Od tygodnia bawię się w Kopciuszka... Kiedy Antek śpi, my z Witkiem siadamy do stołu w kuchni i wydłubujemy kokony murarek z trzcinowych rurek. Jest to niezmiernie ważny zabieg jeśli chcemy by nasza populacja pszczół była zdrowa i wolna od pasożytów. Dzięki wydłubywania kokonów zwiększamy również szanse na przeżycie większej ilości wygryzających się pszczół (w procesie wygryzania się z kokonów, pszczoły mogą się zagryzać, traktując kolejny kokon w szeregu jako przeszkodę)
To natomiast nie jest pasożyt ale inna pszczoła samotnica, budująca swoje kokony z listków róży- mięsierka różówka (Megachile centuncularis) |
Chciałabym pokazać Wam jak należy dobrać się do naszych kokonów.
Ja mój sposób wypracowałam sobie sama, ale chętnie się nim podzielę, bo wiem, że zainteresowanie murarką rośnie i coraz więcej z Was zaprasza te pożyteczne owady do swoich ogrodów. A jak już wspomniałam, wyjmowanie kokonów i coroczna wymiana materiału gniazdowego jest niezmiernie ważne ze względów sanitarnych. Wbrew pozorom nie jest to skomplikowane. Trzcina ma to do siebie, że odpowiednio ściśnięta na "otwartym" końcu pęka wzdłuż. Trzeba ją teraz rozerwać, a kokony podważyć od spodu np. patyczkiem do szaszłyków i wydłubać. Pamiętać należy o tym by kokony uszkodzone, spleśniałe, obumarłe larwy i wszystkie "obce" stworzenia odrzucić.
Ja kokony wydłubuję na sita od suszarki do owoców. Pomaga to w usunięciu resztek pyłku, odchodów i glinianych przetyczek. Przechowywanie czystych kokonów zmniejsza ryzyko ich pleśnienia i poprawia "zdolność przechowalniczą" :-)
Jak widać, przy okazji tej roboty powstaje całkiem spory bałagan... W całej kuchni pełno mam gliny, pszczelich kup, fragmentów trzciny i innych cudów :-)
Jest to dosyć żmudne zajęcie... Dobrze jest mieć towarzystwo. Mi często pomaga Witek, który z powodu zapalenia ucha nie chodzi do przedszkola (radzi sobie świetnie jak na 3,5 roczne dziecko- obchodzi się z kokonami nadzwyczaj delikatnie i tylko nieliczne nadziewa na szpikulec :-) ma do tej roboty niesłychaną cierpliwość!), i moja teściowa. Nie dziwę się, że kiedyś godpodynie wiejskie spotykały się razem i przędły, darły pierze i wykonywały inne czynności wspólnie, śpiewając i opowiadając sobie historie. My też siadamy sobie razem i robota szybciej nam idzie :-)
Jeszcze się Wam pochwalę, że nasza populacja pszczół z 6 tysięcy zwiększyła się około 6-7 krotnie!!! Jestem w połowie roboty i wydłubałam już jakieś 20 tysięcy kokonów!
No, to lecę dalej "dłubać" :-)
Buziaki!!!
niesamowite... wiesz... nawet nie wiedziałam, że takie coś się robi...
OdpowiedzUsuńaj
Oooooooooooooooooo to i ja biorę się do roboty!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak to u mnie wygląda :)
Witek cudo chłopak!
Daj znać jak wasze pszczółki! Ciekawa jestem jak Tobie pójdzie dłubanie :-) Nie zrażaj się przy pierwszej 50-tce... Potem idzie lepiej :-)
UsuńNo powiem ci jestem pełna podziwu dla twojej pracy, ja osobiście nie maiłabym cierpliwości hihi :) Powiedz mia co później robisz z kokonami??? Bardzo mnie to zainteresowało :)
OdpowiedzUsuńKokony przechowuje w lodówce w plastikowych pudełkach z otworami. Włożę je du uli jak pojawią się pierwsze kwiaty :-) Na jeden kokon powinna przepadać jedna nowa rurka.
UsuńBubiso jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej osoby. Bardzo lubię czytać Twoje posty, każdy z nich jest niesamowicie pouczający. Podziwiam Twoją wszelaką mądrość i ogromną pracowitość.
OdpowiedzUsuńTakich kobiet jak Ty, jest dziś już niewiele.
Fajnie, że masz w Witku tak wielkiego pomocnika. Antuś, gdy podrośnie też z pewnością będzie pomagał :)
Miłego "dłubania" i zdrówka dla Witusia życzę!
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za miłe słowa! Myślę, że moje chłopaki nie maja innego wyjścia. Po prostu "muszą" łapać moje zajawki :-) Bo niby co innego mieli by robić :-)
Usuńukłon w twoją stronę ja nie dałabym rady.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też jak i dziewczyny jestem pełna podziwu dla Ciebie!:)
OdpowiedzUsuńO murarkach dowiedziałam się właśnie z Twojego blogu ,nie miałam pojęcia,że coś takiego istnieje.
Uwielbiam Twój blog!:)
Zdrówka dla Witusia!
Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszka.
Dziękuję bardzo :-) Wituś już prawie zdrowy!
UsuńBubiso a jeszcze zapytam ,czy nie obawiasz się,że pszczoły (bo będzie ich tysiące) Was użądlą?
OdpowiedzUsuńMurarki są niezwykle pokojowymi pszczołami :-) Można ul postawić nawet w pobliżu piaskownicy dla dzieci i na pewno dziecko nie zostanie użądlone!
UsuńPOdziwiam... nie miałabym cierpliwości... tysiące...
OdpowiedzUsuń:-) Jak Ty mówisz, że nie miałbyś cierpliwości, to kto ją ma??? Do takich haftów jak Twoje to dopiero trzeba mieć cierpliwość!!!
UsuńOjej, byłam przekonana, że przyroda radzi sobie sama w tej dziedzinie. Macie zacięcie :) Podoba mi się ta samotnica zawinięta w róże ;) Tylko nie mów mi, że liczysz te kokony! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPoliczyłam tysiąc wsypałam do miarki a dalej to już szacunkowo :-) Tak, żeby mniej więcej wiedzieć ile rurek trzcinowych muszę przygotować. Na jeden kokon powinna przypadać jedna rurka
UsuńCzekałam na ten moment z wielką ciekawością! Dzięki, że opisałaś co i jak.:D
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie wyobrazić sobie takiej roboty!!!!!!!!!!
Lubię "dłubać", ale taka ilość kokonów mnie zszokowała! Koniecznie musisz mieć towarzystwo! Masz u mnie medal Dzielna Kobieto!
Ja będę miała jeden domek na murarki ;))) Pozdrawiam i niech Ci praca szybko minie! :)
Do celów prywatnych jeden domek w zupełności wystarczy! Nasze pszczoły będą musiały popracować na całkiem sporej powierzchni... Muszą nam pomóc w zapyleniu kilku hektarów sadu i plantacji porzeczki czarnej- dlatego aż tyle ich potrzebujemy :-)
UsuńJa na swój własny użytek postawię ul w warzywniku. Dla lepszego zapylenia, ale również dla ozdoby :-)
A tego dłubania to mam już dosyć... :-) ale o tym sza :-)
nie miałam pojęcia że coś takiego się robi że trzeba... myślałam że one same daja sobie radę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
W naturze dają sobie radę, ale nie żyją w tak wielkich skupiskach. A jak wiadomo- epidemie wybuchają w populacjach o bardzo dużym zagęszczeniu... jak nasze ule :-) Zależy nam na zdrowotności naszych pszczół. Chcieliśmy szybko zwiększyć ich ilość do takiej by wystarczyła do "obstawienia" wszystkich plantacji. Myślę, że w przyszłości nie zawsze będę tak skrupulatnie podchodziła do tego tematu :-)
UsuńDobrze,że zaglądam do Ciebie,bo umarła bym w nieświadomości,że takie rzeczy się robi.Jesteś niesamowita kobieto i wielkie brawa dla Witusia:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jestem pełna podziwu dla Ciebie i Witka :) Taki młodzieniec w domku to skarb :) Ileż Ty musisz mieć cierpliwości ... Ja chyba rzucić bym miała ochotę po 5 minutach ! No , ale jak zastanowić się nad tym co piszesz ... to trzeba i już :)
OdpowiedzUsuńściskam mocno i energię przesyłam do dalszego dłubania :)
O rany, co za niesamowita praca i staranie o życie tych owadów.
OdpowiedzUsuńNie trzymaj czytelników w niepewności i napisz, co będzie dalej z tymi kokonami. Kiedy będą z nich pszczoły i w jakich warunkach.
To wszystko jest niezwykłe i bardzo interesujące.
Chciałabym też wyrazić swój szacunek dla tego, co robicie dla środowiska.
Pozdrawiam serdecznie.
my mamy tylko miododajne pszczółki, na szczęście takiej zabawy nie ma, choć pewnie innych zabiegów- nie brakuje aby pszczółki były zdrowe, pozdrawiam Piecyk
OdpowiedzUsuńCzekałam z niecierpliwością żeby zobaczyć jak wygląda to wydłubywanie i powiem Ci, że masz cierpliwość! No i fajnie, że pomagierzy się znaleźli :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrówka dla Witka
Wow - ile to człowiek jeszcze nie wie ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości :)
jestem pod wrażeniem :) w sumie to można by Cię nazwać Pszczelą Królową :)pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNiesamowita praca i chyba wielka frajda dla Witka, Które 3,5 letnie dzieci w dzisiejszych czasach siedza z mamą w kuchni i wydłubują kokony :)
OdpowiedzUsuńCudownie, że są jeszcze na świecie tacy ludzie jak Wy :)
a jeszcze lepiej, że piszesz o tym wszystkim.
Pozdrowienia dla całej rodziny :)
To fascynujące jaką posiadasz wiedzę i iloma ciekawymi rzeczami się zajmujesz,podziwiam Twoją zaradność,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńO! Pięknie się powiększyła Wasz populacja. Będziecie je sprzedawać? A podzieliłabyś się fotkami?
OdpowiedzUsuńA mnie aż łapki zaświerzbiły :) Chętnie bym się zapisała do takiego Kółka Pszczelarskiego i dłubała, dłubała aż..będzie porządeczek i wszystko będzie zakończone.To takie małe wariactwo jeszcze z dzieciństwa, lubię takie dzierganie, dłubanie, spokój, cisze..ech..szkoda tylko, że tak daleko mieszkam. Już się zamarzyłam..ciepła kuchnia, herbatka, radyjko i ech..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natka
Dziękuję za cudowne rady, moje też czekają na uwolnienie z trzciny; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOch, zaczęłam czytać od końca, ale dlatego, że szukałam inspiracji na ule!:) teraz wiem, że trzeba larwy wydłubać, ale czy one zimują w rurkach w tych swoich ulach? Później w marcu wydłubujemy? Przepraszam za moją dociekliwość ale nie chciałabym popełnić w przyszłości błędów hodowlanych:)A Ty, widzę po treści bloga, jesteś w tym temacie biegła:)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAnia
Witam. Z własnego doświadczenia wiem, że lepiej nie zostawiać rurek z kokonami na zimę w ulu. Powód jest bardzo prosty... O ile gdy latem rurki w jakiś sposób zamokną- przy letnich wysokich temperaturach spokojnie sobie wyschną. W trakcie listopadowych słot rurki często wilgotnieją i nie wysychają, a kokony zaczynają pleśnieć. Dlatego lepiej jest rurki w październiku schować do jakiegoś zimnego pomieszczenia- pod wiatę na przykład. Chyba, że konstrukcja ula zapobiega zawilgoceniu rurek. Jeśli masz 150 kokonów- 170 rurek powinno w zupełności wystarczyć, ale zależy to przede wszystkim od ilości pożytku dla pszczół. Kokony, jak pisałam, lepiej jest wydłubać- zwiększa to żywotność populacji.Powodzenia w hodowli :-)
UsuńDziękuję Ci bardzo za odpowiedź:) całusy zostawiam Ania
UsuńA co się robi z pszczołami pozyskanymi z rozłupanych trzcin?? Rozumiem, że trzeba je jakoś przechować, żeby na wiosnę mogły zapylać?
OdpowiedzUsuńA już znalazłem odpowiedź w komentarzach. To ciekawa metoda możnaby stosować w sadownictwie, zwłaszcza przy ostatnich problemach z deficytem owadów zapylających.
UsuńWitam. Dopiero co trafiłem tutaj i od razu na ten niesamowity post... :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno - takie kokony z lodówki umieszcza się każdy z osobna w nowej rurce? Czy wystarczy je umieścić w pobliżu ula...
Dzięki za ta wiedzę, na pewno się przyda.
Witajcie kochani sympatycy murarki.
OdpowiedzUsuńJa jestem na etapie frustracji i właśnie przyrzekłem sobie że ostatni rok pomagam tym wspaniałym owadom. Wróciłem z ogródka gdzie wydłubywałem kokony z rurek. To mój trzeci rok zabawy z murarką, jest naprawdę wspaniała zwłaszcza jak czasami pod palcami wychodzi ci owad i frunie na pobliską jagodę kamczacką. Niestety, doczekuję się może 5% kokonów. Cała reszta to śmieci,pozostawione przez pasożyty a nawet same żywe malutkie larwy jakichś muszek. Co roku przygotowuję nowy materiał, czyszczę przed założeniem kolonii i tak ją osłaniam żeby nikt nawet przez przypadek jej nie trącił. Wszystko na nic, jestem zniechęcony ale będę Wam kibicował żeby zdrowych kokonów było jak najwięcej. Pozdrawiam Janusz
Widzę że ten wątek ledwo dyszy- jeden dopisek na rok to prawdziwa agonia. Mimo to coś dołożę od siebie. Przede wszystkim wydłubywanie kokonów dopiero na przedwiośniu moim zdaniem już pszczołom nie pomaga bo wszelkie pasożyty mają kilka miesięcy na rozprawienie się z naszą hodowlą jeszcze w rurkach. Ja do swoich dobieram się w listopadzie, czyszczę kokony mokrą metodą i od razu utylizuję uszkodzone w różny sposób a także wszelkie resztki. Nie mam trzciny więc rurki robię z papieru. Pszczoły chętnie je zajmują. Kokony po wypraniu i wysuszeniu przechowuję w lodówce turystycznej stojącej na balkonie w stałej temperaturze 3 st.C. Do budki z przygotowanymi już świeżymi rurkami wkładam je kiedy na drzewkach zaczynają puchnąć pąki kwiatowe. Budka ustawiona w słońcu i skierowana na południe. Przyrost naturalny powyżej pięciokrotnego.
OdpowiedzUsuńWybrałem kokony z trzcinek jednak są one bardzo "zabrudzone", różne przedziałki pomiędzy kokonami, jakieś nieznane brudy, piasek,pyłki i co najgorsze w wielu trzcinkach spotkałem małe białe robaki-larwy, czy to są pasożyty do zniszczenia.
OdpowiedzUsuńOstatni wpis wskazuje, że można kokony larw czyścić, myć wodą. No
dobrze a to nie szkodzi larwie, jak technicznie to wykonać- opłukiwać strumieniem wody, myć szczoteczką, wacikiem?
Bardzo proszę o podpowiedź a przy okazji zaserwuję szklaneczkę naleweczki.Hej
Te białe robaczki to Cacoxenus indagator pasożyty do zniszczenia.
OdpowiedzUsuńhttp://sadinfo.pl/artykuly-2015/12015/531-zdrowotnosc-i-zimowla-murarki-ogrodowej.html
Poczytaj też https://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=5&t=100152&p=5954207
Jest to mój pierwszy sezon murarkowy. Wybieram kokony z rurek od kilku dni. Było trochę pasożytów CACOXENUS do zniszczenia. Z około 250 kokonów mam obecnie ponad tysiąc sztuk i będzie jeszcze trochę. Położę je w piwnicy na działce, (temp.3-5st.C) w kilku małych pudełkach kartonowych do wiosny. Nie słyszałem o myciu kokonów-chyba to wielka przesada !!!. Ma być tylko sucho i zimno. Jest to PIĘKNA RZECZ !!! Pozdrawiam, Dzidek
OdpowiedzUsuńTo stary post, ale jeśli jeszcze zaglądasz tu w komentarze, to czy możesz zedytować post i dopisać, że te "pasożyty", o które pytasz na początku wpisu, to nie pasożyty, a samotne błonkówki - Trypoxylon, czyli węgarnik. Nie zagrażają murarkom, dla ludzi też nie są groźne, a dla swojego potomstwa łapią pająki. Szkoda żeby osoby czytające Twój wpis wyrzucały takie gniazda myśląc, że to pasożyt.
OdpowiedzUsuń