...to wzięła sobie kozę...
Koza się ocieliła i baba miała już kłopot...
Pamiętacie mój dylemat co zrobić z Capkiem?
Teraz mam już trzy takie dylematy...
Józefina powiła dwa śliczne, bielusieńkie koziołki!
Tacy ludzie, jak ja, nie powinni hodować zwierząt, za miękkie mam serce do tego...
Ale, póki co podziwiajcie, jakie ślicznoty!
Buziaki Kochani!!!
Wiosna idzie!!! :-)
Cudne są :D Z koziołkami rzeczywiście kłopot, na kózki prędzej pewnie chętni by się znaleźli ...
OdpowiedzUsuńSliczne kozleta I mama jaka dumna, gratulacje:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńoj ślicznoty, ślicznoty
OdpowiedzUsuńRozumiem, też jestem za miękka. Zrezygnowałam z piesków, bo oba miały raka i musiałam uśpić.
OdpowiedzUsuńMój sąsiad hoduje kozy. W jednym roku miał 6 koźląt. Śliczne były i miały swoich obserwatorów- dzieci z matkami i tatusiami.
Potem koźlęta zniknęły. Szkoda.
Lepiej zostać więc weganinem i mieć spokój.
Tyle, że ja mięsa nie jem... dlatego mi trudno,bo takie mam poglądy- zwierzę to przyjaciel- nie posiłek... Byłoby łatwiej gdyby jadła :-)
UsuńAle fajne koźlątka, aż by się chciało je przytulić :)
OdpowiedzUsuńNo cudne są.
OdpowiedzUsuńPrześliczne te koźlątka. Próbowałam namówić na kozy R. Nie zgodził się właśnie dlatego, że za miękkie serce mam. Za to przymierzamy się do zakupu koni. Oczywiście pod siodło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKonie też są w planie... kiedyś ...
UsuńJeździcie konno? Ja tak, R. nie, będzie się uczył :)
UsuńJa kiedyś jeździłam... ale Olaf boi się duzych zwierząt... W zasadzie to nie wiem dlaczego chce mieć konie :-) I krowy :-)
UsuńJa krów nie chcę. Teściowie mają i wujek i wystarczy ;) Zdecydowanie wolę konie :)
UsuńSą takie urocze:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i posyłam nutkę pierwszych promyczków słońca-Peninia ♥♥♥
http://peniniaart.blogspot.com/
Capkom już chochliki z oczu patrzą:))
OdpowiedzUsuńOj... żeby tylko się do wujka Capka nie udali :-)
UsuńJa jestem taka głupia, ze nawet bym je miała ochotę w pokoju trzmać, są takie śliczne.
OdpowiedzUsuńHmm, coś w tym jest :-)
UsuńZnając moje dzieci, to koźlaki też w pokoju w końcu zawitają :-)
UsuńCudowne są! Starsznie marzy mi się taka koza ale warunków ku temu niestety nie mam :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Maluszki piękne ,kontroluj wymię bo widzę że jest bardzo pełne. Sprawdzaj czy maluchy spijają z dwóch strzyków a nie z jednego bo widzę tylko jedną część wymienia i nie mam porównania. Mam nadzieję że nie obrazisz się na mnie że w takiej perspektywie oglądam zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńna początku małe miały problem z jedzeniem, bo wymię faktycznie duże... Musiały w słomie strzyków szukać :)Już na dwa tygodnie przed wykotem musiałam ja doić- tyle miała mleka, że bałam sie zapalenia wymienia...Po porodzie nie chciałam zdajać, ale jak do rana nie spiją, to trochę zdoję. Józefina zawsze bardzo mleczna była...aż mi jej szkoda...A, i symetryczne ma strzyki :-)
UsuńHmmmm zdoiłaś siarę przed porodem, jeśli już doisz musisz zdajać do czystych wyparzonych słoiczków i zamrozić. Po wykocie odmrażasz w kąpieli wodnej podgrzewasz ( także w kąpieli) do temperatury jak dla niemowląt i podajesz w butelce. Jęli by nie chciały pić butelkę opatulasz w jasiek tak by dało im to wrażanie wymienia. Jeśli jest to drugi dzień to jutro zdój tak 1/4 pojemności wymienia tak by było nie tak napakowane. Moja koza ma identyczną mleczność i tutaj trzeba pilnować by nie weszło zapalenie zanim maluchy nie będą miały większego apetytu.To dobrze że symetryczne maluchy piją z każdego, niestety nie raz upatrzą jeden strzyk a później jest asymetria i zapalenia. Pozdrawiam :)
Usuńsłodkie :)
OdpowiedzUsuńSłodkie, przesłodkie! Kiedyś tez sobie kupię kozę:-)
OdpowiedzUsuńMoże chcesz jednego??? Za darmo oddam :-)
UsuńPoszukaj adresów agroturystycznych gospodarstw może zechcą koziołka jako atrakcji dla gości.:) Zaproponuj że jeśli chcą to możesz wykastrować na swój koszt gdyby była potrzeba.
UsuńA i zapomniałam napisać to koziołek decyduje o płci potomstwa, jego geny widocznie są ukierunkowane na potomstwo męskie, poszukaj koziołka następnym razem o płodności żeńskiej. Będziesz miała wtedy kózki.
OdpowiedzUsuńcu do wne :D zawsze marzyłam o Kozie imieniem Baśka ... ale w Londynie trudno hodować, kiedyś spełnię marzenie :)
OdpowiedzUsuńśliczne maleństwa ...
OdpowiedzUsuńPrześliczne!:)))
OdpowiedzUsuńŚliczne białaski. U mnie w tamtym roku też dwójka kozich chłopców przyszła na świat. Udało mi się znalezć dla nich domy ale szczerze nie wiem czy do dziś żyją.
OdpowiedzUsuńNiestety to jest ta ciemna strona. W tym roku mam jak na razie parkę bardzo podobnych maluszków. Mają dzisiaj trochę ponad tydzień i brykają aż miło.
Pozdrawiam
niesamowite szczęście mieć takie zwierzątka blisko...:))))))))))))) ucałowałabym wszystkie!
OdpowiedzUsuńCudny ten przychówek, niech zdrowo i bezproblemowo rosną:)
OdpowiedzUsuńPiękne, w sam raz rodzinka na wiosnę:) pozdrawiam serdecznie ze słonecznych Mazur:)
OdpowiedzUsuńPrześliczniątka ! :-))) ... niestety nie mogę przygarnąć! :(
OdpowiedzUsuńZaraz pewnie mi się oberwie, ale że ja ze wsi jestem, a na wsi to wiadomo do czego są zwierzęta, napiszę krótko: koźlina jest bardzo smaczna. No ale wiem, że Wy nie tacy, więc już więcej nie piszę.
OdpowiedzUsuńAle słodziaki ;*
OdpowiedzUsuńTacy ludzi jak ja też nie powinni chodować zwierząt,nawet psa :(((
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDopiero kilka dni temu odkryłam twojego bloga. Wciągnęłam się bez reszty! Jeszcze nie przeczytałam wszystkiego, ale jestem oczarowana:))) Żyjesz w świecie, o którym nieraz marzę. Niestety, te marzenia nigdy nie staną się prawdą, bo po pierwsze praca, a po drugie mój mąż kompletnie nie czuje tych klimatów;) Nawet nie wyobrażam go sobie obchodzącego się z kozą... Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że moje wyobrażenia o życiu na wsi są mocno wyidealizowane (opierają się głównie na wspomnieniach z dzieciństwa, kiedy to spędzałam wakacje u kuzynów na wsi), ale co tam, marzenia przecież nie mają ograniaczeń:) Póki co, pozostają mi urlopy w gospodarstwach agroturystycznech, kilka blogów no i teraz jeszcze Twój. Może za rok będę miała kawałek ogrodu i może nawet sobie zrobię mikro warzywnik, ale o kurach to mogę zapomnieć:)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze takie pytanie techniczne: jak długo i w jaki sposób przechowujesz swój sok malinowy. Pierwszy raz spotkałam się z metodą bez gotowania.
Mam jeszcze sugestię, co do tego Waszego nieszczęsnego sąsiada. Czy ten człowiek uiścił odpowiednią kwotę za usunięcie 150 letniego drzewa? Takie "czystki" sporo kosztują i wymagają zgody, a nielegalne jeszcze więcej. Może warto go uświadomić, a przy okazji odpowiedni urząd...
Pozdrawiam serdecznie,
Magda
Moje marzenie! A córcia moja to by je chyba zaściskała na śmierć :)
OdpowiedzUsuńJakie śliczne!
Jak już wyżej pisałam : ZA DARMO ODDAM!!!! :-)
Usuńheh zaskoczyłaś mnie tym blogiem, ale jest nietuzinkowy:) zapisuję się;)
OdpowiedzUsuńCudowne te Twoje kłopoty :)
OdpowiedzUsuńŚliczne! Tylko co ty z nimi później zrobisz? Podobno ciężko sprzedać kozła, a tych na świat przychodzi więcej.
OdpowiedzUsuń