Nasza cebula nie wyglądała już najlepiej... szczerze mówiąc to wcale nie wyglądała, bo zeżarł ją mączniak... I jakoś tak spontanicznie wyszło, że zabraliśmy się dziś z Antosiem za wyrywanie...
Witek ostatnio mało mi pomaga, bo trzyma sztamę z Dziadkiem (jeżdżą sobie na spacery, które nieodmiennie kończą się wizytą w sklepie na lodach...- nic dziwnego, że stracił zainteresowanie warzywami ;-)) W każdym razie, jak już cebulę wyrwaliśmy, to i jakoś ją do suszenia przygotować wypadało... Stanęło na warkoczach (takich, jak to je Monty Don przygotowuje) Jak tylko zabraliśmy się za wyplatanie (Antek dzielnie pomagał również i w tym zadaniu, podając mi po jednej cebulce, żebym się schylać nie musiała...), zza krzaków porzeczki wyłonił się nasz gość z Australii- Roberto i bez słowa dziarsko zabrał się do roboty :-) Nie mam pojęcia, czy Roberto już kiedyś cebulowe warkocze wyplatał, ale szło mu rewelacyjnie, a współpraca z Antkiem, pomimo bariery językowej, rozwijała się baaardzo owocnie! Zresztą, sami zobaczcie :-)
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo mocno i lecę sprzątać domostwo, bo za dnia jakoś tak mi to nie wyszło ;-)
Antonio i Roberto jak faceci pewnie nawet słów przy robocie nie potrzebowali :) a i tak się "dogadali" :)
OdpowiedzUsuńPraca pięknie im wyszła!
Pozdrawiam
A co najlepsze: odwalili całą robotę za mnie ;-)
UsuńFajne wianki, zawsze mi się podobały, ale nie amm cebuli, Robero by się znalazł. Za mazurskim płotem jest taki jeden, ale coś mało teraz przyjeżdza:)
OdpowiedzUsuńTo leć Mnemo na bazarek po cebulkę i łap Roberta! Kto powiedział, że wianki to ze swojej muszą być??? Tylko kupuj taką z długimi ogonkami :-)
UsuńDziewczyno! ale cudny post nam zapodałaś...... uśmiechy przesyłam..... :)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, że się podoba :-)
UsuńSuper....Dzieci to cała nasza radość...Buziaki pa...
OdpowiedzUsuńAle i utrapienie czasem... :-)
UsuńMoja teściowa mawia-kto dużo gada ten mało robi a kto jaki do jedzenia taki też do roboty. Coś chyba w tym powiedzeniu jest :)
OdpowiedzUsuńWiesz... Antoś w ogóle jeszcze nie mówi a do roboty (czy szkodzenia) jest pierwszy :-)
UsuńI Maly i Duzy mezczyzna do czegos sie przydali /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Jak nigdy :-)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńWyplatali świetnie im to wyszło!
Pozdrawiam
Cudne zdjęcia z warzywnika. W takim stylu mi się marzy.... Jak na razie walczę z chwastami wieloletnimi ... z różnym skutkiem. Ale co tam do przyszłego sezonu daleko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kwieciście :)
Ja przed założeniem warzywnika musiałam się niestety uciec do glifosatu...
UsuńA jak je będziesz przechowywać?
OdpowiedzUsuńNajpierw powisi na słonku, a jak zbrązowieje to powieszę ją w stodole od dachem.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudny Twój Antoś i śliczne zdjęcia, widać że było fantastyczne popołudnie ;-)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę, K ;-)
PS Poluję na wrotycz - też będą wianki u mnie ;-)
U nas wrotyczu na potęgę... Jak chcesz mogę przesłać kilka krzaczków jesienią, albo nasion nazbierać :-)
UsuńZawsze mi się wrotycz podobał, nie wiedziałam tylko, jak się nazywa, dzięki Tobie już wiem! U mnie też straszna susza, cebula wyrwana.
UsuńAnna
To pomocnicy rewelacyjni. Taka pomoc... :)
OdpowiedzUsuńPracowicie spędzony czas :)
OdpowiedzUsuń