piątek, 31 maja 2013

Kwiaty nie tylko do wąchania :-)

 

Pogoda jaka jest taka jest, ja nie narzekam w każdym razie :-) Cieszę się, że ogród sam się podlewa. W zasadzie to jest całkiem nieźle- wychodzimy na spacery w przerwach deszczu, dzieciaki skaczą na trampolinie w mokrych skarpetach :-) Antek śpi sobie w wózku i ma gdzieś krople kapiące z nieba :-)
Wszystko pięknie się zieleni i cudnie pachnie...
Zapach ten bajeczny zawdzięczamy niewielkiej robiniowej alejce biegnącej w pobliżu domu. Poszliśmy tam dziś na spacer w celu załatania lisiej dziury w ogrodzeniu i wróciliśmy z koszem kwiatów...
Szybko nastawiłam drożdżowy zaczyn i po chwili już smażyłam pyszne kwiatowe racuchy!


 

 Wykonanie banalne! Każdy, kto choć raz w życiu smażył racuchy, poradzi sobie z tym daniem!
Potrzebne będą: mleko, jajo, drożdże, cukier (lub miód) i mąka. I oczywiście piękne kwiaty... 
Robimy bardzo luźne ciasto- o konsystencji ciasta naleśnikowego. Maczamy kwiatostany robinii i smażymy na głębokim oleju. Posypujemy cukrem pudrem, lub polewamy świeżutkim miodkiem i wcinamy!!!
Niebo w gębie!!!
Polecam!
W ten sam sposób robię racuchy z kwiatów bzu czarnego. Już niedługo pokażę :-)


Dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod poprzednim postem! Już mi lepiej! Takie chwilowe zwątpienie w sens mojego życia na wsi :-) Wszystkie mamy podobnie, że pokazujemy tylko dobre strony... a złe dusimy w sobie. Może czasem dobrze byłoby się otworzyć i pokazać, że życie to nie tylko różami usłane błogie lenistwo i mrzonki??? Powoli przejada mi się obraz wsi sielskiej. Prawdziwa wieś z sielskością dziś niewiele ma wspólnego. Może, jeśli ktoś przyjeżdża tu tylko na weekend... Mam wielką ochotę pokazać Wam prawdziwe oblicze gospodarstwa wiejskiego. I chyba niedługo Wam pokażę :-)

18 komentarzy:

  1. Wyglądają smakowicie :))) Pomysł nie powiem - ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie robiłam racuchów z akacją- u nas już przekwitły!
    A o życiu na wsi wiem dużo- od dzieciństwa mieszkam w maleńkiej wiosce, z której wszędzie daleko. W takiej wiosce wychowałam synów- obaj skończyli studia i chcą pozostać na wsi. Mimo trudów i niewygód nadal kocham moją wieś. Pozdrawiam Cię i życzę dużo radości...

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu nie jadłam .... ciekawość mnie zżera jak smakują takie racuszki ...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Pycha, oczywiście spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać że pychotki mniam...mniam..Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. ... i tylko mnie tam brak /smiech/!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo apetycznie :) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  8. dopiero co mój mężuś uświadomił, że to co my potocznie nazywamy akacją jest robinią a Ty dziś to potwierdzasz :)
    muszą byc smaczne takie racuchy!!!
    ja niestety w pobliżu gdzie mieszkam nie znalazłam robinii ;p
    :(
    ale bez czarny jest i w tym roku poza syropkiem koniecznie wypróbuję smażone kwiaty w cieście...
    a sielskie życie na wsi?? hihi to stereotyp, który potwierdzamy tylko naszymi "miłymi" postami o rzekomej sielskości...ale.... :) :)
    Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś pierwszą osobą jaką znam, która poprawnie nazywa drzewo - robinia akacjowa. Akacje faktycznie rosną w Afryce, Australii iw Azji. Na studiach miałam zajęcia z dendrologii i systematyki i stąd wiem jak które drzewo się nazywa. Bardzo się cieszę, że Twój blog ma również wartości edukacyjne. Fajnie by było, gdybyś od czasu do czasu przemyciła trochę wiedzy botanicznej - z przyjemnością przypomnę sobie stare czasy. Zawodowo nie zajmuję się biologią, a to taki miły temat......
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiedziałam że jeszcze ktoś wie o tym, że potocznie nazywa się to drzewo akacją , tak się przyjęło że nawet nie myśli się o zmianie nazwy na poprawną :) Smacznego wam życzę bo u nas taki sam okres na kwiatowe dania :) Co do sielskości, myślę że jest tylko czasem my przygniecione jesteśmy problemami tak, że nie zauważamy jej. Gdybyśmy tak bardzo nie skupiały się na problemach które nas otaczają a cieszyły się chwilą jak ta gdzie z dziećmi idąc do ogrodu nazbierać pachnących i aż słodkich kwiatów na obiad. Ja nie raz pisałam o tej gorszej stronie życia na wsi ale staram się z tych gorszych dni zrobić część życia która jest nieodłączną jej częścią i która może zostać tak przez nas interpretowana że jednak wychodzi że jest potrzebna.Nie ma takiego miejsca na ziemi żeby było aż tak sielsko że aż idealnie.Tylko my w naszych głowach jesteśmy wstanie zmienić nasze życie.Polecam cieszyć się każdym momentem na wsi bo jest bezcenne mimo tych problemów jesteśmy szczęściarami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach jakie cudowne racuszki! Ja też jadam kwiatki od czasu do czasu ale skąd wziąć robinię? Cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  12. jak byłam mała objadaliśmy drzewa akacj .pyszne są takie placuszki.i po drodze ze szkoły:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, zjadłbym takie racuchy. Na pewno są pyszne. Samej słodkiej robinii to się w czasach dzieciństwa zjadło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. To prawda są pyszne, u mnie też wszyscy się nimi zajadają. Potem jeszcze będą kwiaty dyni i cukini do zchrupania :)pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Fantastyczniew wyglądaja te racuszki! A kwity maczasz razem z ogonkami, czy obrywasz?

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej, zachęciłaś mnie. Wiedziałam, że można kwiaty akacji jeść ale jakoś nigdy się nie odważyłam. A w końcu mieszkam na osiedlu Alei Akacjowej. Akacji ci u nas dostatek i Tak pięknie kwitną. Dzisiejszy spacer z psami będzie pod znakiem kolacji akacjowej:)
    Dzięki za inspirację.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  17. nie jadłam nigdy kwiatków ;)))

    OdpowiedzUsuń