... oniemiałam,jest Boooska!
    W ogóle zazdraszczam Ci tego sielskiego życia jak diabli.
    Dzięki Kochana za słowa otuchy:*

    Czekam na cud, gdy smary i gile zniknął:)

    OdpowiedzUsuń